Wakacje komfortowe. Ale oczywiście z trekkingiem :-) Read more
  • 7footprints
  • 1countries
  • 7days
  • 62photos
  • 3videos
  • 3.2kkilometers
  • 2.8kkilometers
  • Day 1

    Lądowanie na wulkanie

    July 1, 2023 in Spain ⋅ 🌬 23 °C

    Z opóźnieniem oczywiście. Na lotnisku byliśmy na czas, bez typowego stresu „czy zdążymy”. Bagaże nadane (ze stresem, bo maszynka do automatycznego nadawania się sprzeciwia). Kontrola bezpieczeństwa na zupełnym luzie. I od razu wiadomość od aplikacji easy jet, ze nasz samolot już już do nas leci z Rzymu, ale się troszkę spóźni. Aplikacja dodatkowo pokazuje jak pięknie kręci kółka nad klifami Dover, więc wiadomo było, że początkowe troszkę może się troszkę przeciągnąć. W końcu na ekranach pojawiła się wyczekana informacja - bramka 113, ruszamy. Paszporty, karty pokładowe, bagaże, polary (tu jeden zaginął w akcji) i okrętujemy się. A tam… 15 min, 30, 45… kapitan co i rusz się łączy z nami, żeby wyjaśnić, ze jest nimi niezmiernie przykro, ale osoba która miała podpisać dokumenty z nadanych bagaży nie podpisała, albo podpisała złe, albo źle, ale zdążyła wyjść z pracy i wrócić to domu. I teraz trzeba czekać aż wróci :-D. Jak wiadomo, Gatwick to lotnisko prowincjonalne, i dlatego mają tylko jedną osobę, która może odprawić bagaże, i tylko do 5 po południu. W końcu, jest! Ostatnie ogłoszenie pilota przed odlotem : „Jeszcze tylko zrobię siusiu i lecimy” (serio, serio). I lecimy. I zaraz znowu włącza się pilot: „nasz system automatyczny przewiduje 4.5h lotu, ale zapewniam państwa, ze potrafię lecieć szybciej. Lądowanie przed 22!”. OK. I rzeczywiście - 21:20: „Zaczynamy podchodzenie do ładowania. Mamy silny wiatr boczny, ale proszę się nie przejmować, mam wszystko pod kontrolą”. OoooK???… Rzeczywiście szarpie samolotem przeraźliwie przy podejściu - nie tylko z lewa na prawą, ale do tego jeszcze skrzydła walczą wściekle góra -dół. Hmmmm. Pilot nie traci prędkości, pas coraz bliżej. I posadził, skubany, konkursowo. Delikatnie, stabilnie i centralnie na pasie. 21:55. Dostał brawa od całego samolotu, jak za dawnych lat, ale należało mu się, bez dwóch zdań. A komentarz od M’n’Ms: lądowanie było spoko, ja to się stresuję tylko przy starcie :-)
    I jesteśmy - Gran Canaria, wyspa - wulkan, czarny pył pokrywający plażę i wzgórza, wąski pas wybrzeża zabudowany do granic możliwości. I zbocza wulkanu wznoszące się wprost z oceanu. Nie jakoś specjalnie strome, ale zbocza, i w górę, i wulkan. Gorąco i parno. Niby Hiszpania, ale jednak wysokość geograficzna południowej granicy Maroka, płyta kontynentalna afrykańska, do brzegów Afryki 100km, do brzegów Hiszpanii ponad tysiąc. Ocean tłucze w brzeg. Wokół same palmy, agawy i kaktusy. Przyjmujemy więc, ponad politycznymi podziałami, że jednak Afryka.
    Read more

  • Day 3

    Leniwce afrykańskie

    July 3, 2023 in Spain ⋅ ⛅ 27 °C

    Drużyna stanowczo zażyczyła sobie dwóch dni kompletnej laby. Więc spędzamy dwa dni przenosząc się z leżaków do basenu, z basenu na balkon, i z balkonu na leżaki. Dorośli wypuszczają się eksplorować okolicę, i okoliczne plaże (jedna całkiem zatłoczona, druga szaro-czarna od pyłu i okrutnie kamienista). Do tego upał rozpuszcza. Wracamy na leżaki i basen. Mieszko w zasadzie leżaków nie opuszcza, nawet o północy. Maya ćwiczy pływanie przed kolejna wycieczką. I planujemy zwiedzanie w dniach kolejnych :-).
    Z ciekawostek okolicznych - ponieważ płaski pas nadbrzeżny jest wąski, mieszkańcy budują jak kozice - i np nasz hotel jest wkomponowany w skałę. Recepcja, do której wchodzi się z poziomu ulicy, jest na piętrze 6, a cały hotel - w tarasach w dół do poziomu oceanu.
    I palmy, wszędzie palmy i kaktusy. Między którymi buszują jaszczurki, a w koronach palm - ptaki, może nie specjalnie wyględne, ale za to przeraźliwie wrzaskliwe.
    Read more

