Satellite
Show on map
  • Day 24

    Trek do Uyo Uyo i gorące źródła

    August 24, 2018 in Peru ⋅ ☀️ 13 °C

    Jako, że wyprawę do kondorów zakończyliśmy wcześnie, a krajobraz kanionu zbudował apetyt na dalszą eksplorację okolicy, po południu postanawiamy wybrać się na krótką wycieczkę do ruin Uyo Uyo, kończąc pławieniem się w gorących źródłach. Nasz hostel nawet oferuje taką wycieczkę z przewodnikiem, ale postanawiamy wybrać się sami testując mapy "maps me" załadowane z sieci.
    Ma być luźno i spokojnie, 3/4 drużyny wyrusza więc w sandałach na modłę peruwiańską.
    Mapy internetowe działają pięknie, pogoda sprzyja, drogę do ruin odnajdujemy więc bez problemu. Po drodze mijamy wesoła lamę biegnąca na swoją własną wycieczkę, a na horyzoncie (bliskim) oczywiście Andy i dymiący Sabancaya.
    Ruiny nie budzą większego zachwytu (kto wie, może jednak trzeba było wybrać się z przewodnikiem), dla poprawienia statystyki wycieczki zdobywamy więc pobliskie wzgórze (mimo protestów M'n'Ms w sandałach).
    Sandały akurat rzeczywiście okazują się pomyłką, ale nie ze względu na trudny teren, tylko na stopień zapiaszczenia drogi, w zasadzie idziemy po kostki w pyle. Za to w stopy wnikają się kolce kaktusów, agaw i innych klujących roślinek których w okół, i w pyle, nie brakuje.
    Słońce zachodzi, wschodzi za to imponujący księżyc niemal w pełni, który uczciwie obfotografowujemy.
    Wreszcie wyczekane źródła - na szczęście otwarte do 6.30.
    Trzeba podjąć ważną decyzję - w lewo czy w prawo, bo kompleksy basenów widać po obu stronach. Informacji o temperaturze wody oczywiście nie ma. Wybieramy te po prawej - są bliżej, więcej basenów i chyba cieszą się większą popularnością.
    Szatnie oczywiście umowne, ale co tam, nie będziemy wydziwiać, chodzi o to żeby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym basenie, bo temperatura spada.
    A tu niespodzianka, do najciekawszych basenów trzeba dojść po wiszącym moście, który choć nie jest zrobiony z trawy, kiwa się i ucina zdecydowanie bardziej niż starożytny inkaski.
    Za to po drugiej stronie ciepłe baseny, i widok który wynagradza wiele - po nami rzeka Colca, nad nami kanion, z jednej strony wysoki i strzelisty most kamienny, godny Kotliny Kłodzkiej, a z drugiej dymiący wulkan. A nad wszystkim księżyc w pełni, brakuje tylko jelenia - albo chociaż lamy...
    Wieczór kończymy wyśmienitą kolacją w hostelu - po raz pierwszy w Peru jesteśmy naprawdę zachwyceni jedzeniem - i specjalnym pokazem w planetarium, też w hostelu. O planetarium jest szerzej w osobnym poście, tu napiszę tylko, że jesteśmy tak blisko równika, że rewelacyjnie widać planety, Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna, które świecą wielokrotnie jaśniej niż gwiazdy. Poza tym niebo zupełnie inne - w końcu jesteśmy na półkuli południowej. Oczywiście łatwo znaleźć krzyż południa (który wcale nie wygląda jak krzyż) i skorpiona. Inne znaki zodiaku są widoczne przede wszystkim dla osób o dużej gwiezdnej wyobraźni, za to Orion lśni na niebie wszystkimi gwiazdami dużo jaśniej niż na północy!
    Na zakończenie mieliśmy jeszcze okazję pooglądać planety i księżyc przez olbrzymi, profesjonalny teleskop, i chociaż Jowisz niestety schował się za drzewem, pierścienie Saturna widać było przepięknie. Za to księżyc dosłownie oślepił nas blaskiem ( bez znaczenia że odbitym), i jesteśmy przekonani, że wszystkie kratery mamy już na zawsze wypalone na siatkówkach....
    Read more