• Santo Andre

    September 21 in Portugal ⋅ 🌬 17 °C

    Z malym zesztywniwniem, ale w sumie pełni nadziei na kolejny piękny dzień poderwalismy się rano szykując się sukcesywnie do wymarszu. Ruszyliśmy w drogę, która prowadziła nas bardzo blisko Atlantyku, czasami wręcz po plaży, a czasami troszkę w głąb lądu, ale szum fal nigdy nas nie opuszczał. Zamiast opisywać jak się szło, pokusze się o refleksję, która mi się nasunęła na koniec dnia. A wszystko z powodu ciągłego porównywania do naszych poprzednich Caminos Frances, gdzie otoczeni byliśmy innymi pielgrzymami, często już poznanymi w pierwszym dniu, albo podczas pierwszego noclegu oraz licznie pojawiającymi się kapliczkami i kościołami, A tym razem Camino Litoral to przede wszystkim piękny, budzący respekt ocean i droga przed nami, głównie w postaci drewnianego szlaku, i właściwie nic poza tą drogą, która się nie zmienia i oceanem, który huczy z boku cały czas. Pierwsza myśl to, że nie jest tak jak by się chciało, ale na koniec dnia zrozumiałem, że Szef po prostu podniósł poprzeczkę, prowokując do zanurzenia się w siebie ale zupełnie inaczej. Zobaczymy co z tego się rozwinie i jak będzie dalej....
    Po drodze mijaliśmy czasami większe, ale głównie mniejsze rybackie miasteczka. Niestety nie udało się zobaczyć żadnego kościoła wewnątrz, otwarte są tylko na mszę świętą i niestety niektóre czasowo zamknięte ... a tak w ogóle to było ich niewiele przy naszej trasie. Mało brakowało, a udałoby się nam być świadkami procesji w mieście Povoa de Varzim, ale miejscowy policjant złe nas poinformował o godzinie jej rozpoczęcia i w rezultacie nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe czekanie, bo mieliśmy jeszcze 7 km marszu.
    Mijaliśmy dużo pomników, murali, czy to malowanych czy też układanych z kafelek, nawiązujących do morskich tragedii, gdzie zginęło wielu rybaków, pozostawiając w rozpaczy wdowy i mnóstwo sierot.
    Pogoda była słoneczna z mnóstwem wiatru, także pod koniec czuliśmy się kompletnie wytrzepani. Wykrzesalismy jeszcze trochę sił na spacer nad brzeg oceny, bo dzisiaj nocujemy w pobliżu szlaku, ale na odludziu, w hotelu San Andre, który widział świetne dni jakiś czas temu... Niemniej okazał się dla nas idealnym miejscem, bo zaserwował zjadliwy obiad na miejscu i jutro zapewni śniadanie. Oraz przepiękny zachód słońca rozpoczęty na plaży, a zakończony na balkonie naszego pokoju w towarzystwie ginu z tonic i ciepłego koca ..
    Read more