  • Day 4

    Wycieczka dookoła wulkanu

    July 4, 2023 in Spain ⋅ ☀️ 25 °C

    Jednak ruszamy zwiedzać :-). Po dwóch dniach leżakowania nawet największe leniwce zgodziły się ruszyć w celach zwiedzania okolicy. A ponieważ wysepka jest maleńka, zwiedzanie okolicy oznacza objechanie tejże wysepki, czyli wulkanu. Po krótkich pertraktacjach przy wypożyczaniu auta - „jest nam wszystko jedno, który model” „tak się nie da. musicie się zdecydować jaki model chcecie, tu jest cała lista. Nie da się inaczej zamówić”. „OK, niech będzie to.” „A, nie, tego od jutra się nie da. Od jutra dostępny tylko citroen C3.” No to wybieramy C3…
    Trasa przejazdu prowadzi nas dookoła wyspy (jak na załączonym obrazku), początkowo na północny wschód, i początkowo krajobrazy dość rozczarowują. Głównie zarośnięte chaszczami zbocza, a nad samym morzem parki komercyjno - industrialne, hipermarket za hipermarketem. I do tego większość budynków w stanie mocno zaniedbanym. Za to po odbiciu w głąb wyspy ( i w górę zboczy wulkanu) sceneria zdecydowanie zyskuje na urodzie. Odwiedzamy barranco de la vace (do którego wycieczkę trzeba będzie powtórzyć, bo udało się nam nie tylko podjechać ze złej strony, ale także ominąć najpiękniejszą część), zachowany krater wulkanu Caldera de Bandama, i dwa rzeczywiście urokliwe miasteczka (Teror i Firgas) . Zastanawiająca jest różnica pomiędzy całością architektury (dość przaśną) i autentycznie zjawiskowymi starymi dzielnicami malutkich miejscowości. Można by pomyśleć, ze winny jest trudny teren, ale nie - zarówno Teror jak i Firgas położone są na tak stromych stokach, ze na pewno nie było tam łatwo budować.
    Na zakończenie wycieczki prawdziwa nagroda. Tak jak wschodnia cześć wyspy jest mało ciekawa (za to mocno uprzemysłowiona), zachód i północny zachód zapierają dech w piersiach. Strome zbocza wpadają prosto w ocean, droga wije się morderczymi serpentynami, (nasz C3 ledwie zipie), oddzielona od przepaści tylko malutka barierką. Góry mienią się wszystkimi kolorami (głównie wszelkie odcienie rudości i czerwieni, ale połączone z zielenią i fioletem, pasy iście jak na Ausangante w Peru), ocean oczywiście zjawiskowo zielony. I zabudowania tylko w dolinach rzek, nie zaburzają piękna natury. Także jeśli zwiedzać Gran Canarie, to zdecydowanie kierunek: zachód.
    Read more

  • Day 5

    Przez piaski pustyni

    July 5, 2023 in Spain ⋅ ☀️ 25 °C

    Mniej więcej połowa wszystkich polecanych wycieczek w broszurach turystycznych prowadzi na wydmy Maspalomes. Wybieramy się wiec my też, co prawda bez skuterów, rowerów, segway-ów, i nawet bez wielbłądów, choć na pustyni te akurat mogło by się przydać.
    Przeprawa przez piaski pustyni brzmi niezwykle romantycznie i awanturniczo, ale rozpoczyna się w samym centrum nadmorskiego kurortu, z gigantycznymi molochami hotelowymi, budkami ze smażoną rybą i Mc Donald’sem. A z głośników płynie disco Italian z lat 80; w świat wydm zanurzamy się w rytmie „que sera, que sera” i „o sole mioooooo”.
    Wydmy, mimo wszystko są fantastyczne. I przywołują ducha przygody, zdobywców, odkrywców i podróżników. Doświadczamy na własnej skórze jak trudno jest po nich się poruszać. Pomimo tego, ze słońce już zachodzi i upału nie ma, tempo mamy zastraszające, 2.5 km/h. Te wielbłądy to jednak nie byłby zły pomysł…
    Wdrapujemy się na najwyższą z nich przy niknącym w oddali „a ya ya ya ya ya ya t’amore”, i już jest całkiem pusto i egzotycznie. Nad nami wiatr, na horyzoncie ocean, po horyzont morze piasku, a z tylu w oddali nikną palmy.
    Wersja romantyczna jest taka, ze te wydmy naniósł wiatr z Sahary. Wersja autentyczna - ze naniosły fale z dna oceanu. Moim zdaniem, ta autentyczna też jest w porządku.
    Podziwiamy krajobraz, słońce zachodzi, robi się całkiem tajemniczo i magicznie. chciałoby się powiedzieć - długie cienie kładą się na piasku. Akurat, nic się nie kładzie, słońce w zenicie…
    Wracając jeszcze zanurzamy się w rzeczonym oceanie i…

