- Show trip
- Add to bucket listRemove from bucket list
- Share
- Day 6
- Thursday, July 28, 2022 at 3:35 PM
- ⛅ 28 °C
- Altitude: 366 m
SloveniaBovec46°19’30” N 13°33’12” E
Pontonem przez bystrza

Rozczarowani pogoda w Austrii, i lekko wkurzeni na prognozy, przeprawiamy się niczym Hannibal przez Alpy do Włoch i dalej do Słowenii. Ale najpierw przygotowanie teoretyczne, bo choć nie mamy słoni, mamy automatyczna skrzynie biegów, i trochę nas niepokoi brak informacji w jaki sposób hamować nią silnikiem. Zaskakująco, googlowi długo zajmuje znalezienie konkretnej odpowiedzi - najpierw dowiadujemy się wszystkiego niemal o charakterystyce ogólnej automatycznej skrzyni biegów, jej zaletach, typach i różnicach wśród producentów. Dowiadujemy się również że te nowoczesne "zazwyczaj same włączają hamowanie silnikiem". Hmmm. Trochę mało jak na alpejskie serpentyny. W końcu po pół godzinie pracy detektywistycznej udaje się zdobyć potwierdzenie, że tak, nasza skrzynia będzie hamować, a do tego wspomagać kierowcę na 10 innych sposobów, więc uspokojeni ruszamy. Jak się okazuje, nasze dociekania były jak najbardziej na miejscu, bo po stronie włoskiej kanion jest dużo stromszy, drogi dużo węższe, a serpentyny....ech...to są naprawdę szokujące serpentyny, w dodatku często tak wcięte w zbocze, że zupełnie nie widać co czeka po przejechaniu zakrętu, a niekiedy także w trakcie. Za to widoki są obłędne, i warte stresu. Nie tylko ściany wąwozu, koryto (niestety prawie zupełnie wyschłej) rzeki, tu i ówdzie wodospady i jeziorka - ale też konie, widowiskowo pasące się na zboczu, i... wanna.
Wśród ochów i achów zjeżdżamy do włoskiej Pontebby, gdzie od razu można odczuć zupełnie inna atmosferę, architekturę i tempo życia. Tym razem tylko przejeżdżamy - i dalej, przez Alpy, przeprawiamy się do Słowenii. Tu również całkowita zmiana krajobrazu i zabudowy. Niesamowite, jak pomimo bliskości położenia, te trzy kultury zdają się zupełnie nie przenikać. Całkowity podział fazowy.
Po zaledwie 60km (choć zajęło to nam niemal 2h) docieramy do zalanego słońcem Bovaca, nad rwistą, choć o niskim stanie wody Sočę, której bystrza mamy pokonać tratwa. Czyli, w nowoczesny sposób, pontonem. Spływ organizuje mała firma lokalna, gdzie zatrudniają się najwyraźniej młodzi ludzie z całego świata. W naszej ekipie instruktorami są Bułgarka, Niemiec i Chillijka - i wszyscy zgodnie bardzo im zazdrościmy trybu życia. Po zaopatrzeniu się w ekwipunek i ubranie do spływu (pianki, buty i kaski, wszystko dobierane na oko), spuszczamy pontony na wodę - i wiuuu. Rzeka kręci i pieni się na kamieniach, ściany wąwozu majestatycznie wznoszą się dookoła, dzieciaki z brzegu zazdroszczą aż piszczy. I jedziemy! Po drodze zapowiedziane bystrza, kąpiele w nieprawdopodobnie przejrzystej (i zimnej!!!) wodzie, skakanie ze skał, i zjeżdżanie z pontonu do wody jak w parku wodnym. Słowem - super! I wszystko zostanie w pamięci, bo nie sposób robić zdjęć kiedy nie dość, że walczy się z nurtem, to jeszcze co i rusz ląduje z impetem w głębinach.
I tylko smutno, że instruktorzy mówią, że wody w tym roku o dwa metry mniej niż zazwyczaj, że deszczu nie było od maja, i zenie wiadomo, jak długo jeszcze takie spływy będą możliwe...Read more