• Jak ekumenika przegrała z komunizmem

    August 25 in Romania ⋅ ☀️ 16 °C

    Historia krótka ale za to smutna. Rumunia, jak na każdym kroku, a zwłaszcza po kopułach wież kościołów widać, jest maksymalnie wielokulturowa, i wielowyznaniowa. I tak było od stuleci, kiedy nie tylko najeźdźcy przywozili swoje wyznania i obrzędy, ale także osiedlali się tu odszczepieńcy prześladowani w innych krajach (albo i lokalnie) a także, z czasem, tworzyły się nowe odłamy, kiedy różne nurty przenikały się po sąsiedzku i w efekcie scalały.
    Tak też stało się w Bezidu Nou, wiosce tak inkluzywnej, że drogowskaz podaje nazwę nie tylko w dwóch językach, ale także, na wszelki wypadek, w czymś co przypomina windings.
    Osada założona została w XVI w, i mieszkali w niej, w 169 domostwach, sabatarianie, kalwini, katolicy, prawosławni, grekokatolicy, żydzi i unitarianie.
    Od 1667 przekazywali sobie budynek kościoła (zapewne nie do końca dobrowolnie) i stopniowo przebudowywali z drewnianego na kamienny - najpierw kalwini od sabatarian, potem w 1729 katolicy, w 1818 unitarianie, a w 1868 sabatarianie zdecydowali że jest im bliżej do żydów i wspólnie z tymi ostatnimi wybudowali synagogę. Jeszcze w 1939 prawosławni dostawili swój kościół, i wszyscy żyli we względnej zgodzie i zadowoleniu.
    Aż do 1980, kiedy partia zadecydowała, że dość tego dobrego, postawiła tamę na rzeczce i zalała Bezidu Nou z 169 domostwami (uprzednio ewakuowawszy mieszkańców, nie zważając zupełnie na ich wielokulturowe protesty).
    Powstało bardzo malownicze jezioro, z wystającymi nad wodę kikutami drzew, i sterczącą wieżą kościoła katolickiego, która przez dwie dekady opierała się żywiołom. Kiedy zapadła się w głębiny jeziora, wysiedlona społeczność na pamiątkę ufundowała ścianę płaczu, skansen, i, oczywiście, wieżę dzwonniczą.
    Na którą można wspiąć się po wyjątkowo stromych schodach, i jeśli nie połamie się na nich nóg, podziwiać dzwon i widok na jezioro z wysokości.
    Read more