Dzień zaczynamy od wędrówki do wodospadów, jest gorąco i mam wrażenie, że nie może być bardziej wilgotno. Wszystko jak to w Indiach jest duże, wielkie drzewa, motyle wielkości pięści, ciemne czarno granatowe, pająki zwisające z drzew też spore. Szum wodospadów, odgłosy owadów są tak głośne, że trudno rozmawiać. Wzdłuż rwącego potoku ukryte są w drzewach campy medytacji i jogi. Potem spędzamy czas nad Gangesem, idziemy razem z krowami, psami przez długi wiszące most, który się kołysze. Nikt nikogo nie popędza, nikt nie przegania ani krów ani psów. Psy są bardzo łagodne, tutaj całkiem dobrze odżywione. Krowy nie zwracają na ludzi uwagi. Wzdłuż Gangesu położonych jest wiele aszramów ( miejsca do medytacji i nauki), mniejsze i większe, niektóre udostępnione dla turystów. Uliczki pełne lokalnych towarów, zauważamy sporo rzeczy z Nepalu. Nie ma w ogóle tzw. "plastikowej chinszczyzny". Na uliczkach Rishikesh mijamy jedna za drugą szkoły jogi, medytacji, sztuki ayurwedy. Czujemy wyjatkowość tego miejsca. Fajnie byłoby przyjechać na miesiąc kursu medytacji i jogi😀Les mer