Norway
Vikastakken

Discover travel destinations of travelers writing a travel journal on FindPenguins.
Travelers at this place
    • Day 14

      Wspinaczka po kamieniach i głazach

      August 11, 2023 in Norway ⋅ ☀️ 14 °C

      Ostatni dzień wita nas obłędnym słońcem, na niebie nie na nawet jednej chmurki. Czysta złośliwość przyrody, takiej właśnie pogody trzeba nam było, żeby wybrać się na Kjeragbolten, olbrzymi kamień zawieszony pomiędzy dwoma ścianami klifu. Ale do tego potrzeba również pełnego dnia, bo trek na Kjerag jest długi i wymagający, grań oczywiście wąska, klify strome, a oprócz kamienia liczy się również panorama ze szczytów.
      A przez ostatnie kilka dni odświeżana ci pół godziny strona informacji lokalnej ostrzegała: widoczność zerowa. Mgła, wiatr, i zacinający deszcz, absolutnie nie wybierać się na Kjerag. Także czujemy się trochę jak himalaiści, którym okno pogodowe na atak szczytowy otwiera się za późno…

      Nic to. W Norwegii treków jest zatrzęsienie, jedyny problem jaki zostaje, to który wybrać. Wygrywa w zawodach trasa przez dwa szczyty: Vikastakken i Bergefjellet, dlatego, że dwa, i dlatego, że blisko. I z widokiem na Lysefjord, Hogsfjord i wyspy dookoła Stavanger, jezioro Haukalivatnet i dziesiątki innych mniejszych jeziorek i fiordzików.

      Wspinaczka niewysoka, wydawać by się mogło, wyższy ze szczytów, Vikastakken, ma zaledwie 645m wysokości. Jednak trasa prowadzi lasem ostro pod górę w zasadzie prawie od poziomu morza, a norweskie szlaki wytyczają jedynie główny azymut - na szczyt! Znalezienie jakiejkolwiek nadającej się do przejścia drogi pozostawiają zaś wędrującym.

      Wspinamy się więc wśród zarośli borówek, plątaniny korzeni drzew i nasiąkniętego deszczem mchu. Od czasu do czasu mijamy strumyk i z wdzięcznością wykorzystujemy kamienie wystające znad jako względnie suche i stabilne podłoże.
      Ale w zasadzie do kolan jesteśmy zamoczeni w bagnie, a powyżej to już własna perspiracja. Nagrodą jest połonina otwierająca się po wynurzeniu z lasu, iście bieszczadzka, gdyby Bieszczady były pokryte polodowcowymi głazami. I widok, oczywiście widok, na połoniny wszędzie dookoła, zaokrąglone garby wzgórz, tak różne od skalistych grani na północy, i jeziora i fiordy pomału wyłaniające się na horyzoncie. A po horyzont ani żywej duszy, cudowna odmiana po wczorajszych tłumach.

      Na szczyt Vikastakken w zasadzie wybiegamy, a na pewno robią to dwie kozice wyścigowe (ech, żeby nasze kolana miały znowu naście lat!), i tam staje się jasne, ze wybór trasy był jak najbardziej właściwy. Fiordy i jeziora wyłoniły się w zachwycającej panoramie, słoneczko grzeje nadrabiając dni mroku, a my czujemy się jak odkrywcy nieznanych lądów, wystaczający nowe szlaki przez bezdroża. Przynajmniej do momentu, kiedy ten sam szczyt zostaje zdobyty przez lokalnego biegacza w tenisówkach ;-).

      Niestety, w życiu piękne są tylko chwile, i dalsza trasa jest zapłatą za cudowne widoki. Choć krajobraz pozostaje przepiękny, zdecydowanie mniej uwagi możemy mu poświecić, bo trasa prowadzi przez bagno przy brzegu niezwykle urokliwego jeziorka, gdzie nieuważny krok sprawia, że nogi zapadają się po kolanach błoto, a uważny pozwala zapaść się tylko po kostki. Do tego znad horyzontu nadciągają chmury, powietrze gęstnieje, ubranie klei się do ciała, a dookoła nas materializują się kłęby much. Dożarcie siadające na rękach, włażące w oczy i wplątujące się we włosy. Jest ich tyle, ze musiały zlecieć się z całej Norwegii chyba. I nie odstępują nas ani na krok. Istna plaga norweska. Dobrze chociaż, ze nie gryzą.

      W kłębach much i upiornym upale docieramy przez bagno pod szczyt drugi, Bergenfjellet, i młodsza cześć drużyny wybiera przejście dłuższe, przez szczyt, licząc na wydostanie się ponad strefę much, a starsza krótsza trasę kłusem przez bagno, licząc na szybsze przedarcie się przez uciążliwe owady.
      Oba podejścia odnoszą częściowy sukces - po drugiej stronie Bergenfjellet much jest zdecydowanie mniej, za to młodzież przez pomyłkę zdobywa dwa dodatkowe wzgórza.

      I już zostało tylko znane nam aż za dobrze zejście w norweskim stylu ostro w dół, nad urwiskiem, po kamieniach i błocie ;-).
      Prawdopodobnie w tym samym czasie spokojnie udałoby się zdobyć Kjerag….

      Tak czy inaczej, było pięknie, i krajobrazy zupełnie inne niż wcześniej, więc na pewno warto. Choć może z jakimś skutecznym odstraszaczem much. A niezdobytych szczytów i tras zostało tyle, że bez wątpienia wkrótce musimy tu wrócić.
      Read more

    • Day 14

      Wanderung zum Vikastakken

      August 23, 2018 in Norway ⋅ ⛅ 13 °C

      Heute haben Armin und ich das trockene Wetter für eine Wanderung genutzt. 650 Höhenmeter auf 4 km sind nicht ohne. Schwieriger war aber der Abstieg über nasse Wurzeln und Steine. Dafür konnten wir auf dem Rückweg viele Maronen sammeln und das Abendessen ist gesichert.Read more

    You might also know this place by the following names:

    Vikastakken

    Join us:

    FindPenguins for iOSFindPenguins for Android