A short but fine adventure by 4 x 8 nog Read more
  • 5footprints
  • 1countries
  • 6days
  • 36photos
  • 1videos
  • 540kilometers
  • Day 1

    Samotność na wiosennym szlaku

    April 6, 2023 in Wales ⋅ 🌙 8 °C

    Przychodzi taki czas w życiu rodziny pingwinów, że młode opuszczają gniazdo. A, nie, zaraz. W tym konkretnym przypadku młode stanowczo stwierdziły, ze gniazda nie opuszczą, a dokładniej, to starsze pokolenie może sobie jechać na wycieczkę, proszę bardzo, ale one nigdzie się z gniazda nie ruszą. I już. Żadne obietnice nowych krajobrazów, nowych miejsc, zamków, lodów, mieszkania w hotelu - nic nie zmieni ich zdania. Nie było wyjścia, zaprowiantowaliśmy gniazdo, pomachaliśmy młodym, i ruszyliśmy na szlak samotnie.
    Też nie do końca, bo sądząc po korkach na autostradach, ruszyło z nami 3/4 Londynu i pół Portsmouth. W końcu długi wiosenny weekend, a pogoda przypomniała sobie, że rzeczywiście wypada włączyć program „wiosna”. Tylko dlaczego wszyscy wpadli na pomysł żeby jechać akurat M4 do Walii??

    W korkach zatem docieramy do celu, zamiast wczesnym popołudniem to późnym wieczorem. Lekka pociechę stanowi okoliczność, że tym razem wybraliśmy opcję luksusową, i zamiast z namiotem na kempingu zatrzymujemy się w hotelu ze wszystkimi wygodami, wiec nawet kolację da się zorganizować po dotarciu na miejsce. Hotel zgodnie z obietnicą broszury reklamowej prezentuje się bardzo majestatycznie, tym bardziej ze jest w zaadaptowanej posiadłości ziemskiej. Dwór góruje nad okolicą, przed wejściem iście rzymskie kolumny, a zaraz za murem ruiny opactwa. Cóż, może choć trochę młode pożałują decyzji…

    PS zdjęcia z opactwa pojawią się dnia ostatniego :-)
    Read more

  • Day 2

    Wybrzeżem do St Davids

    April 7, 2023 in Wales ⋅ ☁️ 11 °C

    Pogoda dotrzymuje słowa, dlatego zaraz po śniadaniu (czyli koło 11…) ruszamy do St Davids, a dokładniej do parkingu w Solvie, skąd coastal path poprowadzi nas dookoła półwyspu, w centrum którego położone jest St Davids. W wybranym przez nas punkcie, w zależności od czasu i kondycji, odbijemy z wybrzeża do centrum, i złapiemy powrotny autobus do Solvy.

    Zaraz na starcie wpadamy w konflikt z nawigacją satelitarną, która z uporem chce nas prowadzić dróżkami głównie dla bydła. Zapewne w rozliczeniu jest o 10 m bliżej. Tym niemniej, ponieważ wczoraj zaufaliśmy jej bezkrytycznie, i ostatnie kilka kilometrów jechaliśmy z duszą na ramieniu czy wpadniemy na traktor, krowę czy kamień, dziś mówimy nawigacji stanowcze nie i drogą główna kategorii c jedziemy objazdem przez Pembroke. Nadrabiamy rzeczone 10m, i przy okazji przeprowadzamy zwiad taktyczny, bo słyszeliśmy ze w Pembroke jest obłędny zamek. Podjeżdżając zgadujemy która z widocznych wieżyczek może do niego należeć, ale żadna prawdę mówiąc nie prezentuje się imponująco. Jest za to wielki parking - czyżby zwyczajem angielskim z rozpadniętej wieży rozdmuchali atrakcję turystyczną? Jednak nie. Kolejny zakręt, i aaaaaaaach, jest, no w istocie obłędny i imponujący, trzeba będzie jeden dzień przeznaczyć na zwiedzenie…

    Dalej przez mosty nad fiordami, i z góry zjazd do fantastycznej zatoki, która najwyraźniej jest enklawą surfingowców. Jeszcze jeden podjazd, jeszcze jeden zjazd, i wjeżdżamy na parking przy porcie w Solvie. Najpierw logistyka - sprawdzamy o której i skąd jadą autobusy. Rozkład jazdy jest, wszystko pięknie napisane, powrót z St Davids mamy zapewniony. Zatem - na szlak!

