KirgiSki queeride

February 2025
  • Dawid Łatka
  • Przemysław Marczyński
  • Grzegorz Wu
  • Magda Łatka
  • Agnieszka Wiernik
  • Pio Ko Ja
Jurty, narty, puch i Kok-Boru Read more
  • Dawid Łatka
  • Przemysław Marczyński
  • Grzegorz Wu
  • Magda Łatka
  • Agnieszka Wiernik
  • Pio Ko Ja

List of countries

  • Kyrgyzstan Kyrgyzstan
  • Turkey Turkey
  • Poland Poland
Categories
Around the world, Friendship, Group travel, Nature, Self discovery, Skiing, Sports, Wildlife
  • 11.3kkilometers traveled
Means of transport
  • Flight4,924kilometers
  • Camper1kilometers
  • Walking-kilometers
  • Hiking-kilometers
  • Bicycle-kilometers
  • Motorbike-kilometers
  • Tuk Tuk-kilometers
  • Car-kilometers
  • Train-kilometers
  • Bus-kilometers
  • Caravan-kilometers
  • 4x4-kilometers
  • Swimming-kilometers
  • Paddling/Rowing-kilometers
  • Motorboat-kilometers
  • Sailing-kilometers
  • Houseboat-kilometers
  • Ferry-kilometers
  • Cruise ship-kilometers
  • Horse-kilometers
  • Skiing-kilometers
  • Hitchhiking-kilometers
  • Cable car-kilometers
  • Helicopter-kilometers
  • Barefoot-kilometers
  • 10footprints
  • 11days
  • 126photos
  • 42likes
  • Kraków czas start

    February 8 in Poland ⋅ ☁️ 1 °C

    Startujemy z lotniska w Krakowie, odprawa była w miarę sprawna tylko pani z odprawy bagażowej była straszną służbistka, coś się odgrażała że nie mamy odpowiedniej ilości plecaków lawinowych zgłoszonych i nie wydała Piotrkowi kart pokładowych. Trochę się podąsała potupała stópką ale koniec końców wszystko się udało.Read more

  • Istambuł

    February 8 in Turkey ⋅ ☁️ 4 °C

    Szybki i dość sprawny lot tylko coś ponad 2h niestety kołowanie po lokalnym lotnisku to połowa czasu spędzonego w samolocie. Po wysiadce udało się nam ogarnąć darmową wycieczkę po Istambule organizowana przez Turkish Airlines ( jeśli masz przesiadkę długą w Istambule). W ramach wycieczki masz przewóz,przewodnika spacer po starówce i darmową kolację. W bonusie parę suchych żartów przewodnika i podsumowanie poczynań ichniejszego dykatatora. Po powrocie na lotnisko czekała nas nie mała przeprawa z obsługą lotniska, Madzia jako jedyną z nas ma plecak lawinowy z butla na gaz, więc się zaczęło....
    Najpierw trzeba było Turkom wytłumaczyć co to narciarstwo i do czego służy ów plecak. Następnie musieliśmy się przekopać przez segregatory przepisów lotniczych w języku tureckim i pokazywać im rozporządzenia międzynarodowej organizacji IATA. Czego skutecznie obsługa nie chciała oglądać tylko skupiała się na wadze butli i że to jest jakiś gaz. Na nic się zdało tłumaczenie i pokazywanie przepisów oraz deklaracji producenta więc przeszliśmy do pojedynku na to kto jest bardziej nie ustępliwy ( w między czasie Madzia ze stresu zdążyła się spocić jak koń jadący na morskie oko) .
    Wszystko to działo się w klimacie łamanego angielskiego z strony obsługi i używania translatora oraz postawy obsługi w stylu działacza partyjnego PZPR czyli moja prawda jest mojsza.
    Na szczęście z ratunkiem przyszedł życzliwy Turek z ochrony mówiący po angielsku i znający numer do wyżej postawionych ludzi oraz Pio któremu udało się znaleźć i wytłumaczyć że ten jakiś gaz jest w kategorii który nie posiada specjalnych ograniczeń.
    Koniec końców udało się nam pokonać obsługę i wnieść butle razem z plecakiem.
    Po tym wszystkim należało się nam oczywiście piwko zwycięzców a nawet dwa. Niestety cenę piwka postanowię przemilczeć.
    W między czasie dołączył do nas nasz przewodnik ferajny i już razem ruszyliśmy na samolot do Biszkeku.
    Read more

  • Biszkek

    February 9 in Kyrgyzstan ⋅ ☁️ 3 °C

    Po ponad pięciogodzinnym locie w końcu docieramy do Kirgistanu, gdzie na powitanie czeka na nas nasz lokalny przewodnik i opiekun – Wadim. To wesoły, przyjazny mężczyzna, niewysoki na oko jakiś łokieć wzrostu, ale wyróżniający się wyglądem niczym lider nastoletniego gangu. Mimo pozorów szybko okazuje się, że jest wszechstronnie utalentowany – niedawno wygrał kwalifikacje do Freeride World Tour.

