Satellite
Show on map
  • Day 14

    Do zobaczenia Słowenio

    August 5, 2022 in Slovenia ⋅ ⛅ 31 °C

    Bez względu na to jak nierealne i nieuzasadnione wydaje się nam to, przed nami jedynie podroż powrotna. Staramy się wykorzystać ostatnie chwile jak najlepiej, i jeszcze na pożegnanie dotknąć szczytów Alp i wykąpać się w błękitnym jeziorze.

    Obozowisko likwidujemy sprawnie, to już nie te czasy kiedy oprócz składania namiotu, sprzętu i stu tysięcy rozgrzebanych koniecznie do życia potrzebnych drobiazgów trzeba było ogarniać zajęcie dwójki milusińskich, żeby się nie nudziły i nie wchodziły w szkodę. Teraz milusińscy pakują, składają, odnoszą do samochodu i tylko trochę narzekają na niesprawiedliwość losu. A towarzystwa dotrzymują nam sikorki, ciekawsko zaglądając we wszystkie zakamarki.
    Pełen luksus.

    Na pożegnanie Boveca oczywiście lody, potem szybkie zaprowiantowanie - i… ruszamy. W SatNav wpisujemy „omijaj autostrady” i zaczynamy wspinaczkę na przełęcz Vršič. Po naszej prawej rzeka Soča, z Veliką koritą i Małą koritą, czyli dwoma bardzo malowniczymi wąwozami. Jeden zwiedziliśmy wędrując wzdłuż Sočy, drugi zostanie na raz następny. A droga wije się i wspina ostro, zawstydzając włoskie, a na pewno austriackie serpentyny. Wydaje się, ze już naprawdę nie można od aut więcej wymagać, a tu znak, że teraz dopiero trzeba uważać bo przed nami 14, 15, 16 stopni nachylenia w górę. I oczywiście zakręty agrafki, tez na takim wzniesieniu. Stres wynagradzają widoki, na zachód Tryglaw, na wschód Mangart i Jałowiec. Wreszcie przełęcz Vršič, gdzie tabuny aut szukają miejsca do zaparkowania, tabuny owiec zacisza w cieniu aut, tłumy turystów dobrego ujęcia na Trygłav, Mangart i Jałowiec, a nieliczni wędrowcy rozpoczynają wspinaczkę na wschód lub zachód, ale zawsze ku szczytom. My niestety nie w tej ostatniej grupie tym razem, wiec tylko kilka zdjęć, krótki spacer i z górki na pazurki do Bledu. Mijając po drodze przystanki autobusowe, wskazujące na to, ze lokalnym serpentyny nie straszne.

    W Bledzie ponownie problem z parkowaniem, ale parking przy biurowcu z dala od jeziora zachęca podniesionym szlabanem i pustymi miejscami. Widać, szczęście nam sprzyja :-).

    Nad jeziorem tłum, a nie zmienia to faktu, ze kolor wody jest obłędnie błękitny, brzegi jeziora otacza panorama gór, na wyspie znad urwiska dumnie prezentuje się zamek, a do zejścia do wody wystarcza malutki kawałek nie zajętego trawnika. Pluskamy się beztrosko w promieniach słońca i obłędnym błękicie wód (bo fal brak). Pełen odpoczynek dla mięśni i umysłu, i naładowanie akumulatorów przed drogą do Stuttgartu, gdzie mamy zamówiony nocleg.

    Bańka błogiej beztroski pryska na parkingu - który okazuje się był pułapka na niezorientowanych turystów. Opłata za postój bez biletu (którego nie mamy, bo wjechaliśmy przez podniesiony szlaban) kosztuje nas €50, i warzy humory, co jest stratą zdecydowanie większą. A na dokładkę korek przy wyjeździe z Bledu opóźnia nasz rozkład o dobrą godzinę, a z czarnych chmur zaczyna padać ulewny deszcz.

    Słowem - koniec wakacji ….

    A jeszcze w ramach pod scriptum - kontynuując naszą podróż ze Słowenii do Austrii przejeżdżamy tez poza autostradami, przez Podkoren i Korensko Sedlo. Całkiem chwalimy sobie drogę, wije się malowniczo wśród szczytów, czysta przyjemność, nawet w deszczu. A za granicą znak: uwaga, 18 stopni w dół. Po prostej. Najwyraźniej, Austriacy zdecydowali, ze na taka małą górkę serpentyn nie potrzeba, bijąc kozackość Włochów i Słoweńców na łeb.
    Read more