Satellite
Show on map
  • Day 1

    Lądowanie na wulkanie

    July 1, 2023 in Spain ⋅ 🌬 23 °C

    Z opóźnieniem oczywiście. Na lotnisku byliśmy na czas, bez typowego stresu „czy zdążymy”. Bagaże nadane (ze stresem, bo maszynka do automatycznego nadawania się sprzeciwia). Kontrola bezpieczeństwa na zupełnym luzie. I od razu wiadomość od aplikacji easy jet, ze nasz samolot już już do nas leci z Rzymu, ale się troszkę spóźni. Aplikacja dodatkowo pokazuje jak pięknie kręci kółka nad klifami Dover, więc wiadomo było, że początkowe troszkę może się troszkę przeciągnąć. W końcu na ekranach pojawiła się wyczekana informacja - bramka 113, ruszamy. Paszporty, karty pokładowe, bagaże, polary (tu jeden zaginął w akcji) i okrętujemy się. A tam… 15 min, 30, 45… kapitan co i rusz się łączy z nami, żeby wyjaśnić, ze jest nimi niezmiernie przykro, ale osoba która miała podpisać dokumenty z nadanych bagaży nie podpisała, albo podpisała złe, albo źle, ale zdążyła wyjść z pracy i wrócić to domu. I teraz trzeba czekać aż wróci :-D. Jak wiadomo, Gatwick to lotnisko prowincjonalne, i dlatego mają tylko jedną osobę, która może odprawić bagaże, i tylko do 5 po południu. W końcu, jest! Ostatnie ogłoszenie pilota przed odlotem : „Jeszcze tylko zrobię siusiu i lecimy” (serio, serio). I lecimy. I zaraz znowu włącza się pilot: „nasz system automatyczny przewiduje 4.5h lotu, ale zapewniam państwa, ze potrafię lecieć szybciej. Lądowanie przed 22!”. OK. I rzeczywiście - 21:20: „Zaczynamy podchodzenie do ładowania. Mamy silny wiatr boczny, ale proszę się nie przejmować, mam wszystko pod kontrolą”. OoooK???… Rzeczywiście szarpie samolotem przeraźliwie przy podejściu - nie tylko z lewa na prawą, ale do tego jeszcze skrzydła walczą wściekle góra -dół. Hmmmm. Pilot nie traci prędkości, pas coraz bliżej. I posadził, skubany, konkursowo. Delikatnie, stabilnie i centralnie na pasie. 21:55. Dostał brawa od całego samolotu, jak za dawnych lat, ale należało mu się, bez dwóch zdań. A komentarz od M’n’Ms: lądowanie było spoko, ja to się stresuję tylko przy starcie :-)
    I jesteśmy - Gran Canaria, wyspa - wulkan, czarny pył pokrywający plażę i wzgórza, wąski pas wybrzeża zabudowany do granic możliwości. I zbocza wulkanu wznoszące się wprost z oceanu. Nie jakoś specjalnie strome, ale zbocza, i w górę, i wulkan. Gorąco i parno. Niby Hiszpania, ale jednak wysokość geograficzna południowej granicy Maroka, płyta kontynentalna afrykańska, do brzegów Afryki 100km, do brzegów Hiszpanii ponad tysiąc. Ocean tłucze w brzeg. Wokół same palmy, agawy i kaktusy. Przyjmujemy więc, ponad politycznymi podziałami, że jednak Afryka.
    Read more