Satellite
Show on map
  • Day 2

    Południowym wybrzeżem na koniec Anglii

    April 30, 2022 in England ⋅ ☁️ 12 °C

    Plan wyprawy ustalamy jak zwykle zgodnie z prognozą pogody. A, że BBC uprzejmie donosi, że jedynie w dniu dzisiejszym będziemy widzieć słońce, wypada to niecodzienne w Kornwalii zjawisko wykorzystać. Planujemy zatem wycieczkę wybrzeżem szlakiem atrakcji turystycznych - Mount St Michael, Minnack Theatre, no i tytułowy Lands End. Tyle tylko, że jak się okazało plany należy konfrontować z rzeczywistością.
    Na przystanek pierwszy - Mount St Michael - udało się nam dotrzeć, zupełnie przypadkowo, w idealnym czasie, w czasie najniższego odpływu. Na wyspę, i pod klasztor, można było zatem dotrzeć łatwo i zupełnie suchą nogą. I...ani kroku dalej, bo wyspę zamknięto z powodu ślubu siostrzenicy właściciela wyspy. Powtórzę - wyspa, z opactwem i podegrodziem, ma prywatnego właściciela ...
    Pozostał nam zatem tylko spacer po plaży, z przeskakiwaniem strumyków i rzeczek (nie do końca udanym, ku uciesze kibiców), obgadywanie gości weselnych, i jedzenie pierogów kornwalijskich z widokiem na klasztor.
    Zwiedzanie przystanku drugiego, Minnack Theatre, czyli amfiteatru wykutego w skale z widokiem na ocean, zakończył się równie spektakularnym niepowodzeniem. Z parkingu, z nieziemską cierpliwością i iście angielskim opanowaniem odesłała nas pani kierująca ruchem. W zasadzie nie powinno nas tam być, bo od pierwszego skrętu tablice wielkie jak stodoła, że wstęp tylko za uprzednią rezerwacją. Za to wolno odwiedzić plażę nieopodal, a kto bardziej ambitny, powspinac się na coastal path, z przepięknymi widokami. Decydujemy się zatem odwiedzić plażę, a tu kolejna niespodzianka. Za parking przyjmowana jest opłata tylko w monetach, nie ma żadnej innej opcji. Co prawda, jak to w Kornwalii, nie ma ani zasięgu telefonu, ani internetu, więc ma to sens - ale co z tego, skoro dla nas to całkowicie nieosiągalne.
    Na szczęście, nieoceniona Ania nosi że sobą prywatny bank, i w dwudziestopensowkach uzbierała 2x£2.30.
    Plaża jest zupełnie obłędna, ze złotym piaskiem, i niebiesko-zielonym morzem, które mimo wczesnowiosenne temperatury wzywa (niektórych nawet skutecznie).
    Kiedy część ekipy rozgrywa intensywnie piłkę plażowa,babcie decydują się na spacer po klifach. I, ambitnie, zamiast szukać ścieżki opisanej jako ŁATWY DOSTĘP postanawiają zdobyć powyższe klify w ataku bezpośrednim. Mimo korzeni, głazów, pnączy i butów na koturnie. Wysiłek uwieńczony sukcesem, i nagrodą, jako, że z klifu otwiera się widok na kolejną zatoczkę, z jeszcze piękniejszą plaża, bardziej intensywnym morzem, i całkowicie bez dostępu. Jest to jakaś rekompensata za brak wizyty w amfiteatrze...
    I na koniec Lands End, gdzie jak twierdzi Maddie, są najwspanialsze lody, na które już od rana wszyscy ostrza sobie żeby. Ale zgodnie z motywem przewodnim dnia dzisiejszego - docieramy za późno, wszystkie sklepy i lodziarnie pozamykane, a do tego maszynka parkingowa domaga się 2x£3 w monetach, a tego już nawet portmonetka Ani nie pomieściła. Więc tylko galopem do brzegu,, zdjęcie południowo-zachodniego krańca Anglii, i uciekamy.
    Żeby całkiem nie stracić twarzy, dodajemy przystanek czwarty, St Ives, gdzie mamy nadzieję uda się kupić lody i kawę na zakończenie dnia. St Ives jest bardzo malownicze, lodziarnia otwarta, i nie tylko 37 smaków lodów, ale i kawa i lody bezmleczne. Za to dostępu broni sto stromych schodów przez wąskie zaułki, i stada żarłocznych mew, polujących (niestety, skutecznie) na rzeczone lody. Ale z pominięciem utraty jednej gałki lodów na rzecz mew, i utraty ducha przez część ekipy na widok schodów, udaje się odnieść sukces na zakończenie dnia i wycieczki, i wrócić do domu zdecydowanie z tarczą.
    Read more