Satellite
Show on map
  • Day 2

    Atak szczytowy

    August 29, 2020 in Wales ⋅ ⛅ 12 °C

    Rano budzą nas chmury i wiatr tak silny, że nie sposób zagotować wody na herbatę. Po krótkich pertraktacjach mniej wyczynowa część drużyny wygrywa, i wyciągamy z bagażnika namiot rozmiarami dostosowany do pogody w UK.

    Okoliczności przyrody nadal są wspaniałe, i widok z namiotu (dowolnej wielkości) zachwyca.

    Wiatr wzbiera, chmur przybywa, BBC prognozuje jutro dużo bardziej sprzyjający dzień, ale - po pierwsze, kto by tam wierzył BBC, po drugie, jak dziś się nie uda, jutro będzie druga szansa ( jak widać, podejście mamy dość ostrożne, nauczeni doświadczeniem).

    Jeszcze tylko śniadanie, jeszcze tylko ogarnięcie obozowiska i już o 1 po południu wyruszamy na trasę :). Krótki dojazd do Rhyd-ddu ( zgodnie ustalamy, że to w zasadzie Rytro - wszystko się zgadza, stacja kolejowa jest, góry są, i początek szlaku też - brakuje tylko spożywczego i poczty) i zaczynamy walkę.

    Jest pięknie - ścieżka trochę kamienista, trochę kręta, wije się delikatnie w górę, i zarówno trasa przed nami, jak i krajobrazy dookoła zadowalają najbardziej wymagających. Miejscami trasa prowadzi strumykiem - więc jest zabawa - miejscami po grzęzawisku - ale w zasadzie nic to w porównaniu ze Szkocją - i bardzo szybko docieramy do grani.

    A tam taki wygwizdów, że brakuje kurtek, polarów, czapek i rękawiczek - wciągamy na siebie co się da, ale wszystkiego mało. Szczyt tonie w chmurze ( a jakże!) więc nie wiadomo jak długo trzeba będzie marznąć... Idealny pokaż jak s górach pogoda może się nagle załamać, i dlaczego w słoneczny dzień trzeba brać kurtki puchowe (których oczywiście nie mamy. Człowiek uczy się na błędach - ale Snowdon ma ledwie 1085 mnpm, a nie, dajmy na to, ponad 4000! Kto by przypuszczał...)
    A grań staje się coraz bardziej wyczynowa, i urwisko zaraz obok, na wyciągnięcie ręki albo... nieostrożne postawienie stopy. Dzielnie wspinamy się coraz wyżej, mimo, że miny niektórych są mocno nietęgie. Tak po prawdzie,to jakieś łańcuchy by się przydały, czy liny poręczowe... Na szczęście mijamy innych wspinających się i wracajacych, bo prawdę mówiąc miejscami można się zastanawiać czy aby na pewno jesteśmy na trasie.

    I nagle mgłą się rozsnuwa, i okazuje się, że w zasadzie szczyt jest tuż tuż, za następnym podejściem. I to szczyt prawdziwy, z nie żadne oszukaństwo - z tabliczką, cokolikiem, zamknięta kafejka (Covid, oczywiście) i kolejką do cokolika jeśli ktoś ma ochotę uwiecznić te chwilę na zdjęciu.

    Udało się! Bez haków, raków i czekana, ( choć po powrocie czytamy na tablicy informacyjnej, że tak po prawdzie to zalecają...), w dobrym czasie, i że strat własnych tylko całkowicie wymarznięci. Snowdon zdobyty, korona wysp brytyjskich zdobyta, i co tu teraz dalej robić??
    Read more