Satellite
Show on map
  • Day 13

    Góra Stołowa po norwesku

    August 10, 2023 in Norway ⋅ ☁️ 11 °C

    Góra Stołowa, czyli Pulpit Rock, czyli Preikestolen. Miejsce pielgrzymek turystycznych, zdjęć z pierwszych stron folderów reklamowych i broszur biur turystycznych.

    Był to tez jeden z punktów programu naszej wycieczki, i z niecierpliwością sprawdzaliśmy prognozę pogody, która przewidywała przejaśnienie i słońce dziś pod wieczór. A tu niespodziewanie błękit nieba i promienie słoneczne zaczęły się przebijać już koło południa, stwierdziliśmy więc, że bardziej ufamy własnym oczom niż prognozom regionalnym, i wyruszyliśmy licząc na korzystny rozwój sytuacji.

    Nie my jedyni - po kilku dniach ulewy, kiedy każdy przebierał nogami w oczekiwaniu na poprawę pogody i możliwość wyjścia na szlak, pierwsze promienie słońca podziałały jak trąbka sygnałowa na wszystkich turystów w okolicy.

    Tuż po zjechaniu z drogi powiatowej, a może nawet wojewódzkiej, na serpentyny prowadzące do obozu bazowego, czyli w naszym przypadku parkingu, okazało się, że prawdę mówił właściciel kempingu. Pogoda po drugiej stronie fiordu może być całkiem inna… Zatem zamiast krótkich spodni pobrać kolejny oblekamy się w wiecznie już wilgotne ubrania przeciwdeszczowe, i ruszamy kłusem pod górę, żeby wyprzedzić tłumy, i licząc na to, ze słońce nas dogoni po drodze.

    I dogoniło! Mimo, że kłusowaliśmy dzielnie, tym razem wyszukując dogodnej drogi nie tule wśród kamieni, co wśród tłumów godnych Krupówek. A w kłusie mijaliśmy krajobrazy choć inne od tych w dolinie trolli - bardziej przyjazne, zbocza gór łagodniejsze, podmokłe łąki intensywnie zielone i poprzerastane wrzosami, a wśród nich rozrzucone kapryśnie głazy i kamienie - to także zadziwiająco urokliwe, i jednak pełne surowego piękna zaklętego we wszechobecnych szarych skałach.

    Z podmokłych łąk przeszliśmy już tradycyjnie we wspinaczkę po kamiennych rumowiskach, która doprowadziła nas nad skalny płaskowyż, nadal pnący się spiralnie w górę. Tenże płaskowyż, poprzecinany strumieniami, jeziorkami i mini- wodospadami, urywa się nagle z jednej strony, kończąc pionowym klifem, 600m prosto w dół do Lysefiordu.

    Każdy kto dotarł milknie w zadziwieniu i podziwie, ostrożnie sprawdza, jak blisko może podejść do krawędzi, żeby zrobić to jedno, jedyne niepowtarzalne ujęcie, najlepiej tak, żeby oszukać rzeczywistość i udawać, że te wysokości zdobyło się jak prawdziwy odkrywca - w pojedynkę.

    A tu rzeczywistości oszukać nie sposób, i do zdjęć na krawędzi klifu kolejka, jak po czekoladę i pomarańcze.

    Ale i tak jest pięknie, wysokość urwiska zapiera dech w piersiach, widok na Lysefjord w jedną stronę a na wyspy i Stavanger w drugą co chwilę niknie w chmurach i wynurza się opromieniony słońcem wprawia w zachwyt, a radość z chwilowego zakończenia pory deszczowej dodatkowo dodaje smaku wędrówce.
    Read more