Satellite
Show on map
  • Day 14

    Dzień 14 - Niseko - OSTATNI LOT WATAHY

    February 9 in Japan ⋅ ☁️ -3 °C

    Ostatni dzień jazdy!!!🇯🇵🇯🇵🇯🇵
    Jako, że całą noc dopadywało puchu to wiedzieliśmy, że będzie nam się opłacać wczesna pobudka. Zatem na start jajecznica o konsystencji tektury, owsianka konsystencji zupy i jazda pod wyciąg.
    Na miejscu zastaliśmy faktycznie dokładkę puchu, ale pod spodem krył się niebezpieczny przeciwnik - upalony, zbity na lód śnieg który był ujeżdżany przez całą populację narciarzy Hokkaido przez ostatnie 3 dni.
    Ale to nic dla WATAHY 5 wilków która grasuje w sposób dość nieskoordynowany od dwóch tygodni po stokach Hokkaido.
    Wiedzieliśmy że to nasz ostatni dzień. Wiedzieliśmy że musimy coś zostawić po sobie, pokazać się z jak najlepszej strony. To musiała być kropka nad i, wisienka na torcie naszej wyprawy, coś co przejdzie do japońskich legend frirajdu.
    Dlatego też zapomniałem kamery z chatki i nie mamy nic nagrane z tego epickiego dnia.

    Pozostaje mi tylko opisać to, czego byłem świadkiem i uczestnikiem.
    A działo się wiele. Zjazdy były szybkie i dynamiczne. Firany były tak gęste, że tworzyły muldy. Dropy były tak syte że nawisy spadały z drzew. Hopy były tak upalane że zamieniały się w dropy. Krindż był tak potężny jak ten którego doświadcza czytelnik tego wpisu.

    Ostatnie dwa zjazdy były chyba najlepszym podsumowaniem tego wyjazdu. Wataha została wypuszczona z rezerwatu i nie chce już wracać z powrotem.

    Niestety to koniec naszego wyjazdu.
    Przez ostatnie dwa tygodnie doświadczyliśmy japońskiego powderu oraz wulkanicznego wpierdolu (inaczej tego nie można opisać). Mogliśmy poczuć magię jazdy w puchu i po zbitych muldach.
    Mogliśmy poczuć się samotni w górach (RAIDEN) oraz osaczeni w lesie (Niseko).
    Mieliśmy okazję spróbować tradycyjnego japońskiego grilla oraz pogryźć trochę dymu.
    O mało nie zjedliśmy czegoś bardzo dziwnego z szopa pracza 🦝. , ale w zamian za to mieliśmy okazję spróbować japońskiej pizzy po niemiecku.
    Zamieniliśmy się w mix ramenu, pierożków geyoza, piw Sapporo oraz zielonej herbatki szykowanej dziennie przez Wujka Papryka.
    Nasze uda zwiększyły objętość dwukrotnie, a poślady stały się twarde jak diament.
    Zatkaliśmy kibel i zobaczyliśmy nieopisaną ilość japońskich frankfurterek w Onsenie.
    Ale najważniejsze jest to, że zrozumieliśmy, że watahę tworzy nie jeden wilk a całe stado…
    .
    .
    .
    🤦
    Read more