Dzisiejsza droga można powiedzieć prowadziła cały czas bardzo delikatnie pod górę w sposób falujący. Większość czasu przebiegała wzdłuż dość ruchliwej drogi odbijając na szczęście co jakiś czas do małych wioseczek. Nie będę wspominał wszystkich ale wspomnę tylko parę punktów. Mianowicie pożegnaliśmy się z La Roja i winnicami na dobre i weszliśmy do największego rejonu Hiszpanii Castilla y Leon, który będzie się ciągnął przez ponad 400 km. Zaczęły nam towarzyszyć przeogromne otwarte przestrzenie, z rzędami zasuszonych słoneczników.. przypominających złomowisko zardzewiałych pryszniców zwróconych w jedną stronę...
W miasteczku Granon funkcjonuje przyparafialne schronisko gdzie obowiązuje zasada "Daj co możesz i weź co potrzebujesz".
Piękny bardzo klimatyczny kościółek gdzie można zatopić się w myślach, a na przeciwko w barze należącym do peruwiańskiej młodej rodziny napić się pysznej kawy i soku pomarańczowego.
W kolejnym miasteczku Viloria de la Rioja urodził się Święty Dominik. W miejscowym kościele jest zachowana chrzcielnica w której był ochrzczony a przy głównym ołtarzu jego figurka z relikwiami. Reszta drogi upłynęła nam na marszrucie w żużlowym kurzu, huku przejeżdżających ciężarówek odliczaniu ostatnich kilometrów... Na szczęście miasteczko Belorado i nasze miejsce zatrzymania okazało się bardzo klimatyczne i urocze. Mnóstwo kolorowych murali, piękny kościółek i gościnni gospodarze naszego hoteliku. Pięknie zakończony dość wyczerpujący dzień.Read more
Traveler
gdyby nie Ciocia to tło wygląda dość przygnebiajaco😅 doceniam próby stworzenia "uśmiechniętego" slonecznika😜
Traveler
płasko ale dalej pięknie... Te kolory😍