Satellite
  • Day 27

    Islas Ballestas

    August 27, 2018 in Peru ⋅ ⛅ 16 °C

    Dziś ostatni dzień wędrówki 😢, po południu zbieramy się do Limy...
    Ale na otarcie łez, i na pożegnanie Pacyfiku, wybieramy się na wyspy Ballestas, 25 km w głąb Pacyfiku od Paracas.
    Zdecydowaliśmy się skorzystać z pośrednictwa lokalnej agencji, a nie uderzyć bezpośrednio do kapitana - wydaje się to nam bezpieczniejszą, a wcale nie dużo droższą opcją.
    Zbiórka o 10 (można było o 8, ale liczymy na słońce obiecane przez Google weather i bbc weather też, na 10 właśnie).
    Najpierw ok godzina czekania, na zebranie pełnej grupy - mimo tego, słońca nie ma, niebo całkowicie zachmurzone.
    Ładują nas do łodzi, każdy dostaje kamizelkę ratunkową - i ruszamy. Żeby udowodnić, że to prawdziwa speed boat, kapitan przyspiesza gwałtownie i wgniata nas w siedzenia, a potem robi kilka przechyłów rozbryzgując fale. M'n'Ms piszczą z uciechy, więc początek rewelacyjny.
    Najpierw kandelabr - wyskrobana prehistorycznie w skale figura przypominająca świecznik, na 100m wielka. Nikt nie wie po co. Nieprawdopodobne jest to, że przez tysiąclecia się nie zatarł - chyba, że jak most z trawy, co roku go odskrobują.
    Potem lekkie rozczarowanie - miały być delfiny, ale płyniemy prosto na wyspy - nie wiemy, czy ze względu na opóźnienie, czy na brak słońca, czy na wyburzenie lekkie wody, ale nie dane nam było oglądać baraszkujących butelkonosych. Na szczęście M'n'Ms nie zarejestrowały chyba że miały być delfiny, bo afera byłaby duża.
    Za to wyspy są takie, jak obiecywano - groźne, surowe, i pokryte ptakami (i guanem). Ponoć Ballestas są nazywane "Galapagos ubogich ludzi" - nie wiem, czy to ze względu na pokrycie guano i zapach amoniaku, czy też dlatego że warstwa guana jest znikoma - początkowo wynosiła 40 metrów (!!!!). Jednak tak cenny surowiec bardzo szybko wyeksploatowano bez reszty, i teraz warstwa jest cieniutka, mierzona w cm...
    Ptaków jest tam rzeczywiście całe mrowie, pokrywają wyspy nadając im czarny kolor - i pokrywają niebo co najmniej jak w filmie Hitchcocka, choć chyba jest ich więcej...
    Wśród milionów kormoranów można wypatrzeć pojedyncze pingwiny, nie do końca jest jasne dlaczego i co tam robią, strefa kilmatyczna nie do końca wlaściwa, ale może przyjechały na wakacje.
    I największa atrakcja - kilka kolonii uchatek, wylegujacych się na skałach, i zupełnie obojetnych na podplywajace o kilka metrów łodzie. Udało się nam nawet zobaczyć jak jedna upolowała rybę...ze skrzydłami.... A jednak kormorana, i pracowicie wynosiła zdobycz na brzeg, żeby podzielić się koleżankami a może tylko pochwalić.
    I juz ostatnie kółko, jeszcze tylko chwila na podziwianie kolejnej sprytnej uchatki, która przez przypadek, albo i nie, zaplatala się w sieci rybackie, i zrobiła sobie prawdziwą ucztę, dopóki jej nie przegonili.
    Słońce wyszło, jak tylko wróciliśmy do portu - widać Paracas też jest na nas obrażone, że wyjeżdżamy.
    O 4 lapiemy autobus do Limy, tym razem Peru bus, ponoć mniej niezawodna opcja niż nasz sprawdzony Cruz del Sur - ale to w końcu tylko 4 godziny drogi...
    Read more