Peru
Lares

Discover travel destinations of travelers writing a travel journal on FindPenguins.
Travelers at this place
    • Day 6

      Lares Trek

      April 27 in Peru ⋅ ☁️ 8 °C

      Getting up early, early for my 2 day trek to Ollantaytambo on the Lares route. Typically you carry on to Machupicchu but as I already went to Machupicchu last year my Guide Francisco arranged for me to stop in Ollantaytambo instead.
      We join up with the rest of the group, 5 from USA, one from France, and a couple from Spain. Our pitstop is at a market to grab some supplies before heading to the start of the trek. There are hot springs there but as it's at the start of the trek this isn't advised as its too relaxing, not sure why they offer it as part of the trek to be honest.
      We start our ascent passing a river, which is a reasonable uphill. I was starting to struggle somewhat but nobody rushes you and everyone goes at their own pace.
      We walk for several hours until we reach our lunch spot by a lovely river. It's a warm sunny day so sunscreen is essential and plenty of water of which I have ran out. Francisco gives me his supply as there is no water given till the next day as they have to boil and cool water down. I'm not feeling great, most likely altitude sickness. We sit down to eat a wonderful spread of chicken, pasta, vegetables I think plantain, and bread. I try to eat something as you burn more calories in high altitude.
      We set off after lunch to our camp spot where we will be sleeping for the night. We pass some villages along the way, meeting some children that our Guide has sweets for, this seems to be a treat they look forward to receiving. We see
      lots of Alpachas roaming amongst the hills. Unfortunately I am sick 😫, Francisco gives me a special ointment which you inhale and spread around your face, which helps with sickness and headaches caused by altitude, I don't know what's in it but I welcome it. I'm hoping a good night's sleep will make me feel better as day two is harder.
      We settle in camp, I get my own tent thankfully and try and get a power nap although not very long as dinner is served. The food is plentiful but I don't have much of an appetite, I try eat anyway for strength.
      Everyone is in great spirits with stories about their own countries, but to be honest I'm not in a sociable mood!
      We finish up with dinner and check out the most amazing night sky, it's full of stars, and milkyway, Francisco gets his app open to see which named stars are in the sky that night, it's pretty cool 😎. If I was feeling good I would have stayed up later just to watch the stars and a chance to see shooting stars. But I'm hopeful I'll be better on day two. 🤞.
      Read more

    • Day 9

      Auf gehts zum Lares-Trek

      October 14, 2016 in Peru ⋅ ⛅ 11 °C

      Abfahrt um 5 Uhr morgens und nach 3 Stunden Fahrt am Ausgangspunkt meines Treks gelandet. Leider hat es den 1. Tag fast durchgehend geregnet. Abends wurde dann das 1. Zeltlager in einem Andendorf bei einer sehr freundlichen Familie mit einer Scharr entzückender Kinder aufgeschlagen. Als Vorspeise gab es vom Koch selbstgemachtes Popcorn - fehlte nur der Kinostuhl ;-)Read more

    • Day 15

      Przez gorące źródła w Lares

      August 15, 2018 in Peru ⋅ ⛅ 19 °C

      Do rodziny Quechua w Andach.
      Po zwiedzeniu sanktuarium zwierząt, jedziemy znaną nam już na wylot drogą do Pisac. Po drodze Sylwia dopytuje się co w Pisac zwiedziliśmy, i czy znamy restaurację prowadzoną przez Polaka. Oczywiście - nie mamy pojęcia, nie trafiliśmy, nie widzieliśmy, w końcu przez 3 dni w Pisac codziennie lądowaliśmy w tej samej knajpce na naleśnikach bądź "menu" ("menu" to zestaw firmowy, przystawka/zupa + drugie danie + deser, zazwyczaj w bardzo przystępnej cenie). W "naszej" knajpce menu to zupa szpinakowa bądź dyniowa, kurczak z frytkami i ryżem (tak tak, "i", nie "lub"), oraz naleśnik.
      A że cała załoga knajpki mówi tylko po hiszpańsku, to nazw tych potraw nauczyliśmy się w tym języku dla usprawnienia konwersacji.
      I teraz słyszymy, jak Sylwia uzgadnia przez telefon, że na obiad w "jej" knajpce, prowadzonej przez Polaka, niejakiego Sylwestra, będzie do wyboru zupa szpinakowa lub dyniowa, kurczak... no i dalej już wiecie. Tak, dokładnie - z całego Pisac, gdzie co brama to restauracja, udało się nam wybrać to jedną jedyną prowadzoną przez Polaka. Jako że był "wyjechany" nie trafiliśmy na niego sami, ale knajpka tym niemniej ta sama. Zresztą polecamy, jeśli kiedykolwiek traficie do Pisac - Jardin El Encanto, uliczka w prawo od Plaza de Armas.
      Pożywieni ruszamy w dalszą drogę, w górę przez serpentyny i przewyższenie 4300 m npm do gorących źródeł w Lares. Kompleks 5 bardzo mocno siarkowych basenów, od 36 do 44•C, odwiedzany chyba tylko przez miejscowych - w każdym razie standard (względnie czysty) peruwiański, nie turystyczny ;-). Woda jest boska, zwłaszcza w tych najcieplejszych basenach, a zimne prysznice dla ochłody to mini - wodospady, nie tylko chłodzące, ale zapewniające masaż karku i pleców.
      Odprężeni wyruszamy w dalszą drogę, do gospodarzy w głębi Andow, czekających na nas z noclegiem i kolacją. Pełen luksus i logistyka przeprowadzona przez Sylwię. Droga przez Andy jest znów zupełnie zjawiskowa, wszyscy podziwiamy widoki i stada lam i alpak pasących się dosłownie na każdym zboczu. Trasa nie jest łatwa, cała w serpentynach nad przepaściami, ale kierowca jedzie bardzo pewnie. Widać wieloletnie doświadczenie, nawet mijanki z nielicznymi innymi pojazdami, często tuż nad przepaścią, są bardzo sprawne, i bezpieczne. Ponoć technika jazdy jest bardzo specyficzna, trzeba ogarniać drogę na wiele kilometrów (i zakrętów) naprzód, żeby nie tylko nie wjechać w kogoś znienacka zza skały, ale też dopasować prędkość do występowania szerszych fragmentów drogi.
      Do gospodarzy docieramy w całkowitych ciemnościach, po, w sumie, 6 godzinach jazdy, nie licząc przystanków, a kierowca po krótkim pożegnaniu i przeglądzie bagaży, wyrusza w powrotną drogę. Ponoć żucie liści koki czyni ich niezniszczalnymi, ale cieszę się że dopiero teraz dowiedzieliśmy się że jechał na "wspomaganiu".
      Rzucamy bagaże w dwóch miłych pokoikach przygotowanych dla nas w osobnej chatce, i ruszamy na ciepłą kolację peruwiańską. Jak się okazuje, to kolejny obiad - pyszna zupa, i lomo saltado ( mięso, mamy nadzieję, że nie świnki morskiej) z jarzynami. M'n'Ms są wykończone, i wcale nie przekonane do konieczności jedzenia po tak długim i wyczerpującym dniu, więc my dzielnie pochłaniamy 2 i 3 obiad....
      I już do łóżek - kąpiel w źródłach była również strategiczna, bo w ramach łazienki jest woda źródlana prosto ze skały...
      Read more

    You might also know this place by the following names:

    Lares

    Join us:

    FindPenguins for iOSFindPenguins for Android