• Annapolis: całkiem jak Portsmouth

    22 de setembro de 2024, Estados Unidos ⋅ ☀️ 22 °C

    Przyznanie się, że zostajemy na tydzień zwiedzać Wschodnie Wybrzeże wywołało niezwykłe wręcz poruszenie wśród znajomych z pracy, którzy na wyścigi zaczęli podrzucać lokalne miejsca które absolutnie należy odwiedzić. Od Bostonu po Waszyngton, ze szczególnym uwzględnieniem Filadelfii, którą wszyscy mieszkańcy kochają bez uprzedzeń (powszechnych u nie-mieszkańców).
    Na Filadelfię tym razem nie mamy czasu, ale na listę dostaje się Annapolis, stolica żeglarska USA i centrum szkolenia marynarki wojennej. Decyzji absolutnie nie żałujemy, miasteczko jest bardzo malownicze, i tchnie historią oraz patriotyzmem. Do tego chyba rozpoczyna się rok akademicki, na po terenie akademii i miasta co i rusz widać rekrutów w śnieżnobiałych, nakrochmalonych na sztywno i odprasowanych mundurach, w otoczeniu pękających z dumy rodzin.
    Jeśli muszą te mundury utrzymywać w takim stanie na codzień, to na nic innego już im chyba czasu nie wystarcza…
    Na nabrzeżu i w restauracjach kłębią się tłumy, w zatoce i w porcie kłębią się żaglówki, żaglowce i łodzie motorowe, nad brzegami zatoki wznoszą się rezydencje (podobno jedne z najdroższych domów w USA, każdy jeden olbrzymi, z jachtem albo i trzema przy prywatnym pomoście) a akademia marynarki wojennej imponuje rozmachem. Wszystkie budynki jednolicie szaro-zielone, wszystkie monstrualnie wielkie, wszystkie trawniki poprzycinane chyba nożyczkami do paznokci. Otoczenie zdecydowanie dopasowane do nakrochmalonych mundurów.
    Kaplica akademii (już trzecia z koleji) też bardziej przypomina rozmachem katedrę, zresztą bardzo piękna architektonicznie i bez zbędnych ozdób. Wszystko od mundurów do sarkofagu Johna Paula Jonesa, ojca marynarki wojennej USA, krzyczy wielkimi zgłoskami : jesteśmy największą potęgą na świecie.
    Leia mais