Satellite
Show on map
  • Plan wyprawy

    July 29, 2018 in England ⋅ ⛅ 15 °C

    Decyzja zapadła już niemal rok temu. Po 15 latach koncentrowania się na wychowywaniu dzieci i tworzeniu małej stabilizacji, postanawiamy wrócić na szlak :-). Z dziećmi, rzecz jasna. Nie aż tak ambitnie jak niektórzy znani w internetach, podróżujący z kilkumiesięcznymi czy kilkuletnimi maluchami, nasze wędrowniczki mają 11 i 13 lat - i po prawdzie są zaprawione w boju na wielu kilkudniowych wycieczkach. Ale, żeby zacząć z przytupem, wybieramy trekking po Peru, ze szczególnym uwzględnieniem peruwiańskich Andów.

    Jako, że mamy alergię na wycieczki autokarowe i zwiedzanie w grupach 50-osobowych, na gwizdek pilota i pod dyktando KO-wca, nawet najbardziej entuzjastycznego, planujemy wszystko sami. Co prawda, po przemyśleniu, opcja wyczynowa, która najbardziej by nam odpowiadała, czyli wędrówka z namiotem i przemieszczanie się własnym (wypożyczonym) samochodem odpada, ze względów zdroworozsądkowych (czyli kompletną nieznajomość warunków, i, niestety języka hiszpańskiego). Dlatego wybieramy wersję "light", czyli samodzielnie - ale korzystając z bazy transportowo/noclegowej.

    Stawiamy na maksymalizację doznań lokalnych - transfery autobusami kursowymi, noclegi głównie w gospodach i u prywatnych gospodarzy a nie w hotelach, jedzenie w lokalnych restauracjach i kramach. Ale!! - woda tylko butelkowana :-))

    Na początek przegląd wszelkich dostępnych przewodników i internetowych stron podróżniczych (niestety, Lonely Planet rozczarowuje dość dokładnie, dużo dokładniejsze informacje można znaleźć na różnorodnych blogach). Z tego też powodu, postanawiamy dorzucić swoją cegiełkę, i opublikować nasz blog. Może nasze doświadczenia i pomysły też okażą się dla kogoś przydatne ;-)

    Przegląd literatury co nieco weryfikuje wstępne ambicje przemierzania Peru całkowicie poza utartym szlakiem, wygląda na to, że nie obejdzie się bez tradycyjnego "Gringo trail". Najzwyczajniej, nie bez powodu jest to najpopularniejsza droga turystyczna - po prostu wzdłuż niej znajduje się większość najciekawszych (i najbardziej znanych też) atrakcji. Wybierając, co chcemy zobaczyć zupełnie samodzielnie, i tak wytyczyliśmy sporą część drogi jak wielu przed nami. Ma to też swoje zalety, jak się później okaże - zdecydowanie największą bazę turystyczną, gwarantującą największą łatwość samodzielnego podróżowania.

    Plan nasz, w dużym skrócie, wygląda tak:

    1.08: Lot do Limy przez Barcelonę - niby Iberia, ale wykonywana przez Latam, wiec nie spodziewamy się super komfortu :-)) (zamówiony juz w lutym).

    2.08: Noc w Limie - i przesiadka do Talary/Mancory - tam 4 dni na plaży na wybrzeżu Pacyfiku, a w planie wycieczka po oceanie żeby zobaczyć wieloryby i wyprawa w poszukiwaniu lasów mangrowcowych

    6.08: Powrót do Limy - peruwiańskim autokarem....20h czy coś koło tego...I lot do Arequipy - wspinamy się na 2300npm, w zasadzie luzik. A od tego jak bardzo luzik zależy czy uderzymy do kanionu Colca oglądać (z góry) szybujące kondory, czy też udamy się spacerkiem po Arequipie :)))

    10.08: Lot do Cuzco (3400m npm) i galopkiem (lokalnym colectivo) do Pisac - 2900 m npm - tu zaczynają się schody, czy może Andy. I zobaczymy - albo aklimatyzacja plackiem w hotelu, albo wędrówki po okolicznych górach

    13.08: Powrót do Cuzco (3400) i dalsza aklimatyzacja

    15.08: Zaczynamy epicki trekking przez Lares do Machu Picchu - z polską przewodniczką Sylwią mieszkającą od lat w Peru, z lamami i koniem (na wszelki wypadek gdyby dzieci jednak pękły - a może my ;-))

    20.08: I tu się zaczyna improwizacja :). Mamy do wyboru (względnie do połączenia) jezioro Titicaca z pływającymi wyspami i noclegiem w lokalnych chatach, tęczową górę Ausangate, dżunglę w Maldonado, a na koniec powrót na wybrzeże i rezerwaty w okolicach Limy. 8 dni do zagospodarowania.

    Jak piszą we wszystkich poradnikach, loty i noclegi należy potwierdzać na bieżąco (oczywiście po hiszpańsku, ciekawe jak nam pójdzie przez rozmówki i google translatora). Trzeba być przygotowanym na wszelkiego rodzaju opóźnienia (nawet kilkudniowe) i problemy, ale jesteśmy pełni optymizmu że damy sobie rade. Z pomocą booking.com, air'b'n'b i, oczywiście, wujka googla ;-)
    Read more