    Guantanamera
    Guajira Guantanamera
    Guantanamreeeeeeraaaaaaa

    Adios!
    Read more

  • Day 6

    Rok kwitnienia agaw

    July 6, 2023 in Spain ⋅ ☀️ 23 °C

    Wąwóz Barranco de la vaca - ceglano-czerwone skały, podziurawione jaskiniami jak ser szwajcarski, do którego prowadzą (oczywiście) strome serpentyny. Miejsce, z którego zdjęcia zachwycają, wabiąc i zachęcając do sprawdzenia na własne oczy, czy rzeczywiście może być tak pięknie. Podążając za fotograficznym mirażem, porzucamy autostradę (trzeba przyznać, że drogi są tu wyśmienite, gładziutki asfalt, nawet w najbardziej oddalonych od cywilizacji rejonach, a autostrada, mimo braku płaskiego terenu - trzypasmowa. Widać wysiłek budowlany skupiony jest na infrastrukturze drogowej, nie szczędzą też wysiłku borując tunele tam gdzie autostrady po płaskim żywcem nie da się poprowadzić) i zanurzamy się w głąb wyspy ( i w górę wulkanu). I od razu nagroda - krajobraz natychmiast zyskuje na urodzie, przed nami malownicze wzgórza, przy drodze i w okolicznych ogródkach miejskich i przydomowych palmy. I wszędzie, ale dosłownie wszędzie kwitną agawy. Co, biorąc pod uwagę,że kwitną raz na kilkadziesiąt lat, dobitnie świadczy o tym, ze jesteśmy w roku kwitnienia agaw. Agawy na szczycie gór, na zboczach gór, w zarośniętej części wąwozu. I również, oczywiście, ogródkach. A do tego kaktusy i opuncje - które niestety nie kwitną.
    Barranco de la vaca jest miejscem absolutnie pięknym, i wg relacji internetowych turystów którzy zdecydowali się porzucić wygody all inclusive, i wg broszur reklamowych firm turystycznych. dlatego tez szokuje totalny brak znaków turystycznych i innych wskazówek drogowych. Jedziemy za gps - i pierwszy falstart, nie dość ze gps prowadzi po drogach krętych i bardzo niebezpiecznych ( co i rusz znaki ile tu osób zginęło), to jeszcze doprowadza nas do wylotu wąwozu, co prawda właściwego, ale przez który wejście jest stanowczo zabronione. Za to podają jak dostać się do właściwego początku. Wracamy krętymi serpentynami, znajdujemy parking, nieoznaczony, na jakieś 6 aut - udaje się zmieścić. Idziemy - znów całkiem na czuja, najpierw z duszą ma ramieniu po asfaltowych serpentynach, potem decydujemy się zejść na ścieżkę przez (chyba specjalnie w tym celu zrobioną) przerwę w barierce drogowej. Ale kto wie… ścieżka wygląda na bardzo przechodzoną, więc jest szansa, że doprowadzi nas gdzie trzeba. W lewo ścieżka, w prawo bardziej chaszcze, a na horyzoncie lita zapora z kamieni, wysoka na jakieś 30m. Idziemy w lewo. Agawy są, i kwitną jak szalone, kaktusy, opuncje, jaszczurki, czerwone skały - ale zjawiskowego wąwozu brak. No cóż, wygląda na to, że broszury oszukują.
    Wieczorem sprawdzamy ponownie - jednak nie, jest jak byk (albo tytułowa krowa) - miejsce właściwe, droga właściwa, parking właściwy. I jeden blog, po przetłumaczeniu którego okazuje się, że trzeba jednak było iść w górę chaszczy, za którymi czekała zjawiskowa nagroda. Więc powtórka z rozgrywki - autostrada, serpentyny, parking, zejście przez barierkę - i za ścieżką w prawo, przez chaszcze, do przejścia pod zaporą. I jest. W murze z kamienia wysokim na 30+m niewielki łuk pod którym można przejść. I przez ten właśnie luk otwiera się przed nami Wąwóz Barranco de la vaca - ceglano-czerwone skały, podziurawione jaskiniami jak ser szwajcarski, zjawiskowo piękny. Zdjęcia trzeba co prawda synchronizować z innymi, którym udało się pokonać informacyjną próżnię, ale zdecydowanie było warto!
    Read more