    Ścieżka prowadzi z samego portu, wzdłuż brzegu zatoki, z każdym krokiem otwiera się lepszy widok na ocean (a może morze irlandzkie??). Pierwsze kilkaset metrów jest naprawdę trudne, w końcu co trzy kroki trzeba się zatrzymać żeby uwiecznić krajobraz. Dopiero kiedy zmysły się nasycą i uodpornią troszkę na piękno natury nabieramy tempa. I przez kolejne 10 km raz w górę, na szczyt klifu, a raz stromą ścieżką do dna fiordu wcinającego się w klif. Słońce grzeje, gorse (kolcokrzew) nasyca powietrze wanilią i migdałami, a ptaki różnej maści wydzierają się jak chyba tylko wiosną jest możliwe. A na szlaku nie ma prawie żywej duszy, czyli pięknie. Co prawda, krajobrazy raczej spokojne, klify malutkie, i w porównaniu z takim np Dorset dramatyzmu zdecydowanie mniej, ale wrażenie jest bardzo wakacyjne.

    W tej całej sielance z błogostanu wytrąca nas tylko jedna myśl - czy sprawdziliśmy czy parkingu nie zalewa kiedy przychodzi przypływ???? Raczej nie mamy ochoty oglądać naszego pojazdu dryfującego w kierunku otwartego morza, jak niekiedy w Anglii może się zdarzyć. Ponieważ ta konstatacja nachodzi nas na dnie fiordu, kolejne podejście pokonujemy galopem, do światła, do przestrzeni, i do (wcale nie pewnego) sygnału sieci komórkowej. Na szczęście sygnał jest, można sprawdzić informację, że co prawda rzeczywiście w czasie przypływu można łódki wodować bezpośrednio z parkingu, ale samego parkingu nie zabiera (no, chyba,że wyjątkowo wysoki przypływ, taki raz na sto lat). Uspokojeni, ruszamy dalej :-)

    Późny początek dnia daje się we znaki, żeby zdążyć na autobus wybieramy wcześniejsze zakończenie wędrówki, a nie ambitne obejście całego półwyspu. Planowo odnajdujemy w St Davids przystanek autobusowy, odczekujemy swoje na planowy przyjazd, ale… naszego autobusu brak. Podjeżdża za to zupełnie inny, i kierowca ze współczuciem mówi - dziś wielki piątek, ten nie jeździ - witamy w Walii! Nie ma wyjścia - wracamy z buta, dobrze, ze nie wybraliśmy ambitniejszej opcji!!!
    Read more

  • Day 3

    Klify i jeziora

    April 8, 2023 in Wales ⋅ 🌬 11 °C

    Dopytywaliśmy się wczoraj w informacji turystycznej które kawałki wybrzeża Pembrokeshire najlepiej zwiedzić. Pani w informacji była pod wrażeniem ze do St Davids dojechaliśmy aż spod Pembroke (ach, to wy jesteście aż na południu hrabstwa!). Oszczędziliśmy jej informacji, ze tak po prawdzie, to my jesteśmy z południa, ale Anglii… Tak czy inaczej, poleciła klify koło Govan, ale uprzedziła, że to inny zupełnie klimat, bo koło St Davids to jest „dziko”. Za to Govan można połączyć ze spacerem nad malowniczym jeziorem. Oszczędziliśmy jej informacji, że dziko to jest w Dorset, ale postanowiliśmy pójść za radą - uzupełniwszy plan wycieczki o kilka miejsc widokowych.

