• Rzeka wśród wypalonej ziemi

    1. mai, Forente stater ⋅ ☀️ 20 °C

    Nazwa Arizony wywodzi się ponoc ze słowa "alĭ ṣonak" w azteckim języku O'odham oznaczającego "małe źródło". Hmmm. Naszym zdaniem dużo bardziej pasuje "arid zone", czyli "strefa wypalona słońcem".
    Tym niemniej mały, a nawet duży "strumyczek" tu płynie, ale pomimo całej swojej potęgi niewiele poprawia nawodnienie okolicy. Choć podejmowane są próby. W Page, gdzie się zatrzymujemy, wybudowano olbrzymią zaporę (choć pewnie chronologia odwrotna, najpierw zapora potem Page). I dzięki temu mają cudownie malowniczy zalew, z przystanią, spływami, i całą wodną rekreacją, a nawet parkiem narodowym - Glen Valley, czyli dolina w dolinie, w samym centrum pustyni. A w Page, oddalonym od tamy o 2 mile, i suchym jak pieprz, co krok stoją przysypane piachem motorówki, a wzdłuż drogi pustynnej surrealistyczne warsztaty szkutnicze i bardzo suche doki.

    Za to wszędzie gdzie spojrzeć skały o fantastycznych kształtach - część jak olbrzymie babki z piasku, część sterczy w górę jak samotne kolumny czy baszty, a część ciągnie się przez caly horyzont. Niesamowite jest też to jak wystrzeliwują w górę z całkiem płaskiej równiny, i jak wszystkie są idealnie płaskie i wyrównane na tym samym poziomie tylko kilkaset metrów wyżej.
    Choć jałowa, wysuszona i wypalona słońcem Arizona jest po prostu zjawiskowo wręcz piękna.
    Les mer