Satellite
Show on map
  • Day 12

    Ama dablam B.C oraz góra kupy Yaka

    October 26, 2022 in Nepal ⋅ ☀️ -3 °C

    Dzisiaj z Madzia postanowiliśmy pójść na otarcie łez pod b.c amadabalama blama. Jak się okazało nie było to wcale takie otarcie łez :
    - większość podejścia było jak poginanie czerwona trasa narciarska pod górkę, trochę się zipaliśmy ale było Ok
    - Magda miała coś wyjątkowe dobre tempo dzisiaj spowodowane zapewne brakiem plecaka bo coś burczała pod nosem że w końcu nikt jej nie ciemięży i może się w pełni rozwinąć, nie wiem co jej ten plecak wcześniej robił...
    Po dojściu do Base camp wszamaniu knoppersa i walnięciu drzemki w ostrym słońcu, stwierdziliśmy że jest na tyle spoko że idziemy wyżej ile się da( nie wiem na ile legalnie ale stosując Polska zasadę nikt cię nie złapał znaczy się legalne). Po wejściu na pierwszy garb okazało się że są dwa b.c. Po obydwu stronach górki przy czym jeden wyglądał jak niezły festiwal z duża ilością namiotów, boiskiem do siatki i kilkoma namiotami kopułami jak z marsjanina, generalnie grubo się tam działo. Niestety druga strona wyglądał mizernie przy nich, coś jak kolonia karna urządzona przez katechetów z Kanady.
    Pocisneliśmy dalej w górę bo zaczęły nas gonić chmury wtłaczające się w dolinę i podchodzące coraz wyżej. To "pocisnęliśmy" odbywało się tylko w naszych głowach bo powyżej 4600 ciężko to nawet nazwać szybkim krokiem, raczej pościgiem za owsianka w oddziale geriatrii. W końcu udało się nam dojść na 5 tys i zobaczyć że dalej idzie ścieżka jeszcze wyżej nie wymagająca żadnych umiejętności technicznych ale miała jedno ALE, najpierw trzeba było zejść więc zgodnie stwierdziliśmy że tutaj jest git. Rozglądając się do okoła okazało się że szlak i końcowe miejsce jest mega widokowa trasa i raczej nie jest na otarcie łez a powinno być jednym z naszych punktów w planie.
    Po szybkim odpoczynku cyknieciu fotek, stwierdziłem że spr jak kiepska mam saturacje na 5tys, okazało się że nie jest aż tak źle bo po dokonaniu kilku pomiarów wychodziło mi pomiędzy 88-94% poza jednym placem z pierścionkiem ale on jakoś od roku mi dziwnie obumiera nie wiedzieć czemu.
    Był to pierwszy sygnał na nowy plan.
    Schodząc niestety już nas dorwały chmury i nie było widoków, base campy wyglądały jak pola namiotowe w Bieszczadach pod Tarnica. A pod samym BC Magda zamieniła sie w reumatyczna Renata która co prawda mówiła jakieś poważne rzeczy o górach ale jakoś dziwnie oklepanymi ludowymi tekstami , potem coś wspomniała że nie będzie na grobach a już niedługo Wielkanoc. Słysząc to przyspieszyłem kroku.
    I wtedy ukazał się nam drugi znak Jezusek na plaży w Mielnie ale bez żuberka.
    W tym momencie na poważnie zaczęliśmy się zastanawiać aby jakoś koniec końców uratować nasz wyjazd i przy wieczornej herbacie wśród dużej grupy Czechów oraz dwóch samców z Ameryki którzy głuszyli pewna blond Czeszkę, tym jacy to z nich wybitni wspinacze i ile razy byli w chamonix( jeszcze by szło uwierzyć że może maja tytanowe bicepsy i palce ale wspominali coś o oglądaniu Polskiej Tv co przekreśliło całkowicie ich wiarygodność) postanowiliśmy jutro cisnąć do Chukung i wejście na Chukung Ri, podobno jedna z najwyższych górek bez pozwolenia :)
    Read more