Spain
Nava de la Asunción

Discover travel destinations of travelers writing a travel journal on FindPenguins.
Travelers at this place
    • This Is No Bull!

      September 15, 2019 in Spain ⋅ 🌧 13 °C

      Santa María la Real de Nieva To Nava de la Asunción

      The promised rain of the last 2 days held off again for us. Walking was easy in a cloudy cool day. We walked thru a lot of pine forest. In certain areas, all the trees were tapped for their sap. I could not resist dipping my finger in and just trying a taste. It tasted like turpentine! The large round bull fighting arena made out of stone was also expressive.

      It was our lucky day entering Nava at just the right time. Part of the Camino route thru town was barricaded off and the town was starting some type of festival. Just starting, was their running of the bulls festival. It was a great laugh. Have a look!
      Read more

    • Day 6

      Piach (Nava de la Asunción)

      August 11, 2016 in Spain ⋅ ☀️ 23 °C

      Kolejne dwa dni są w zasadzie dość krótkie. Wbrew namowom księdza Alfonsa nie decyduję się na jeden, 45-kilometrowy dzień, ale dzielę go na dwa mniejsze etapy. Bardzo szybko okazuje się, że była to jak najbardziej słuszna decyzja. Nie tylko ze względu na niezapomniane przeżycia z miasteczka o wdzięcznej nazwie Coca (które złożą się aż na dwa kolejne rozdziały), ale również ze względu na piach.

      Pojawia się już kilka kilometrów po rozpoczęciu marszu. Mniej więcej w porze, gdy tuż przed świtem świat zaczyna nabierać kształtów – pozbawionych jeszcze kolorów. Stopy zapadają się, ślizgają, błądzą. Ze współczuciem, ale i ulgą patrzę na biednego (powiedzmy) Miguela Alonso, dwudziestokilkuletniego Peruwiańczyka, który z trudem brnie przede mną na rowerze. Przez te kilkadziesiąt minut, dopóki nie uda mu się odbić na objazd szosą, udaje nam się wyrównać tempo. Niestety wcale nie świadczy to o lekkości pieszej drogi.

      Jak nie trudno się domyślić, zmienia się również krajobraz. Dotychczasowe bogactwo drzew, krzewów i traw zastępuje sosnowy monopol. Idzie się więc takim mocno przerzedzonym laskiem karłowatych, powyginanych drzew, które niewiele dają cienia, za to intensywny zapach żywicy. Nic więc dziwnego, że większość pni ponacinana, a do plastikowych pojemników ospale sączy się złotawa maź.

      Zatem: ciepło, sucho, a jednocześnie duszno od żywicznych „kadzideł”… Może i dymu w tej liturgii leśnej brak, ale z powodzeniem jego miejsce zajmuje pył wzbijanego spod stóp piachu. Nic dziwnego, że po paru godzinach zaczynają piec wysuszone i popękane wargi.

      Tak po krótkim, ale intensywnym marszu wbrew zawracającym mackom piachu, wchodzę do Coki, mając jeden cel: aptekę. Rozglądam się w jej poszukiwaniu, co nie uchodzi uwadze wychodzącej z supermarketu (powiedzmy) Juany.

      – Czego szukasz?

      – Apteki.

      – O, to na drugim końcu miasteczka. A po co?

      – Potrzebuję jakiejś maści na wargi.

      Juana każe poczekać chwilę. Zostawia z siatkami starszą sąsiadkę, (powiedzmy) Pilar, i puka do pierwszego z rzędu (choć nieprzypadkowego) okna. Po krótkiej wymianie słów niewidoczny (nazwijmy go) Paco wystawia przez szparę rękę z kosmetyczką. Juana ze sprawnością każdej posiadaczki damskiej torebki wyciąga malutkie pudełko z maścią ziołową. Daje, żebym sobie namaścił wargi, po czym zamyka pudełko i wsuwa mi w dłoń.

      – To dla ciebie. Pielgrzymom trzeba pomagać.
      Read more

    You might also know this place by the following names:

    Nava de la Asunción, Nava de la Asuncion

    Join us:

    FindPenguins for iOSFindPenguins for Android