Satellite
Show on map
  • Day 9

    Wreszcie góry - z morałem o prędkości

    August 3, 2020 in Scotland ⋅ ⛅ 6 °C

    Mimo, że wodospady piękne, ciągnie nas do gór - słoneczko świeci, ścieżki zapraszają - ruszamy przez las. W opinii zbiorowej - las jak las, trochę jak Biała, trochę jak New Forest, płaska szutrowa droga, lekko rozczarowujący ( jak na góry Szkocji oczywiście). I ciągnie się zdecydowanie za długo. W końcu wynurzamy się na otwartą przestrzeń, w bonusie trzeba pokonać wysokie na 2m ogrodzenie - testujemy zręczność. A tak po prawdzie, to trzeba było testować inteligencję, bo najbardziej pochylony segment ogrodzenia okazał się być bramką. Na naszą obronę mamy tylko to, że bramki nie przypomina, tylko pochyloną drabinę.

    I w końcu są - góry, i jeziorko - głównie na horyzoncie, ale jako że droga się wznosi, to czujemy się nimi otoczeni i we właściwym miejscu. Jako dodatkową nagrodę za ostatnim zakrętem (ostatnim zupełnie arbitralnie, mierząc dystans tylko) widzimy jeziorko, do którego planowalismy dojść. Ale tu aura krzyżuje nam plany ( i wspomaga zmęczenie tak po prawdzie), jako że wszystko wokół wyraźnie ciemnieje, temperatura spada, a wiatr się wzmaga. Dramatyzmu dodają ciemne chmury, które jak to zwykle w górach wyłażą zza szczytów, i nie tylko straszą deszczem, ale wyraźnie nim podlewają szczyty na zachodzie. Zaczynamy więc powrotny wyścig z chmurami, widząc jak ściana deszczu (a ulewa potężna) zbliża się nieuchronnie. Oczywiście, nabijamy się z BBC, że na dziś deszczu nie zapowiedzieli - a tu, zaskakująco, chmury wprowadziły korekcję kierunku, i zamiast na nas, suną bokiem :) i przeszliśmy dzięki temu suchą nogą i głową, a BBC musimy przeprosić za niewiarę.

    W drodze powrotnej na zakończenie przygoda mało sympatyczna. Zatrzymał nas, jak założylismy, optymistyczny autostopowicz, który myślał, że uda się mu zabrać w ścisku i bałaganie naszego auta. Pamiętni czasów stopa, zaczęliśmy zastanawiać się co i jak przestawić, kiedy chłopak doszedł kilka metrów do naszego auta, pokazuje zakrwawioną rękę i ubranie, i mówi: miałem wypadek...I rzeczywiście, jakieś 50 metrów wyżej, z drogi pokazuje nam swoje auto, którym spadł ze skarpy, minął drzewo o 30 cm, i wbił się w poszycie. Prawdę mówiąc, wbił się i zamaskował tak, że gdyby nie udało mu się z tego auta wyjść, nikt by go nie zauważył z drogi. A ci którzy zaczęliby go szukać nie wiedząc gdzie się rozbił mogliby spędzić godziny i dni przeczesując teren.

    Na szczęście wyszedł,na szczęście wygląda na to że rozcięty łokieć i wybity bark to jedyne uszkodzenia. Szybko okazuje się, że chłopak jest z Podhala, przyjechał do rodziny za pracą, a tu, jak sam mowi, nie dostosował prędkości do warunków...no ewidentnie nie dostosował. Oczywiście w tym akurat miejscu, i przez następne 10 km zasięgu nie ma, zabieramy więc go z nami na kemping, i dzwonimy na pogotowie .

    A tam mają nowe protokoły, i przepytują najpierw, oczywiście, z Covida. Więc ja mówię " był wypadek, jest poszkodowany" a pani mi się pyta czy ma temperaturę i dreszcze. Ja, że ma rozcięty łokieć, wybity bark i jest w szoku powypadkowym, a ona : czy kaszle i od jak dawna....Cyrk. Tak czy inaczej zarządziła przyjazd karetki, która dociera do nas po jakiejś godzinie, w sumie równocześnie z policją i rodziną chłopaka. Pogotowie oglada, przepytuje ( już na szczęście nie z Covida), mierzy, zagląda i ocenia ( wygląda na to, że większych obrażeń nie ma). Będzie mógł o tym wnukom opowiadać. My mamy wolne, policjant z chłopakiem jadą szukać auta, a rodzina zastanawia się jak zorganizować wyciągnięcie wraku. Życzymy im powodzenia, i znikamy - na szczęście wygląda na to że skończy się na strachu i stratach finansowych...
    Read more