    Po przywitaniu pakujemy się do busa i kierujemy się do hotelu, który okazał się prawdziwie imponującym lokum. Nasze apartamenty na ostatnim piętrze są większe niż nasze mieszkania – jest jakby luksusowo.

    Odświeżamy się pod prysznicem i zaczynamy relaksować. Część ekipy wybiera spacer, podczas gdy reszta oddaje się zasłużonej drzemce po locie – ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy, natomiast Magda, Przemek i Pio ruszają na spacer i drobne zakupy( piwo i drożdżówki)

    Mamy wolny czas do 16:00, po czym wraz z przewodnikami wyruszamy na zwiedzanie miasta oraz wspólną kolację. Miasto przypomina naszą śląską aglomerację z przełomu lat 80. i 90., co wywołuje sentymentalne wspomnienia i sprawia, że trudno pozostać obojętnym wobec tych widoków. Jest to niczym sentymentalna podróż aż łezka w oku się kręci a każdy czuje się dość swojsko.
    Jajcuje nikt z nas nie tęskni za tymi czasami.

    Następnie odwiedzamy muzeum, aby zgłębić lokalną historię i kulturę, a o 18:00 wyruszamy na degustację miejscowych specjałów. Kuchnia opiera się głównie na mięsnych, tłustych daniach – mimo to, każda potrawa okazuje się niezwykle smaczna. Nie pomijamy również degustacji lokalnego koniaku, który również znakomicie dopełnia smak.

    Po posiłku i krótkim odpoczynku nasz przewodnik Wadim przeprowadza szybki briefing, przedstawiając plan na najbliższe dwa dni. Proponuje także wizytę w lokalnym klubie, gdzie czekają szisza, wieczorne piwo i koniak – pomysł, któremu nikt się nie sprzeciwia.

    Lokal mieści się w nowoczesnym budynku o niezłym wystroju, który z powodzeniem mógłby konkurować z eleganckimi dzielnicami europejskich metropolii. Po piwku i paru kieliszkach koniaku o 23:00 lecimy w śpiulkolot , kończąc intensywny dzień.
    Read more

  • Karkara Base Camp

    February 10 in Kyrgyzstan ⋅ 🌙 -10 °C

    Po całym dniu jazdy z Biszkeku odwiedzeniu dwóch miejscówek w porach karmienia w końcu docieramy do naszej pierwszej miejscówki gdzie będziemy uskuteczniać nasz freeride, gdzie pierwsze co wita nas kolacja czyli któryś z rzędu posiłek tego dnia. Trzeba przyznać dbają o nas jak babcie żebyśmy głodni nie łazili.
    Standard naszego base campu mocno nas zaskakuje ale na pozytyw. Dostajemy yurty na full wypasie. Wszystko jest bardzo fajnie zorganizowane, jest stołówka z szwedzkim stołem oraz gorącą bania z sauna. Jedynym mankamentem jest że reaktor węglowy którym to ogrzewają jest doładowywany mniej więcej co 3-4h i osiąga za każdy razem stan krytyczny powodując rozgrzanie rury kominowej praktycznie do temperatury topnienia stali, więc nie trzeba wtedy światła używać. Cały ten zabieg powoduje to że wychodząc z sauny wchodzi się do sauny
    Read more

  • Shreeeding

    February 11 in Kyrgyzstan ⋅ ☀️ -3 °C

    Ostatnie dwa dni wataha spędziła na tym, po co tu przyjechał – rozwalaniu lokalnego powderu, ujeżdżaniu lokalnych dzikich stoków, wyciu do księżyca i wpadaniu głową w śnieg. Poranek zaczynamy jak przystało na prawdziwych narciarzy: śniadanko,kawa i toaleta , wciągamy na siebie nasze super stylowe łaszki (przecież, jak się nie jeździ, to trzeba chociaż dobrze wyglądać) i robimy szybki group check lawinowy w myśl zasady którą nasz guide Wadim powtarza "safety first" . Następnie wskakujemy na skutery i ruszamy na pobliskie zbocza z naszymi dwoma niezastąpionymi przewodnikami.

