Satellite
Show on map
  • Day 2

    Wybrzeżem do St Davids

    April 7, 2023 in Wales ⋅ ☁️ 11 °C

    Pogoda dotrzymuje słowa, dlatego zaraz po śniadaniu (czyli koło 11…) ruszamy do St Davids, a dokładniej do parkingu w Solvie, skąd coastal path poprowadzi nas dookoła półwyspu, w centrum którego położone jest St Davids. W wybranym przez nas punkcie, w zależności od czasu i kondycji, odbijemy z wybrzeża do centrum, i złapiemy powrotny autobus do Solvy.

    Zaraz na starcie wpadamy w konflikt z nawigacją satelitarną, która z uporem chce nas prowadzić dróżkami głównie dla bydła. Zapewne w rozliczeniu jest o 10 m bliżej. Tym niemniej, ponieważ wczoraj zaufaliśmy jej bezkrytycznie, i ostatnie kilka kilometrów jechaliśmy z duszą na ramieniu czy wpadniemy na traktor, krowę czy kamień, dziś mówimy nawigacji stanowcze nie i drogą główna kategorii c jedziemy objazdem przez Pembroke. Nadrabiamy rzeczone 10m, i przy okazji przeprowadzamy zwiad taktyczny, bo słyszeliśmy ze w Pembroke jest obłędny zamek. Podjeżdżając zgadujemy która z widocznych wieżyczek może do niego należeć, ale żadna prawdę mówiąc nie prezentuje się imponująco. Jest za to wielki parking - czyżby zwyczajem angielskim z rozpadniętej wieży rozdmuchali atrakcję turystyczną? Jednak nie. Kolejny zakręt, i aaaaaaaach, jest, no w istocie obłędny i imponujący, trzeba będzie jeden dzień przeznaczyć na zwiedzenie…

    Dalej przez mosty nad fiordami, i z góry zjazd do fantastycznej zatoki, która najwyraźniej jest enklawą surfingowców. Jeszcze jeden podjazd, jeszcze jeden zjazd, i wjeżdżamy na parking przy porcie w Solvie. Najpierw logistyka - sprawdzamy o której i skąd jadą autobusy. Rozkład jazdy jest, wszystko pięknie napisane, powrót z St Davids mamy zapewniony. Zatem - na szlak!

    Ścieżka prowadzi z samego portu, wzdłuż brzegu zatoki, z każdym krokiem otwiera się lepszy widok na ocean (a może morze irlandzkie??). Pierwsze kilkaset metrów jest naprawdę trudne, w końcu co trzy kroki trzeba się zatrzymać żeby uwiecznić krajobraz. Dopiero kiedy zmysły się nasycą i uodpornią troszkę na piękno natury nabieramy tempa. I przez kolejne 10 km raz w górę, na szczyt klifu, a raz stromą ścieżką do dna fiordu wcinającego się w klif. Słońce grzeje, gorse (kolcokrzew) nasyca powietrze wanilią i migdałami, a ptaki różnej maści wydzierają się jak chyba tylko wiosną jest możliwe. A na szlaku nie ma prawie żywej duszy, czyli pięknie. Co prawda, krajobrazy raczej spokojne, klify malutkie, i w porównaniu z takim np Dorset dramatyzmu zdecydowanie mniej, ale wrażenie jest bardzo wakacyjne.

    W tej całej sielance z błogostanu wytrąca nas tylko jedna myśl - czy sprawdziliśmy czy parkingu nie zalewa kiedy przychodzi przypływ???? Raczej nie mamy ochoty oglądać naszego pojazdu dryfującego w kierunku otwartego morza, jak niekiedy w Anglii może się zdarzyć. Ponieważ ta konstatacja nachodzi nas na dnie fiordu, kolejne podejście pokonujemy galopem, do światła, do przestrzeni, i do (wcale nie pewnego) sygnału sieci komórkowej. Na szczęście sygnał jest, można sprawdzić informację, że co prawda rzeczywiście w czasie przypływu można łódki wodować bezpośrednio z parkingu, ale samego parkingu nie zabiera (no, chyba,że wyjątkowo wysoki przypływ, taki raz na sto lat). Uspokojeni, ruszamy dalej :-)

    Późny początek dnia daje się we znaki, żeby zdążyć na autobus wybieramy wcześniejsze zakończenie wędrówki, a nie ambitne obejście całego półwyspu. Planowo odnajdujemy w St Davids przystanek autobusowy, odczekujemy swoje na planowy przyjazd, ale… naszego autobusu brak. Podjeżdża za to zupełnie inny, i kierowca ze współczuciem mówi - dziś wielki piątek, ten nie jeździ - witamy w Walii! Nie ma wyjścia - wracamy z buta, dobrze, ze nie wybraliśmy ambitniejszej opcji!!!
    Read more