Satellite
Show on map
  • Day 8

    Niezdobyte szlaki trolli

    August 5, 2023 in Norway ⋅ ☁️ 8 °C

    Masyw Trolltindane (Szczyty Trolli), klif Trollveggen (Ściana Trolli), najwyższa pionowa ściana klifu w Europie, 1100m pionowego spadku. Store Trolltind - najwyższy szczyt masywu - 1788 mnpm. I Trollstiggen (Drabina Trolli) która prowadzi przez dolinę wodospadów do początku szlaku Stabbeskaret, z którego można podziwiać szczyty i ścianę trolli na wyciągnięcie ręki.

    Cel wspinaczy i turystów z całego świata, tych pierwszych kusi wyzwanie Trollveggen, tych drugich widoki z Trollstigen, na okoliczne szczyty i na Stigfossen, jeden z najpiękniejszych norweskich wodospadów.

    Jedziemy i my, z nadzieją, że zapowiadane bardzo konkretne zachmurzenie, niestety siedzące nisko na szczytach gór, albo się przetrze, albo się podniesie, albo jest na tyle nisko że wyspindramy się powyżej, i uda się w końcu ścianę trolli zobaczyć. Ponieważ nie umiemy się wspinać, a na pewno nie 1000 m w przewieszeniu po litej skale do góry, wybieramy opcję pośrednią, czyli trek Stabbeskaret, w celu podziwianiu Trollveggen na wyciągnięcie ręki.

    Przejazd Trollstigen sam w sobie warty jest wycieczki. Wodospad za wodospadem, zakręt za zakrętem przybliżamy się do Stigfossen, spadającego kaskadami z 240m (choć wydaje się tak naprawdę, że z dużo większej wysokości), i potężniejącego z każdym przemierzonym metrem. I jeszcze mostek, i jeszcze kolejne ujęcie pod zupełnie innym kątem. A zaraz obok Tverrdalsfossen, który choć objętościowo dużo skromniejszy, spada z kilkudziesięciu metrów całkowicie pionowo w dół, po granitowo-czarnej ścianie. Wjazd zwieńcza budynek centrum turystycznego, wybudowany na sztucznym jeziorze, z kaskadami prowadzącymi do Stigfossen, i platformą widokową pozwalającą podziwiać potęgę wodospadu tym razem od źródła. Architektura pięknie scalona z krajobrazem :-)

    Chmury niestety ani myślą słuchać naszych życzeń, mijamy więc centrum turystyczne, platformy widokowe, odnajdujemy początek szlaku na Stabbeskaret, i zanurzamy się w mokrą biel. Na szlaku choć mokro, widoczność jest znakomita, zwłaszcza na zroszone deszczem kamienie i roślinki, ale dalej niż na 100m widać głównie i wyłącznie mgłę (czy też chmurę, jeśli ktoś woli). Tak jak po drugiej stronie doliny, szlak wiedzie przez gołoborze albo jak kto woli rumowisko skalne, zabawa jest więc znakomita i radość ze znalezienia dogodnego przejścia do kolejnego caernu wytyczającego drogę przesłania zmęczenie i znudzenie monotonią krajobrazu. W dodatku idziemy w górę strumyka, który w dalszym biegu (hmm, spadzie?) tworzy Tverrdalsfossen, a nam dostarcza dodatkowego urozmaicenia terenu. M’n’Ms nie mogą narzekać, życzyły sobie wspinaczki po kamieniach a nie wchodzenie po schodach, to i dostały aż do przesytu.

    Po pierwszym kilometrze zostawiamy strumyk za sobą, i caern za caernem posuwamy się przez morze kamieni do przodu, raz bardziej stromo, raz mniej, ale ciągle w górę. I kolejna grań, a za nią dolinka, i widok na kolejne podejście po kamieniach, i w górę i dolinka. A dookoła mgła, chmura, mleko i siąpiący deszcz.

    Zaletą mglistej pogody jest to, że na szlaku jesteśmy w zasadzie sami, co jeszcze potęguje wrażenie nieziemskości. Ale wadą, niestety, kompletny brak wyczekanych widoków. Niestety chmury nie chcą się ani rozejść, ani podnieść, ani przetrzeć. Do tego siąpiący uporczywy deszcz przybiera na sile, i powoli, acz skutecznie, przemacza kolejne warstwy do ostatniej suchej nitki.

    Mając w perspektywie podziwianie mgły nad 1000 m urwiskiem postanawiamy zakończyć wyprawę wcześniej, przy jeziorkach lodowcowych, i odłożyć polowanie na trolle na raz kolejny, w bardziej sprzyjającej aurze. Niby do trzech razy sztuka, ale i tym razem zdjęcia Ściany Trolli nie będzie. Najwyraźniej Trollveggen to nasz norweski Snowdon :-).
    Read more