    Po krótkiej kłótni z nawigacją, która koniecznie chciała nas poprowadzić przez środek jednostki wojskowej, ale strasznie przeszkadzało jej przejechanie przez otwarty poligon, dotarliśmy na właściwy kawałek wybrzeża. I tu pełne zaskoczenie. Otóż szlak w tej części wybrzeża jest rzeczywiście łatwiejszy (mniej „dziki”) za to klify i formacje skalne zdecydowanie bardziej spektakularne. I, jak zwykle, w kraju przesiąkniętym bhp, szokuje nas całkowita niefrasobliwość w dostępności klifów. Spadek z 40 metrów na bazaltowe skały może mieć tylko jeden wynik, klify kuszą widokami zapierającymi dech w piersiach, a tu żadnych barierek, ograniczeń, czy choćby tabliczki, ze wysoko. Poniekąd racja - jak ktoś sam z siebie nie widzi, ze tu jest niebezpiecznie, to żadne znaki mu nie pomogą.

    Z bezpiecznej odległości podziwiamy zielony most, kociołek wiedźmy i jeszcze kilka innych niesamowitych skał, i przenosimy się parę mil dalej, nad obiecane jeziora.

    Jak zapewniają opisy, jezioro jest może i sztuczne, ale las zdecydowanie naturalny, a dookoła 30 km ścieżek, w dodatku połączonych mostami i groblami przez odnogi jeziora. Rzeczywiście warte wycieczki - drzewa porośnięte pnączami, wyrastające z mokradeł albo wręcz wody, pełno ptaków. A do tego z lasu szlak który wybraliśmy prowadzi niespodziewanie na piaskowe wydmy, i olbrzymie, zaciszne plaże ze złotym piaskiem i falami zapraszającymi do wody. Do tego strumyki, wodospady, i, oczywiście, klify. Krajobraz zupełnie jak z bajki. A do tego w pełnym słońcu. W takiej chwili nie wiadomo po co wyjeżdżać na wakacje w ciepłe kraje.

    I Govan - ostatni punkt programu. Same skały są mniej imponujące niż te dziś rano, ale za to można zejść po rumowisku nad ocean, a w dodatku w klif wbudowana jest kapliczka, przez którą prowadzi ścieżka. Kapliczka, rzecz jasna, zostaje obfotografowaną z każdej dostępnej strony.

    A na zakończenie, w drodze powrotnej nad jeziorami, obfotografowana zostaje czapla, która nie dość, że usiadła bardzo fotogenicznie na skale, to jeszcze cierpliwie wyczekała aż zdążymy podejść na odpowiednią odległość, żeby ją uchwycić w obiektyw.
    Read more

  • Day 4

    Zamek, zamek i jeszcze jeden zamek

    April 9, 2023 in Wales ⋅ 🌬 11 °C

    Zupełnie niespodziewanie okazało się, że Pembrokeshire jest nie tylko krajobrazowo przyjazne, ale także bogate w historię i pełne ruin zamkowych. Postanawiamy zatem jeden dzień zadedykować historii i architekturze, i zaczynamy od zamku w Pembroke. Rozmach jest imponujący, i samego zamku, który nie przypomina typowo angielskich wież, ale jest dużo bardziej rozłożysty, i muru otaczającego kompleks. W dodatku jest to miejsce urodzenia Henryka VIII, czyli historycznie istotne.

