Satellite
Show on map
  • Day 13–14

    A jednak nie ostatni...

    January 15 on the Philippines ⋅ 🌬 27 °C

    Całą noc spędziliśmy w samochodzie w porcie. Nasz opóźniony o 16 godzin prom miał planowo odpłynąć o 19, potem miał być o 21, potem za półtorej godziny, a teraz jest informacja, że będzie o 11.30.
    Do 2 w nocy słuchaliśmy śpiewów karaoke i niesamowitego krzyku kilkuset ptaków siedzących na pobliskim ogromnym drzewie. Ptaki szalały większą część nocy. Ludzie też: po karaoke była godzinka przerwy, po czym zaczęły się zwykle krzyki i kibicowanie przy jakiejś grze, potem od 5 msza w kościele z organami i śpiewem. Ale w sumie się nawet wyspałam. Rano pomyślałam w każdym razie, że mogło być gorzej.
    Teraz wyskoczyliśmy do kawiarni na śniadanie i tylko martwię się, żeby w międzyczasie prom nie przypłynął i nie odpłynął bez nas. Ale tak naprawdę to nie wiadomo kiedy w ogóle przypłynie. Póki spaliśmy w samochodzie to przepadł nam opłacony nocleg na Bohol. Oczywiście nie ma mowy o żadnym odszkodowaniu ze strony kompanii żeglugi, już sprawdziliśmy.
    Wróciliśmy że śniadania, promu jeszcze nie ma. Dimuha pracuje, dzieci rysują, a ja czytam e-booka.
    Rano widzieliśmy jak śmieciarka zbierała śmieci, a ludzie zamiatali ulice i wrzucali śmieci do worków. Spalanie śmieci chociaż się zdarza, to jest go mniej niż na Sri Lance. W każdym razie na tej wyspie jest dość czysto.
    I to jest ostatnia refleksja na temat Siquijoru, ponieważ jest 11, prom przypłynął, czym wywołał entuzjazm oczekujących. Zaraz wjeżdżamy na pokład. Kurs na Bohol!

    Haha, nie ma tak lekko! Samochód nie odpalił. Mieliśmy wjechać jako ostatni, wszyscy na nas czekają, a samochód rzęzi... Panowie z obsługi dopchali go na pokład, a potem pomogli naładować akumulator.
    Ciekawa jestem, ile jeszcze takich akcji nas czeka. Obyśmy tylko nie musieli wsiadać do szalup...
    Read more