• Dzień Świstaka

    September 9 in Romania ⋅ ☁️ 10 °C

    Po kolektywnym sprawdzeniu pogody, wszystkie ekipy budzą się o 7 rano jak jeden mąż, i zaczynają przygotowywać do wyjścia. Burz na szczęście nie zapowiadają, ale około południa ma zacząć lekko padać, ważne więc żeby jak najwięcej dystansu ogarnąć zanim nas zmoczy.

    Nasz ambitny plan zakłada zdobycie Peleagi (2500 m na 25 rocznicę), i dalej przejście do jeziora Bucura, największego w Retezacie. Ale jak to mówią, opowiedz o swoich planach losowi, żeby go rozśmieszyć.

    Zanurzamy się w puszczę jodłową, szlak znów prowadzi wśród omszałych głazów, pni, zwalonych, potrzaskanych drzew, i splatanych korzeni. Mrocznie, nastrojowo i bardzo dziewiczo. Choć szlak jest znakomicie oznaczony, to jest to jedyny ukłon w stronę cywilizacji. Jeśli w poprzek ścieżki przewróciło się drzewo - to trzeba je przekroczyć. Jeśli drogę zagradza rumowisko głazów, to trzeba ją przekroczyć. A jeśli akurat pod nogami otwiera się głęboki wykrot, to trzeba po prostu uważać.
    A, jeszcze nad największymi strumieniami przerzucono coś w rodzaju kładek.

    Z puszczy wynurzamy się w kosodrzewinę, i zaczyna być naprawdę ładnie. Tyle tylko, że nad pasmem najbliższych szczytów spiętrzają się czarne chmury, a w oddali grzmi. Hmmm. Trochę to jakby niezgodne z prognozą pogody. Szukamy schronienia w kosodrzewinie, i obserwujemy sytuację. Na szczęście wiatr przegania chmury i burzę na południe, wzdłuż łańcucha górskiego, a na naszą dolinkę spada zaledwie kilka kropli deszczu. Hmmm. Może jednak coś tam meteorolodzy wiedzą.

    Z kosodrzewiny wychodzimy w piętro hal, przepiękną dolinę otoczoną szczytami (każdy po około 2500), wśród nich też nasza Peleaga, najbardziej dzika, z grzbietem postrzępionym czarnymi turniami.
    A w dolince jeszcze dla poprawienia kolorytu i malowniczości siedem stawów, wśród potrzaskanych skał gołoborzy. A wśród skał stado świstaków! Jeden usadza się pod kamieniem, drugi pomyka w poprzek zbocza, trzeci nurkuje w rozpadliny. Wydaje się na wyciągnięcie ręki, ale i zauważyć trudno, i w obiektywie uchwycić niełatwo. A jeśli się udaje to głównie od zadniej strony z ogonkiem, bo jak to świstaki pryskają na wszystkie strony.

    Przechodzimy przez głazowisko w kierunku Peleagi, a nad szczytami znów pojawiają się czarne chmury. Niestety, tym razem zdecydowanie bliżej, i kierunek też mają bardzo niekorzystny. Z czarnych chmur zaczynają spadać coraz większe i częstsze krople, a my jak te kozice po głazach wspinamy się w górę zboczą pod nawis skalny, przygotowany jakby na zamówienie. Już, już prawie jesteśmy pod nawisem, gdy niebo rozdziera błysk, 1,2,3,4,5 i grzmot. Uff, nie jest źle, ta burza której nie miało być jest kawałek od nas. Błysk, 1,2,3 i grzmot. Hmmm. Błysk, 1,2,3,4 grzmot ufff idzie sobie od nas :-).

    Ulewa na szczęście przechodzi szybko, a na nas pod naszą wiszącą skalą nie spada ani kropla. Wreszcie czas na atak szczytowy.
    Wynurzamy się zza naszych skałek, w kierunku siodła, i natychmiast uderza w nas zimny i bardzo porywisty wiatr. Do siodła docieramy, ale na szczyt Peleagi szlak prowadzi po grani, a gran w dodatku wygląda na stożek piargowy i żwirowisko.
    Bez większego namysłu podejmujemy decyzję o odwrocie - niech te 25 lat nie będzie ostatnie!

    I po krótkiej chwili aura łagodnieje, najwyraźniej aprobując naszą decyzję. Dolinka rozbłyska w promieniach słońca, skały promienieją, jeziorka błyszczą i nawet świstaki wychodzą do nas po raz kolejny.
    Cóż, zamiast jeziora Bucura będzie jezioro Gales, i zamiast szczytów przełęcze i doliny.

    Tak czy inaczej jest pięknie, dziko, i wyczynowo. A do Retezatu jeszcze wrócimy!
    Read more