Satellite
Show on map
  • Day 38

    Meksyk

    February 1, 2020 in Mexico ⋅ 🌧 26 °C

    $ Walentynki.
    Pierwszymi słowami, które wychrypial do mnie mój przyszły mąż tego pięknego walentynkowego poranka brzmiały: "dzisiaj śpisz na hamaku". Bo się wiercilam. Pure life.

    $ Nocny gość.
    Ostatnia noc w Valladolid. Byl piątek, słychać bylo, że wioska się bawi. Obudziłam się ok 2 w nocy mimo, ze bylo juz cicho. Nie mogąc zasnąć kontynuowałam czytanie "Factfulness". Ok 2.30 słyszę, jakby ktoś obijal się o ścianę przy schodach prowadzących do nas. Chwila ciszy, ale wciąż bacznie nasluchuje. Nagle dźwięk kluczy wkladanych w zamek, szarpanie za klamkę. Adrenalina podskoczyla mi pod sufit! Panicznie budzę Adasia jedną ręką (wydawalo mi sie, ze trwa to wieki, bo sen ma mocny), a drugą łapie za telefon niewiadomo po co. Odpalilismy światło na zewnątrz, ale nie widać już nikogo. Chyba poszedł, choć w mojej wyobraźni czail się za rogiem. Chwilę później słychać już było, jak wchodzi do mieszkania pod nami. Bałam się, ze chce wejść do nas od drugiej strony. Adas szybko zrozumiał jednak, że to gość z dolu, strudzony wieczorną imprezą zwyczajnie pomylił po pijaku drzwi. Przygotował koło lozka jeszcze na wszelki wypadek wszystko co mogłoby posłużyć za narzędzie obrony i zasnął jak gdyby nigdy nic. A mi adrenalina wciąż wychodzila jeszcze oczami, więc przeczytałam do rana chyba pół internetu.

    $ Zwierzątka domowe.
    W miejscowkach, w ktorych zamieszkujemy zwykle nie jesteśmy zupełnie sami. Mamy psy i/lub koty. Lubimy tych naszych dodatkowych współlokatorow. Są też niestety i tacy, ktorych lubimy mniej - jaszczurki i karaluchy. Tych drugich nie lubimy najmocniej. W Tulum też mieliśmy jednego w lazience. Tlusciocha mierzacego jakieś 4cm. Pojawial sie zawsze ok 22.30 i zawsze na tym samych kafelku na ścianie przy suficie. Trudno go było nie polubić za tę punktualność i konsekwencje. Nie wchodzilismy sobie w drogę i ostatecznie nieźle nam się razem żyło.

    $ Waga ciężka.
    Read more