Bałtycka przygoda!

Wyruszyliśmy z Rygi trochę później niż pierwotnie zamierzaliśmy, chwilę po południu dojechaliśmy do oddalonego o godzinę drogi Ligatne. Mieści się tam budynek byłej fabryki papieru z XIX wieku wraz z infrastrukturą jej służącą. Po krótkim spacerze wyruszyliśmy dalej, na podbój Estonii. Naszym pierwszym przystankiem było złomowisko-muzeum. Znaleźliśmy tam dosłownie wszystko z byłego związku radzieckiego, od skuterów, przez samochody i autobusy na transporterach opancerzonych i tramwaju kończąc. Po tych przeżyciach głodni jak wilki skierowaliśmy się ku budce z burgerami i tortilla, znajdująca się mniej więcej po środku niczego. Pozory jednak były bardzo mylące, jedzenie okazało się pyszne! Tak doładowani mogliśmy ruszyć na szybkie zakupy i rozbijać namiot na wcześniej znalezionym kempingu. A nie, chwila. Ten kemping okazał się wcale nie być kempingiem, a jedynie miejscem na grilla tuż przy drodze. Po ponad półgodzinnych poszukiwaniach naszej mekki, zdecydowaliśmy się na pojechanie na inny kemping (a zbliżała się już 23). Ten strzał na szczęście okazał się już nie być fałszywką, udało się nam rozbić namiot tuż przy plaży i około północy udać się na podziwianie białej nocy nad zatoką fińską.Leia mais