    Pierwszy poranek poświęcamy także na przypomnienie szkolenia lawinowego – lepiej mieć pewność, że w razie zagrożenia każdy wie, co robić. Na miejsca startowe naszych zjazdów trafiamy skuterami śnieżnymi – mamy dwie opcje: albo siadamy jako pasażerzy za kierowcą, albo jesteśmy ciągnięci linką na nartach. Nie mogliśmy się jednak zdecydować, która metoda daje większy wycisk, bo nasi kirgiscy kierowcy czasem lubią poszaleć. Generalnie jednak forma transportu na narty jest ciekawa i pełna adrenaliny.

    Pierwszy dzień mija na wykonaniu 9 zjazdów (plus dodatkowa jazda na skuterach, która daje niezłe cardio i wycisk w przedramionach w przypadku linki) i zapoznaniu się z okolicą. Warunki i śnieg – mimo że nie padało od dwóch tygodni – są prawdziwą petardą. Co jakiś czas ktoś z nas musiał zanurkować głową w śniegu – sytuacja śmieszna i bezbolesna przy tej jego ilości, ale jednocześnie dająca niezły trening przy wydostawaniu się z puchu.

    Po nartach wracamy do bazy na szybką zupkę, odpoczynek, a potem czas na regenerację w saunie i gorącej bali. Drugi dzień zaczynamy od 15–20 minutowej jazdy na skuterach, a potem podejścia na skiturach na pobliski szczyt, z którego czeka nas długi, przyjemny zjazd po nietkniętym śniegu. Następnie decydujemy się na standardowy zjazd przez las, po miękkim, przyjemnym śniegu.

    I tu właśnie zaczyna się kolejna przygoda – skitura, która tym razem nie obyła się bez problemów. Przemek padł ofiarą złośliwej foki (albo raczej śniegu i lodu, które postanowiły zrobić mu psikusa zalepiając klej na foce), co uniemożliwiło mu normalne podejście na nartach. Część trasy przeszedł z buta, a część – korzystając z nart od Bartka, który się nad nim zlitował. Sam Bartek najpierw pocisnął z buta, a potem już na Przemkowych nartach. W międzyczasie my zamieniliśmy się w bryłki lodu, czekając na chłopaków. Po szybkim popasie i kolejnej jeździe przez las udało się nam wykonać jeszcze jeden zjazd, po czym wróciliśmy do bazy na kolejną rundę zupki, leżanka i pakowania – boruszamy na następną miejscówkę: Karakol. Ogolnie lokalsi nie szczędzą słowa „karkar” (co czasami brzmi jak diesle odpalany na zimnie), a my jutro śmiganie z wyciągów.
    Read more

  • Karakol ski resort

    February 13 in Kyrgyzstan ⋅ ☁️ -6 °C

    Po dwóch dniach upalania w Karkarze przenieśliśmy się do Karakolu gdzie znajduje się największy ośrodek narciarski w Azji środkowej ( 3 wyciąg), w dzień przyjazdu ekipa udała się oszołomić lokalną społeczność swoim anielskim głosem w barze z karaoke, mnie zaczęło toczyć jakieś choróbsko więc zaległem na łóżku.
    Ośrodek jest całkiem niezły z fajnym potencjałem, nie było za dużo powderu warun raczej chopok po opadzie ale dzień pod względem jazdy zaliczamy na plus :).
    Wieczorem wybraliśmy się na gwoździa programu czyli rejs po issyk kul gdzie czekała na nas sauna pływanie w jeziorze i chore ilości mięsa z grilla.
    Wadim jako mistrz ceremonii czuł się jak ryba wodzie krojąc nam mięcho i opowiadając które części są najlepsze oraz jaka hierariach była w przeszłość wśród nomadów gdy spożywali grillowane mięso. Generalnie jak byłeś młody to jadłeś odpady z kości po starszyźnie.
    Read more

