• Giorno 3

    Dziki dziki zachód

    29 aprile, Stati Uniti ⋅ ☀️ 26 °C

    Po czym poznać że jest człowiek na dzikim zachodzie? Jak się okazuje po motelu w corralu, a pokojach w boksach stajennych :-). Dla zainteresowanych doświadczeniem, adres: Joshua Tree.

    Zakwaterowanie bardzo zgodne z charakterem dnia, bo dziś długi przelot przez pustynię, przez rezerwat Indian Mojave, przecinając wielokrotnie linię kolejową. Całkiem jak w westernie. Droga prosto jak strzelił, zdecydowanie więcej krzywizny ma w osi z, bo nikt nie bawił się w wyrównywanie terenu. Po obu stronach towarzyszą nam wzgórza, zza których spokojnie można się spodziewać ataku kowboi, szeryfa, albo lokalnego plemienia Indian, w zależności od tego kto jest bohaterem naszego westernu.
    Krajobraz całkowicie obłędny, co chwilę wyrwają się nam okrzyki zachwytu, nie do wiary jak mocno przemawia prosto do serca. Jest zupełnie zaskakujące jak taki surowy i pusty krajobraz może budzić tyle pierwotnego entuzjazmu, ewolucyjnie nadto patrząc, raczej powinien budzić przerażenie i chęć ucieczki.
    Nie do uchwycenia na zdjęciach, próbujemy więc posiłkować się materiałem wideo.

    Po ok 100 milach docieramy do Eldorado. Konkretnie, jest to stacja benzynowa położona o 70-100 mil od kolejnej w każdym w zasadzie kierunku. Ceny zupełnie wolnorynkowe (100% narzutu), ale z pustym bakiem na środku pustyni nie ma dyskusji…Ciekawe w jaki sposób zdobywa się koncesję na taką miejscówkę???

    Kolejne 50 mil i wita nas Arizona. Droga niezmiennie prowadzi przez pustynię, ale za to skały z szaro/czarnych stają się złoto-czerwone, a pustynie zaczynają zarastać Joshua trees. W parku było jedno - tu jest bezkres.

    Do Wielkiego Kanionu podjeżdża się właściwie w (pustynnym) lesie Joshua trees, i kiedy ściany kanionu zaczynają się wychylać na horyzoncie, nie wiadomo na czym skupiać zachwyconą uwagę (i obiektyw). Na szczęście władze stanu czy może parku przychodzą z pomocą, i pojawiają się tablice informacyjne: za pół mili niesamowity widok, za ćwierć mili niesamowity widok, jeszcze jeden zakręt, i…. Jest! Joshua trees odchodzą w zapomnienie. A całość uwagi, westchnień i fokus obiektywów skupia się tylko i wyłącznie na kanionie, u stóp zboczy którego będziemy dziś nocować. Zboczy zewnętrznych, dodam dla uściślenia.
    Leggi altro