• W poszukiwaniu źródeł rzeki dziewiczej

    3 maj, Förenta staterna ⋅ ☁️ 11 °C

    Zion park, czyli biblijna góra Syjon. Dlaczego w Utach? Trudno powiedzieć...Ale charakter biblijny został utrzymany wiernie, jest triada Patriarchów (Abraham, Izaak i Jakub), jest podest aniołów, syn marnotrawny i kopuła tabernakulum.
    A my zgodnie z przekonaniami pomijamy szlaki biblijne, i, ubrani w skafandry bez mała kosmiczne, wybieramy się wgłąb kanionu szukać źródeł rzeki dziewiczej. Choć może to zgodnie z tematem rzeka dziewicy???
    Tak czy inaczej, zrywamy się przed świtem, żeby po pierwsze znaleźć miejsce na parkingu (tryb prywatny niestety to już przeszłość), a po drugie, i co najmniej równie ważne, wyruszyć na szlak jako jedni z pierwszych i jeszcze o świcie nielicznych. Od początku widać, że nie będzie to łatwe, do Zion jedziemy w sznurze aut, na parkingu o 6:45, 15 min przed otwarciem parku, 70% miejsc jest zajętych, a do parkowego autobusu kolejka jak na Machu Picchu. Na szczęście autobusy jadą jeden za drugim, i zabiera nas już trzeci (tacy byliśmy dzielni!). I na szczęście tylko co czwarty pasażer jest w akwacie, więc może na rzece nie będzie strasznego tłoku.
    Początkowo wyprawa grupowa jest nawet pomocna - nie ma żadnych znaków oznaczających szlak, a że nikt nie zabrał mapy (w końcu idziemy wzdłuż rzeki, nie da się zgubić, prawda? Prawda??) to pytające wzajemne spoglądanie na innych i pełne zrozumienia kiwanie głowami utwierdza nas w przekonaniu, że należy ruszyć betonową alejką wzdłuż rzeki.
    I rzeczywiście, alejka się kończy po ok km, ewidentnym płaskim zejściem do rzeki. Znaków nadal nie ma. Porozumiewamy się wzrokiem z innymi, kiwamy głowami, wchodzimy. Od razu budzi się duch wspólnoty, wszyscy tak samo nic nie wiedzą, wszyscy tak samo próbują utrzymać równowagę, i uczą się w praktyce jak używać długich kijów w które nas wyposażono.

    W duchu wspólnoty, życzliwości, wzajemnych życzeń powiedzenia i zapewnień, że wyglądamy świetnie i radzimy sobie wspaniale, wzajemnie robimy zdjęcia i ruszamy. Ale inni nie wiedzą, że naszym celem jest przywrócenie ustawień prywatnych, i jak najszybsze wysforowanie się na przód. Nasz autobus wyprzedziliśmy już na pierwszej prostej, ale przed nami jeszcze dwa!
    Ruszamy. Woda jest nieprawdopodobne przejrzysta, rwąca jak nie przymierzając górski potok, bystrzyca za bystrzycą, a kamienie piekielnie śliskie.
    Sięga nam po kostki, po kolana, po uda, po pas! Staje się jasne, że kosmiczne skafandry nie były takim złym pomysłem.
    Po pierwszych 500 m wyprzedzamy autobus drugi, po kilometrze ostatnie niedobitki pierwszego. Tętno jakies 250, ale było warto!

    I teraz jeszcze tylko 7km przed siebie, bez znaków, bez spojrzeń i kiwania głowami, i bez mapy - zupełnie nie wiedząc kiedy w zasadzie szlak się kończy (a tylko pierwsze 7km wolno iść). GPS szaleje, ściany kanionu wysokie i tajemnicze i nic nie chcą doradzić. Nic to, idziemy. Przecież idąc wzdłuż rzeki nie da się zgubić!

    Zgubić może nie, ale rzeka staje się coraz bardziej dzika, coraz bardziej groźna, a przeprawy coraz mniej oczywiste i tak po prawdzie wyglądają na lekko niebezpieczne. Juz prawie tracimy ducha, ale na szczęście z górnego biegu rzeki też wyruszyli wędrowcy. I przy spotkaniu potwierdzają, że to nadal szlak, i że źródła już nie daleko, i choć nie ma znaków to nie sposób je przeoczyć.
    I rzeczywiście, po odcinku wyczynowym rzeka się uspokaja, i po kolejnym kilometrze z zza zakrętu wyłania się rajska dolinka, niedostępne dotąd ściany kanionu nagle pokrywają krzaczki i nawet małe drzewka, a dla dopełnienia klimatu z jednej ze ścian bije źródełko a nawet cały zestaw źródełek w formie wodospadu. Całość rozświetla słońce wznoszące się teraz dokładnie nad kanionem i brakuje tylko jabłka i węża.
    Sycimy oczy, odpoczywamy, i...zawracamy .
    Powrót jest dokładnie tak samo wyczerpujący jak wędrówka w górę rzeki, nurt równie rwący a kamienie śliskie. Za to my, choć mocno zmęczeni, pomykamy po rzece jak profesjonaliści, i z wyższością spoglądamy na tabuny amatorów którzy zapełnili dolne rejony przeprawy.
    A rzeka w tym tłumie, niestety, straciła całą swoją dziewiczość, woda z przejrzystej zrobiła się brunatno-szara, ptaki i motyle całkiem pouciekały. Uciekamy i my, wykończeni ale naprawdę zadowoleni z dnia.
    Läs mer