Satellite
Show on map
  • Day 6

    Kulinarne podboje

    August 6, 2018 in Peru ⋅ ☀️ 23 °C

    Zdecydowanym pozytywem ( i celem wyprawy) jest poznanie Peru od podszewki. Zaczęliśmy ostrożnie, przejazdy taksówką, noce w hotelu ( no dobrze, 3***, mały b&b), jedzenie w restauracjach które mają menu po angielsku), ale w miarę poszerzania zasobu znanych rzeczowników poza wieloryby i zółwie o kurczaki, ryż, ryby i frytki, czujemy się coraz pewniej. Kuchnia peruwiańska, przynajmniej na północy, jest mało skomplikowana, a menu, po wykreśleniu owoców morza, niejadanych przez 3/4 ekipy, składa się właśnie z kurczaka lub ryb (nie konkretnych gatunków, tylko ogólnie ryb, "catch of the day"), i nie ma dyskusji. Smażone albo z grilla. Do tego góry węglowodanów (ryż, frytki, juka, podawane razem). I cebula zalana sokiem z limonki w ramach sałatki, zaskakująco smaczna (albo organizm już się domaga witamin). Co widać po populacji bardzo, bardzo wyraźnie.

    Rozpisuję się o kuchni nie bez powodu.
    Sporym zaskoczeniem był dla nas od początku rozdźwięk pomiędzy cenami a ewidentnym ubóstwem wokół. Trudno jest uwierzyć, że mieszkając w lepiankach, i poruszając się albo "moto" czyli rikszą za motorem, albo zdezelowanym samochodem, w okolicy gdzie nie ma rolnictwa, plantacji ani, na ile widzieliśmy, przemysłu, ludzie mają środki, żeby płacić 150 soli ( jakieś $50) za obiad, bardzo prosty, z czterema butelkami wody czy lemoniady w najpodlejszej knajpie (innych nie ma). Turystów dewizowych też nie zauważyliśmy, tylko Peruwiańczycy wokół. Nic dziwnego, że restauracje stoją puste...Więc przed wyjazdem z Organos, uzbrojeni w kulinarne słownictwo, udaliśmy się do garkuchni jakich tu jest sporo - starsze Peruwianki przygotowują obiad u siebie w kuchni, albo wręcz na ulicy, i można wejść i zjeść. I okazuje się, że w istocie, za taki sam obiad zapłaciliśmy soli 28. Dwadzieścia osiem. Całość, dla 4 osób. Jeśli przeżyjemy do jutra, wiemy gdzie jeść!!!
    Read more