    Kilka mil dalej zamek Carew, wybudowany przez rodzinę Carew, a za czasów Elżbiety I przekazany Johnowi Perrotowi, zapewne za zasługi w rozprawianiu się z piratami i pomnażaniu majątku swojego i królowej. Rozprawianie się jest pojęciem pojemnym, i uwzględniającym wchodzenie z piratami w spółki. Ku chwale królowej, rzecz jasna. Perrot do zamku podszedł również z rozmachem, dobudowując całe nowoczesne skrzydło, z olbrzymimi wielosegmentowymi oknami, które dodają zamkowi lekkości, i zupełnie odmiennego charakteru. Niestety, łaska pańska na pstrym koniu jeździ, i biedny John zamiast cieszyć się zamkiem, dokonał życia w lochach. Dokonał ponoć z przyczyn naturalnych (Gruźlica? Cholera? Szkorbut? Reumatyzm?). Być może jednak jego interpretacja rozprawiania się była zbyt szeroka.
    Oprócz zamku do gruntów posiadłości należy również młyn pływowy, którego koło obracane było dzięki wodzie napływającej z morza. Do lekcji historii dodajemy też zajęcia z inżynierii, zapoznając się z technologią mielenia
    zboża.

    A na koniec nasz własny, przyhotelowy, zamek biskupów z XIII wieku. Złoty, ale skromny ( w porównaniu). Zaledwie dwie sale biesiadne, każda w osobnym budynku, do tego mała kapliczka, budynki dla służby i straży, stajnie, spichlerz, sady, jezioro i tereny łowieckie. Ewidentne biskupi cenili ubóstwo od najdawniejszych czasów.
    Read more

  • Day 5

    Tenby - prawdziwa perełka

    April 10, 2023 in Wales ⋅ 🌬 11 °C

    Prognoza zapowiadała załamanie pogody już w zasadzie od wczoraj. I rzeczywiście, obudził nas rzęsisty deszcz, w dodatku zacinający prawie poziomo. Ale jak to zwykle na wyspach, deszczowi towarzyszył porywisty wiatr, który przegonił chmury, odsłonił słoneczko i zachęcił nas do kontynuacji zwiedzania południa Pembroke, na czym już prawie położyliśmy kreskę.

    Przystanek pierwszy: plaża Manorbier, do której ścieżka prowadzi wśród nadmorskich wydm i traw, a wichura chce nas za wszelka cenę zdmuchnąć z niej wprost na skaliste brzegi. Plaża z pięknym złotym piaskiem, po niej szaleją niepomne wichury psy, a w wodzie stado surferów. Co prawda głównie surferów podwodnych, bo tylko jeden, zapewne instruktor, potrafi na fale się wspiąć i posurfować, ale i tak olbrzymie brawa za determinację.

    Nad plażą wznosi się normański Zamek Manorbier, z XÎ w. Położony przepięknie, zgodnie ze słowami Geralda z Walii, urodzonego tamże w wieku chyba XII, "In all the broad lands of Wales, Manorbier is the most pleasant place by far." Nie będziemy się z wieszczem lokalnym kłócić, ocenę pozostawimy oglądającym.

    Słońce nadal przygrzewa, dodajemy więc kolejny przystanek: Tenby. I jest to najlepsza decyzja wyjazdu, bo niespodziewanie odkrywamy prawdziwą perełkę Pembrokeshire. Tenby jest, a jakże, otoczone warownym murem (gęstość budowli obronnych sugeruje burzliwą przeszłość terenu - ciekawe kto przed kim się bronił tak zawzięcie). Przez pięciołukową bramę wchodzi się w labirynt niesamowicie kolorowych uliczek, które prowadzą na taras górujący nad zatoką. Widać z niego wszystko - złotą plażę, skały, wyspy osłaniające wejście do zatoki, i malownicze rezydencje z których schody prowadzą wprost na rzeczoną plażę. A wszystko to wkomponowane w klify, i zalane słońcem i rozbłyskami z rozbijających się fal. Nie mam pojęcia, czemu nie trąbią o Tenby wszystkie przewodniki i poradniki wycieczkowe, bo prawdę powiedział poeta - zobaczyć Tenby i umrzeć :-).

    A dla dopełnienia obrazu, w pobliżu brzegu baraszkują delfiny, całkiem na wolności i przez nikogo nie niepokojone. Pełen zachwyt.
    Read more