Satellite
Show on map
  • Day 2

    Nadal w podróży. Prom drugi i most

    July 30, 2023 in Germany ⋅ ☁️ 17 °C

    Hotel w którym zatrzymaliśmy się na noc ma typowo niemiecki, new age’owo-hipsterski klimat (czy jak tam właściwie się to nazywa we współczesnym języku). W holu ying yang na wszyskich ścianach,, przyćmione mrugające światła a z głośników (ukrytych) muzyka mnichów tybetańskich. A wszystko wkomponowane w wystrój zdecydowanie industrialny. Za to dekoracje na ścianach z pół-żywego mchu, utrwalonego wyciągiem z soli tak, żeby filtrował powietrze, ale nie rozrastał się i nie usychał. To jest dopiero new age! Zgodnie z nastrojem hotel nazywa się Chillten, pani w recepcji nie ma problemu, żeby poczekać aż dojedziemy o północy (mimo, że godziny otwarcia recepcji kończą się o 22.30), a rano proponują kakao na mleku owsianym. Pełne zen.
    I tak wyluzowani rozpoczynamy drugi dzień przejazdu - przed nami kolejne 10 godzin w drodze.
    Przez całą podróż jedziemy wzdłuż obrzeża olbrzymiej i złowrogo- czarnej chmury deszczowej, nad nami błękit (pruski) nieba, i tylko od czasu do czasu lekko pokropi deszcz ze skrzydła rzeczonej chmury. Zdecydowanie wszechświat i pogoda nam sprzyjają. Aż do momentu kiedy decydujemy się zatrzymać w Lubece :-). Wtedy właśnie (ale dopiero gdy oddalimy się wystarczająco od auta, w głąb uliczek starego miasta) wtedy przychodzi prawdziwie epickie oberwanie chmury. Wszyscy, którzy mają kurtki przeciwdeszczowe uśmiechają się zwycięsko, a ci, którzy zignorowali zrzędzenie dziadersów „weźcie myszki kurtki, bo zaraz będzie ulewa” …. No cóż, ci kończą przemoczeni do suchej nitki. Iście epicko. Ale podobno najlepiej się uczyć z własnego doświadczenia, więc załóżmy, że to uniwersytet życia. W Lubece, choć plany bogate, to czasu mało. W galopie udaje się nam zobaczyć piękny kanał i nabrzeże, zjeść kultowe ponoć lubeckie ziemniaki z nadzieniem, i trzeba ruszać dalej. I tak za późno, żeby zdążyć na zamówiony prom…Ale nie szkodzi, nie my jedni, w dodatku zen trwa nadal, i znowu nikt nie ma za złe, ze jesteśmy spóźnieni, po prostu okrętujemy się na kolejny. I już Dania. I wyspa za wyspą. Latawce nad Bałtykiem i surferzy pod latawcami. I mały most, i zaraz duży most. A tam jak w dowcipie - podjeżdżamy do mostu a tam tunel :-). Ale po wynurzeniu się z tunelu jest i most też, długi, piękny, nad Bałtykiem, zgodnie z oczekiwaniami. A my ruszamy dookoła Malmo przez Szwecję. W kierunku kłębiących się złowrogo-czarnych chmur. Prosto w jądro chmurzej ulewnej ciemności. Zaczynamy wakacje!!!
    Read more