Satellite
  • Day 7

    Furnas day 7

    February 16, 2020 in Portugal ⋅ ☁️ 15 °C

    Poranek przywitał nas deszczem. Cały dzień padało. Nie było widać widoków z góry. Wiał silny wiatr, słońce było tylko chwilę w ciągu dnia.
    Ruszyliśmy w trasę z Furnas – całkiem sporej miejscowości położonej… w środku krateru czynnego, aczkolwiek aktualnie uśpionego wulkanu. Bez problemu odnaleźliśmy Recinto das Caldeiras, w którym znajdują się fumarole – pęknięcia ziemskiej skorupy, z których z sykiem wydobywa się para wodna. Czuć charakterystyczny, aczkolwiek dość słaby zapach jaja – to ulatniający się siarkowodór. Teren ogrodzony jest murkiem, ale miejscami czuć ciepło buchające z ziemi i poza nim.
    Mamy tu m.in. gotującą się wodę w Caldeira do Asmodeu, głęboką, złowrogo bulgoczącą jamę Caldeira de Pero Botelho, wystrzeliwującą wrzącą wodą na kilkadziesiąt centymetrów  Caldeira do Esguicho, syczące Caldeira Barresta, Caldeira Seca, Caldeira Pequena oraz Caldeira Grande. W bliskiej odległości od gejzerów miejscowi kucharze robią kopczyki, w których wstawiają garnki z lokalnym przysmakiem Cozido. Potrawa duszona jest przez kilka godzin w specjalnych, okrągłych dołach wykopanych na terenie przy gorących źródłach leżących przy jeziorze Lagoa das Furnas. Danie powstaje na bazie mięsa i warzyw, a gotowane jest w wykopanych w ziemi dołkach, gorących od aktywnych wulkanów. Okolica słynie z tego, że fumarole mogą pojawiać się w różnych miejscach, by po jakimś czasie samoistnie zniknąć. Że też mieszkańcy nie boją się, że to wszystko kiedyś wybuchnie! Kłęby pary wodnej, charakterystyczny jajeczny zapach, gotująca się woda, błoto, wrząca rzeczka – i to wszystko w sąsiedztwie domów! Wspomniana wrząca rzeczka oddzielona jest od chodnika jedynie niewysokim murkiem, przez który w razie potknięcia łatwo przelecieć. Maseczka z gotowanego błota gwarantowana natychmiast.
    Wulkan Furnas w liczbach? Wiek kaldery szacowany jest na 34 000 lat. Najwyższy punkt ma 805 metrów, maksymalna głębokość kaldery wynosi 604 metry, całkowita liczba kraterów erupcyjnych wynosi 92. Wulkan od czasu osiedlenia w XIV w. wybuchł dwukrotnie.
    Kolejnym punktem do zwiedzania byla plaża Mosteiros, która chwilami przypomina bardziej Islandię, aniżeli Azory. Uznawana za najładniejszą czarną plażę w tym regionie, rzeczywiście urzeka skalistym wybrzeżem, formacjami skalnymi oraz surferami, którzy próbują swoich sił na mocnych, atlantyckich falach. Warto wpaść na chwilę, by posiedzieć nad oceanem i po prostu nic nie robić.
    Kontynuując podróż przez wyspę w kierunku wschodnim zatrzymaliśmy się na moment w punkcie widokowym Miradouro de Santa Iria. To tam, spoglądając w prawo i lewo, widać piękne uformowanie linii brzegowej Sao Miguel. Widać także, jak bardzo rozwinięte jest rolnictwo na tej wyspie. gdyż po horyzont rozciągają się pola uprawne lub łąki, na których wypasa się bydło. Czuć spokój i słychać ciszę. I oczywiście zapach krów ;)
    Na chwilę popołudniu wyszło słońce i przestało padać. To był dobry moment na kolejny punkt trasy - Termas da Ferraria. Wzieliśmy stroje kąpielowe, plan był taki, że popływamy w naturalnych gorących basenach. Co jest tak wyjątkowego w tych basenach? Po pierwsze, nazwa basen jest tutaj użyta mocno na wyrost. Są to tak naprawdę małe akweny przy brzegu, oddzielone od otwartego oceany skałami i kamiennymi murkami, ale nie koniecznie w pełni zabudowane. Dla pluskających się w wodzie przygotowana jest infrastruktura: przebieralnie, toalety, drabinki do zejścia, oraz liny (tak, liny ;-)), których trzeba się trzymać. Skąd gorąca woda w Atlantyku? Jest ona naturalnie ogrzewana przez aktywne tereny wulkaniczne. W praktyce wygląda to tak, że do basenu napływa zimna woda, ale w momencie odbicia od skał jest nagrzewana i wraca o wiele cieplejsza (podobno temperatura wody może osiągnąć nawet 60 stopni Celsjusza!).
    Niestety, silny wiatr uniemożliwił nam kąpiel. Fale rozbijały się o skały.  Ponta da Ferraria – sam dojazd jest nie lada wyzwaniem, bo zjazd po ostrym zboczu obfituje w serpentyny bez żadnych zabezpieczeń w postaci barierek. Kiedy już się dojedzie na dół, można zostawić samochód na bezpłatnym parkingu i albo pójść na basen komercyjny, albo udać się do wspomnianego basenu naturalnego. Mniej więcej w połowie drogi do tego drugiego znajdują się prysznice, toalety oraz przebieralnie.
    Pogoda się psuła, padał już rzęsisty deszcz i jak dotarliśmy nad dwa duże jeziora: jedno z niebieską wodą (Lagoa Azul), a drugie z zieloną (Lagoa Verde), oddzielone wąskim pasmem ziemi, to nie było za dużo widać na horyzoncie. Nieopodal znajduje się jeszcze jedno, ale trochę mniej widowiskowe jezioro Lagoa de Santiago. W tym rejonie można również skoczyć w kostium kąpielowy i kąpać się w gorącym oceanie :)
    Dzień zakończony w gorących wodach w termach ;)
    Read more