  • Jyrgalan

    February 14 in Kyrgyzstan ⋅ ☀️ -6 °C

    Jyrgalan mekka lokalnego freeride gdzie zjeżdżają się ludzie z całego świata lecz wciąż jest dość kameralnie.
    Zakwaterowanie standardowo yurty(już nie tak wypasione ale dalej klimatyczne) standardowo sauna w środku ale za to przeplatana chłodniejszymi chwilami. Kemp wyposażony jest jeszcze w yurte świetlice, saunę w namiocie oraz gorącą balie, yurte messę oraz w wielkiego czarnego słodziaka czakiego na łańcuchu( nad czym bardzo ubolewamy).
    System jest tak zorganizowany że rano wcinamy śniadanko zakładamy nartki i jesteśmy zaciągani za skuterem na lince do ratraku który wywozi mnie na górę. Upalamy cały dzień lokalne wzgórza a na koniec ciśniemy na nartach do bazy ratraków w naszej wiosce ( położona jest uwaga na 2300m.n.p.m) gdzie znajduje się mega klimatyczny bar apres ski buchenwagen, zrobiony dosłownie w starym wagonie. Po piwku standardowo mamy podwózkę skuterami do naszego yurt campu.
    Mnie niestety w pierwszy dzień dopada już kompletnie choróbsko więc zostaje nafaszerowany przez naszego medyka wyprawowego Agę antybiotykami i ibuprofenem po czym odpływam i budzę się na drugi dzień. Reszta ekipy korzysta z sauny i kończy wieczór w yurcie socjalnej grając w planszówki.
    Read more

  • Jirgalan ostatni dzień

    February 16 in Kyrgyzstan ⋅ ☁️ -5 °C

    W końcu nadszedł przez nikogo nie wyczekiwany ostatni dzień jazdy . 3 dzień jazdy w Jirgalan, tym razem pogoda nie dopisała co nie znaczy że była zła, widoczność pozostawała nadal dobra nawet czasami słońce się przebijało przez chmury. Za taki warun na pilsku niektórzy dali by się pokroić, tutaj na to mówią dzień z kiepską pogodą ( czytaj brak full słońca i troszkę zawiewało).
    Mnie w końcu udało się wyzdrowieć i coś pojeździć a nie tylko skupiać się na tym żeby ustać na nartach aczkolwiek nogi miały już swoje wbite więc co jakiś czas postanawiały zmieniać się w dwa klocki drewna, mimo tego fun był większy niż dwa dni wcześniej kiedy miałem największy kryzys. Po dniu przerwy dołączyła do nas Madzia po krótkiej niedyspozycji spowodowanej przeziębieniem, które załapał od mnie albo od pani kucharki z którą ładnie na zmianę sobie pokasłowałem. Ciężko było stwierdzić kto wydaje gorsze dźwięki.
    Standardowo rano śniadanie i transfer skuterami do naszej śnieżnej bestii, Wadim powiedział nam że dzisiaj będzie "easy day" bo pogoda słaba, oczywiście nie był to easy day.
    Z racji że jest to nasz ostatni narciarski dzień każdy po pewnym momencie zamieniał się w pasażera na nartach, było parę spektakularnych gleb. Oczywiście wygrałem tą konkurencję najpierw wklejając się w kopę śniegu w pozycji kucającej, w zasadzie nie była to wywrotka po prostu przeskakując jakiś wykrot wbiłem się w kopę śniegu i mnie połknęło. Ale rywalizację wygrałem wpadając do rzeki, nie dosłownie bo była ona zasypana 2m śniegu. Jadąc za Wadimem i Grzesiem stwierdziłem że nie będę jechała po ich śladach ale boczkiem po świeżym, coś mi świtało że jest tu strumień ale stwierdziłem że będzie git, nie było, połknęła mnie jakaś pusta przestrzeń pod śniegiem, wyłażąc z tego dołu zapadłem się jeszcze bardziej i poczułem jak coś obrzydliwie zimnego i mokrego zaczęło mi się wlewać do buta. Z piskiem pięciolatka wyskoczyłem z tego dołu i okazało się że mam pół narty umazane jakimś błotem i lewego buta. Szybko się ogarnąłem przy gromkim śmiechu reszty watahy i pocisnęliśmy do ratraka na następny wjazd do góry. Cały ten spektakl ominął Madzie i Agę bo postanowiły zrobić dłuższego resta i zostać w Ratraku, prawda jest taka że chciały zbajerować kierowcę żeby dał im poprowadzić ale pozostał niewzruszony na ich zaloty.
    Dzień standardowo skończyliśmy w Buchenwagen przy piwku i shociku, tym razem nasz apres ski bar był wypchany do granic możliwości Francuzami i Holendrami.
    Po powrocie sauna w której Wadim zrobił nam kirgijski seans saunowy i został naszym Komandierem przy odpalaniu plecaków, następnie kolacja podsumowanie wyjazdu i wieczorna gra w tajniaków. Skończyliśmy coś koło 2:00 w nocy ja Grzesiu i Pio jako basiory naszej watahy, wadery i Przemek zawinęły się wczesniej.
    Read more