  • Day 6

    Roque Nublo

    July 6, 2023 in Spain ⋅ ☀️ 23 °C

    Kierunek - Roque Nublo. Trasa wyznaczona - z dodatkowym etapem przez las, żeby poczuć się bardziej jak wędrowcy a nie jak spacerowicze nad Morskim Okiem. 8 litrów wody zamrożonej przygotowane, do tego jeszcze 4 porządnie schłodzonej. Wyruszamy skoro świt, czyli zaraz po hotelowym śniadaniu o 9:30, żeby uniknąć wściekłego upału, który narasta z każdą godziną. Serpentyny prowadzące w górę wulkanu są coraz bardziej strome, a nasz C3 ma z nimi coraz więcej problemu. Wyje, rzęzi, gotuje i stanowczo mówi :nie. W zasadzie odmawia poruszania się na jakimkolwiek biegu poza jedynką. Po n-tej próbie nasz kierowca rajdowy poddaje się, bo auto ma mocy mniej więcej jak maluch. Dzwonimy do wypożyczalni, ze niestety, ale naszym zdaniem zepsuł się. Nie ma problemu, zaraz przyjedzie mechanik. No i czekamy, na przełęczy, w pełnym słońcu, w narastającym upale, patrząc jak uciekają nam minuty względnego chłodu. Mechanik pojawia się po pół godzinie, posprawdzał, postukał, pokręcił głową, wszystko działa, ale na wszelki wypadek zostawił nam innego citroena c3, którym przyjechał. Przenosimy plecaki, wsiadamy, ruszamy, jedynka, dwójka, auto zaczyna rzęzić, wyć i protestować. Wyglada na to, że ten model tak już po prostu ma, i po tutejszych serpentynach jeździ się na jedynce…w wypożyczalni będą pewnie jeszcze długo o nas żarty opowiadać, ale nic to!
    Wraz z nabieraniem wysokości zmienia się krajobraz, i pojawia co raz więcej roślinności - najpierw wszędobylskie sosny, a potem, nieśmiało, nawet pojedyncze drzewa liściaste. Piętra roślinne są tak oczywiste, że nie ma się co dziwić ze tak zainspirowały Humboldta (choć nie tu, tylko na Teneryfie, ale w zasadzie zaraz obok). Nie, żeby mu odbierać przenikliwości - w końcu wielu widziało, ale on połączył fakty jako pierwszy. Tak półprawdziwy, to uderzające jest tez podobieństwo flory do tej z Ameryki południowej ( co też zaobserwował Humboldt). Tyle tylko, że trzeba być i tam i tu, żeby sobie z tego zdać sprawę, czyli jednak podróże kształcą, a odkrycia geograficzne i biologiczne wymagają nakładów na podróże naukowców po świecie!
    Parking wybrany przez naszego k-owca jest w pachnącym obłędnie żywicą lesie sosnowym (piniowym??), pod nogami chrzęszczą igły, a temperatura spada o jakieś 10 stopni. Do Roque Nublo 4 km, ruszamy!
    Uspokajamy drużynę, która z niepokojem patrzy na słońce, na dystans, i na samą wycieczkę, że to 4 km, 200m przewyższenia - spacerek. Zaczynamy buńczucznie, z lasku liniowego wychodzimy na bią drogę, a słońce w zenicie…. Jest kolejny lasek, i drogowskaz, i wygodna ścieżka która prowadzi ostro w dół. Dla tych, którzy nie zwykli czytać mapy, zaskoczeniem może być, ze do tych 200 m trzeba jeszcze dodać przejście przez głęboki na 400m kanion :-D. Za późno na obiekcje, w końcu już jesteśmy w trasie. I mimo oporu, słońca, upału i innych przeciwności, dosłownie zalani potem, wdrapujemy się pod sam szczyt - a humory mimo wszystko dopisują.
    Roque Nublo jest imponująca, ale jeszcze większe wrażenie chyba robią okoliczne góry i wąwozy - widok przez szczyty na ocean, i przez szczyty i wąwozy na inne szczyty i wąwozy wynagradza z nawiązką wysiłek w skwarze. Nie tylko wyrywa „aaaaah” i „oooooh”, ale też budzi poczucie, że jesteśmy w samym sercu wyspy, wśród skał, zastygłej pierwotnej lawy, i prawdziwie dzikiej natury.
    Read more

  • Day 7

    Głównie flora i trochę fauny

    July 7, 2023 in Spain ⋅ ☀️ 27 °C

    Ale nie dużo tej fauny. Z wyjątkiem papużek, które drą się jak opętane, a poza tym skutecznie chowają w koronach drzew, synogarlic które są tak bezczelne, że prawie wchodzą na człowieka, zwłaszcza leżącego pod palmą, jednego ptaka drapieżnego dyżurnie krążącego nad skałami, to jeszcze są jaszczurki.
    Za to gdzie się nie obejrzysz, palmy, juki, opuncje i oczywiście kwitnące agawy.
    Dlatego na pożegnanie wpis bez nas, tylko ze zdjęciami botaniczno- zoologicznymi.
    Read more