Satellite
  • Day 28

    Ostatni dzień w Limie

    August 28, 2018 in Peru ⋅ ⛅ 15 °C

    Na zakończenie ponownie wita nas Lima. Mając w pamięci łazienkę w naszym pierwszym hostelu, wybieramy zupełnie inne miejsce. Inti Killa hostel jest zdecydowanie dużo bardziej przywiteczny niż Casa de Viajero. Suche pokoje, i brak grzyba pod prysznicem stanowią niewątpliwy atut. A do tego, mimo, że spóźniamy się na śniadanie, dostajemy pełen zestaw, zaczynając od bułeczek z masłem i dżemem, przez owoce (banany, papaje i mango), a na jajecznicy i kawie kończąc. Do tego sok pomarańczowy wyciśnięty ze świeżych owoców. Pełna rewelacja, zwłaszcza, że z sokiem w południowej Ameryce nigdy nie wiadomo jak się trafi. Mają system robienia soków ze wszystkich owoców, polegający nie na wyciskaniu, ale na przecieraniu owoców w mikserze, i mieszaniu z wodą. To po pierwsze jest problematyczne, bo nigdy nie ma pewności jakiej wody użyli, a po drugie, stanowi to dowód wprost, że z niektórych owoców, a jest ich dużo, włączając mango, papaje, banana i borówki, soków naprawdę nie powinno się robić. A już na pewno nie przecieranych.
    Mimo, że w hostelu pozwalają nam zostać do 13, postanawiamy zwinąć się wcześniej, i dać Limie ostatnią szansę przekonania nas do siebie. Ruszamy szukać przystanku metro-autobusu, i staje się jasne, że chodzenie z plecakiem, oprócz wady aktywowania wszystkich taksówkarzy do trąbienia i wołania "taxi, taxi" ma również zaletę odstraszania wszelkich ankieterów i ulicznych sprzedawców ubezpieczeń.
    Metro-autobusem docieramy bardzo wygodnie do samego centrum, i, niestety, nasze wstępne i kolejne wrażenie się potwierdza - Lima jest brzydka. Okropnie.
    Mimo tego, że (oczywiście) Plaza de Armas jest przyzwoity - i tak te w Arequipie i Cuzco robią większe wrażenie. Jedynym budynkiem, który naprawdę jest warty wspomnienia jest pałac gubernatora (czy też siedziba rządu), ale niestety, możemy go oglądnąć tylko z zewnatrz. Byłby przepiękny, gdyby go odnowili, ale i tak jest na co popatrzeć.
    Rzeki w porze suchej właściwie nie ma, być może np w styczniu dodaje miastu uroku, ale trochę trudno w to uwierzyć.
    Niestety, Limo, do stolicy dawnego inkaskiego imperium daleko Ci, daleko. Wojtek co prawda wielkodusznie stwierdził, że po miesiącu podróżowania Lima nie odrzuca aż tak bardzo jak na początku, ale wg mnie, fakt, że przy głównej ulicy handlowej w Limie Commercial Road w Portsmouth robi wrażenie głównej arterii w metropolii mówi sam za siebie. Ponoć (wg Sylwii, i wg Nicolasa, kelnera spotkanego w knajpie w Arequipie, rodem z Limy) są w Limie miejsca piękne i tajemnicze, tylko trzeba wiedzieć gdzie i w jakiej porze do nich się udać. Cóż, my jako niewtajemniczeni, poznaliśmy tylko brzydką fasadę.
    Najprawdopodobniej, następnym razem, będziemy robić wszystko, żeby nie opuszczać lotniska, i przesiadać się bezpośrednio na lot do bardziej urzekających miejsc.
    Read more