Satellite
Show on map
  • Day 17

    Bye, bye!

    January 19 on the Philippines ⋅ ☀️ 30 °C

    Żegnamy się z Filipinami, siedzimy już w samolocie do Hongkongu. Ja się żegnam bez szczególnego żalu, tym bardziej, że na ostatek wkurzyły mnie kelnerki na lotnisku, które zapomniały o moim zamówieniu. Hotel, w którym się zatrzymaliśmy zupełnie nie odpowiadał temu, co na zdjęciach (z wyjątkiem basenu, basen był ok). I w ogóle, jak zglodnieję i pewien krytyczny punkt zostanie przekroczony, to potem nie mogę tak łatwo obniżyć poziomu agresji. Zatem żegnam Filipiny na wk*rwie.

    Odczucia mam ambiwalentne, kiedyś tu może jeszcze wrócę (zwiedziliśmy tylko środkową część kraju), ale niekoniecznie. Nie wiem, dlaczego Filipiny mają taki dobry turystyczny PR, Sri Lanka jest mniej rozreklamowana, a moim zdaniem jest o wiele ciekawsza. Owszem, ma mniej bogaty świat podwodny, ale przecież nie sami nurkowie przylatują na urlop.
    Chociaż to właśnie świat pod wodą był źródłem najmocniejszych przeżyć, przynajmniej dla mnie: pływanie z rekinami w Oslob, snorkeling na rafie koralowej z wynajętej łodzi w Moalboal i podwodny rezerwat na Siquijor. Dla tych momentów warto było przyjechać!

    Nasz przedostatni hotel prowadził Niemiec, ktory mieszka tu od 20 lat i dużo opowiedział nam o Filipinach. Wszystko chwalił: przywiązanie do rodziny, życzliwość, politykę, rozwój, klimat... ale opowiedział też jak kilka razy ktoś specjalnie na poboczu kopał psa tak, aby ten wleciał prosto pod koła. Dla żartu? A może, żeby potem go zjeść? Ciało jego psa, który wpadł pod samochód, sąsiad chciał wykupić. Jedzenie psów na Filipinach jest zabronione, ale podobno wciąż popularne, cóż się zatem dziwić, że tutejsze psy są nieufne i zabiedzone.
    Widzieliśmy też mnóstwo kogutów, hodowanych do walki. Jednym słowem, zwierzęta nie mają tu rajskiego życia.
    Poza tym uderzyła mnie ilość mieszanych par i mam tu na myśli obleśnych białych dziadów, którzy przyjeżdżają na Filipiny po ładne młode ciała. Owszem, żenią się, zakładają rodziny, wychowują wspólne dzieci i pewnie utrzymują też wszystkich krewnych żony, ale przykro na to patrzeć. Z drugiej strony, to ten sam system, jaki do niedawna funkcjonował w Europie: małżeństwo z rozsądku. Może nie powinnam tego oceniać, bo w sumie i w Polsce nie mamy 100% szczęśliwych par. Każdy układa sobie życie jak chce, ważne, aby bez przymusu (tu pytanie, na ile bieda jest przymusem, ale nie będę się w to zagłębiać).
    Połowa stycznia dawno za nami, a na Filipinach wszędzie jeszcze są dekoracje bożonarodzeniowe: bałwanki że starych opon pomalowanych na biało, szopki z czarnym Jezuskiem, choinki z bombkami i łańcuchami.
    A jutro idziemy do Disneylandu - czego się nie robi na dziesiąte urodziny...
    Read more