Satellite
Show on map
  • Day 200

    Seminyak

    February 14, 2022 in Indonesia ⋅ 🌧 27 °C

    🇩🇪
    Die letzten nervenaufreibenden Wochen gingen an uns nicht spurlos vorbei. In den ersten Tagen auf Bali wurde ich etwas kränklich, erkältet. Zum Glück blieb Julian gesund, aber wir beide brauchten Zeit um wieder klarzukommen. Trotzdem versuchten wir die Gegend zu erkunden. Ein bißchen durch die Stadt laufen schaffen wir doch, haha! Wie damals in Thailand waren auch hier das Städtchen ausgestorben. Viele Restaurants und Geschäfte waren geschlossen, obwohl Seminyak ein bekanntes Touristenviertel ist. Es war manchmal nicht einfach einen netten Ort zum Verweilen zu finden. Hinzu kam, dass hier auf Bali Regenzeit ist. Es war sehr heiß, sehr schwül und weit und breit kein angenehmes Restaurant, welches nicht zu teuer und nicht zu abgefahren war. Wir irrten herum bis es einfach nicht mehr ging. Ich weiß nicht wie Julian diese Hitze aushalten kann? Ich war noch ziemlich angeschlagen und war bereit mich auf der Stelle einfach auf den Boden zu legen, im Schatten natürlich. „Ich will nicht mehr!“, sagte ich weinerlich. Ich suchte noch verzweifelt einen Platz im Schatten und war sehr niedergeschlagen. „Julian, ich kann nicht mehr!“ Mir tat alles weh und ich hatte das Gefühl, dass ich mich gleich auflöse. „Soll ich uns ein Taxi rufen?“ fragte Julian. „Mhjaaa…“ sagte ich und mir kamen die Tränen. „Ich will nach Hause, Julian, ich will nach Hause, bitte, ich will einfach nach Hause…“ Während ich das aussprach, wurde mir klar, dass wir gar kein Zuhause mehr haben. Unsere alte Wohnung, die wir uns immer wieder als Zuhause vorstellten, existiert so nicht mehr. Es war alles zu viel. Kambodscha war zu viel. Die Einreise nach Indonesien war zu viel. Die Reise nach Bali war zu viel…und hätte mich eine Fee in dem Moment gefragt, ob ich zurück will, hätte ich mir Julian geschnappt und hätte ja gesagt. Aber es war keine Fee da, ABER Julian. Julian war da und sagte: „Ich rufe uns jetzt ein Taxi.“ Das tat er und ich beruhigte mich wieder. Nach einem unbrauchbaren Einkaufszentrum mehr, fanden wir ein kleines süßes, klimatisiertes Café. Wir buchten eine Unterkunft bei den Reisfeldern in Ubud, wo es ruhiger war und hofften erneut auf bessere Tage. Schön, dass wir uns haben😘
    🇵🇱
    Ostatnie nerwowe tygodnie pozostawiły na nas ślad. W pierwszych dniach na Bali trochę się rozchorowałam i przeziębiłam. Na szczęście Julian pozostał zdrowy, ale oboje potrzebowaliśmy czasu, aby znów dojść do siebie. Mimo to staraliśmy się zbadać okolicę. Obejrzeć miasto nie wydawało nam się trudne, haha! Podobnie jak wtedy w Tajlandii, tutejsze miasteczka również wymarły. Wiele restauracji i sklepów zostało zamkniętych, mimo że Seminyak jest dobrze znanym obszarem turystycznym. Czasami nie było łatwo znaleźć miłego miejsca na obiad. Poza tym na Bali panuje pora deszczowa. Było gorąco i duszno i nie mogliśmy znaleźć jednej restauracji, która nie była zbyt droga. Włóczyliśmy się, aż już nie mogliśmy. Nie wiem, jak Julian może znieść ten upał? Nadal byłam dość poobita i byłam gotówa od razu położyć się na ziemi, oczywiście w cieniu. „Nie chcę więcej!” Powiedziałam ze łzami w oczach. Wciąż desperacko szukałem miejsca w cieniu i byłam bardzo przygnębiona. „Julian, już tego nie zniosę!” Wszystko bolało i miałam wrażenie, że natychmiast się rozpłynę. „Mam zawołać taksówkę?“, Julian się spytał. „Taaak…” powiedziałam i łzy napłynęły mi do oczu. „Chcę iść do domu… ​Julian, chcę iść do domu, proszę, chcę tylko do domu…” Kiedy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę, że nie mamy już domu. Nasze stare mieszkanie, które wyobrażaliśmy sobie jako dom, już nie istnieje i zaczęłam płakać. To wszystko było za dużo. Kambodża to za dużo. Wjazd do Indonezji był za dużo. Podróż na Bali to było za dużo… i gdyby wróżka zapytała mnie w tym momencie, czy chcę wrócić, złapałabym Juliana i powiedziałam tak. Ale nie było wróżki ALE Julian. Julian był i powiedział: „Zadzwonię teraz po taksówkę”. Zrobił to a ja uspokoiłam się. Po kolejnym bezużytecznym centrum handlowym znaleźliśmy uroczą małą klimatyzowaną kawiarnię. Zarezerwowaliśmy nocleg w pobliżu pól ryżowych w Ubud, gdzie było spokojniej i liczyliśmy na lepsze dni. Fajnie, że się mamy 😘
    🇬🇧
    The last nerve-wracking weeks have left their mark on us. In the first days in Bali I got a little sick and caught a cold. Luckily Julian stayed healthy, but we both needed time to get along again. Nevertheless, we tried to explore the area. We can walk a bit through the city we thought, haha! Like back then in Thailand, the small towns here were also extinct. Many restaurants and shops were closed even though Seminyak is a well-known tourist area. Sometimes it wasn't easy to find a nice place to stay. In addition, it is the rainy season here in Bali. It was very hot, very humid, and not a pleasant restaurant to be found anywhere that wasn't too expensive and not too funky. We wandered around until we just couldn't do it anymore. I don't know how Julian can endure this heat? I was still pretty battered and was ready to lie down on the ground right away, in the shade of course. "I don't want any more!" I said tearfully. I was still desperately looking for a place in the shade and was very depressed. "Julian, I can't take it anymore!" Everything hurt and I felt like I was about to dissolve. "Shall I call us a cab?" asked Julian. "Mhjaaa..." I said and tears came to my eyes. "I want to go home...Julian, I want to go home, please, I just want to go home..." As I said this, I realized that we don't have a home anymore. Our old apartment, which we kept imagining as home, no longer exists and I started to cry. It was all too much. Cambodia was too much. Entering Indonesia was too much. The trip to Bali was too much...and if a fairy had asked me at that moment if I wanted to go back, I would have grabbed Julian and said yes. But there was no fairy BUT Julian. Julian was there and said, "I'll call us a cab now."
    He did and I calmed down. After one more useless mall, we found a cute little air conditioned cafe. We booked accommodation near the rice fields in Ubud, where it was quieter and hoped for better days again. Nice that we have each other 😘
    Read more