• Julian Steen
  • Steeni 's
juli 2021 – juli 2022

Die Weltreise

Einmal um den Globus 🌍 🌏🌎 Läs mer
  • Floating Village

    22 januari 2022, Kambodja ⋅ ☀️ 26 °C

    🇩🇪
    Unsere neuen französischen Freunde, Alex und Manon, hatten für diesen Tag eine Tour zum Kampong Phluk Floating Village vorgeschlagen. Wir könnten uns das überteuerte Taxi teilen und die Tickets fürs Boot werden schon nicht so teuer sein, HAHA! Ein floating Village ist ein Dorf, in dem die Häuser komplett auf Stelzen gebaut sind, damit sie während der Regenzeit nicht unter Wasser stehen. Und „ja“ der Fluss reicht in der Regenzeit wirklich bis zu den Häusern, sodass die Stelzen nicht mehr zu sehen sind. Die Menschen hier sind wirklich sehr arm, sie leben ohne Elektrizität und in der Regenzeit verspeisen sie tatsächlich auch Ratten. In der Regenzeit leben die Ratten nämlich auf Bäumen und nicht im Müll an Land. Tatsächlich ist es auch sehr umstritten, diese Touren zu machen, da die Einnahmen meistens nicht den Bewohnern zu Gute kommen, sondern nur den privaten überteuerten Tourenanbietern. Zudem fühlt man sich auch total fehl am Platz, wenn man vom Boot aus, wie im Zoo, MENSCHEN in ihrem Alltag beobachtet, die einfach NICHTS besitzen. Im Vorfeld war uns das nicht so ganz klar, die Touren werden von Unterkünften angeboten, und von Reisenden und guten Vlogern „empfohlen“. Da wir das eigenartige Gefühl in Thailand im Floating Village scheinbar verdrängt hatten, haben wir die Tour einfach mitgemacht.
    Alex und Manon haben über einen bekannten TukTuk Fahrer gebucht und somit haben wir zumindest für die Fahrt einen guten Preis bekommen. Allerdings wusste keiner von uns wieviel das Bootticket kostet. Tja, ÜBERRASCHUNG! Es war scheissteuer! 20 Dollar PRO Person für das Boot Ticket. Gut, dass Alex gern handelt…so mussten wir „nur“ 16€ PRO Person zahlen. Nach ca. 30 Minuten Fahrt mit dem Boot, sind wir an einem schwimmenden Restaurant angekommen, von wo aus wir mit einem kleinen Paddelboot durch den Wald gefahren wurden. Wer glaubt, dass diese Fahrt mit im Preis enthalten war, irrt sich. Auch hier mussten wir 5 Dollar PRO Person bezahlen. 1 bis 2 Dollar konnte Alex noch runterhandeln, aber da wurde die Besitzerin schon sehr ungemütlich. Während der Fahrt auf dem Paddelboot kamen wir ein anderem Boot vorbei. Was für ein ZUFALL, mitten im Wasserwald! Auf diesem Boot saß eine einheimische Frau und verkaufte Dinge. Unter anderem Schulhefte, damit sie an die Kinder im Dorf gespendet werden können. Eine weitere Touristenfalle, da die Hefte nie bei den Kindern ankommen und erneut verkauft werden.
    Am Ende der Tour verbleiben sehr gemischte Gefühle…zum einen ist es natürlich super interessant, ein solches Dorf und seine Einwohner einmal live zu sehen. Aber ebenso ist man auch betroffen, traurig und mitgenommen aufgrund der Begebenheiten und unter welchen Bedingungen Menschen und Kinder leben und aufwachsen. Dazu kommt aber leider auch die Verärgerung über die stetige Abzocke, die hier betrieben wird. Ich würde sagen, das ist kein Trip den man gemacht haben muss, der aber deutlich die Missstände in diesem Land aufzeigt.
    🇵🇱
    Nasi nowi francuscy przyjaciele, Alex i Manon, zasugerowali jednodniową wycieczkę do pływającej wioski Kampong Phluk. Moglibyśmy dzielić zawyżoną cenę taksówki, a bilety na łódź nie będą tak drogie HAHA! Wioska pływająca to wioska, w której domy są budowane w całości na palach, aby uniknąć zanurzenia w porze deszczowej. I tak, w porze deszczowej rzeka naprawdę sięga do domów, więc pali już nie widać. Tutejsi ludzie są naprawdę bardzo biedni, żyją bez prądu, aw porze deszczowej zjadają szczury. W porze deszczowej szczury żyją na drzewach, a nie w śmieciach na lądzie. W rzeczywistości organizowanie takich wycieczek jest również bardzo kontrowersyjne, ponieważ dochód zwykle nie trafia do mieszkańców, jedynie do zawyżonych cenowo prywatnych touroperatorów. Poza tym czujesz się zupełnie nie na miejscu, gdy obserwujesz LUDZI w ich codziennym życiu z łodzi, jak w zoo, którzy po prostu niczego nie posiadają. Na początku to dla nas nie było takie jasne. ,Wycieczki są oferowane przez dostawców zakwaterowania i „polecane” przez podróżników i dobrych vlogerów. Ponieważ najwyraźniej stłumiliśmy dziwne uczucie w Tajlandii w Floating Village, po prostu wybraliśmy się na wycieczkę.
    Alex i Manon dokonali rezerwacji przez znanego kierowcę TukTuk, więc dostaliśmy dobrą cenę przynajmniej na podróż. Jednak nikt z nas nie wiedział, ile kosztuje bilet na łódź. Cóż, NIESPODZIANKA! To było bardzo drogie. 20 USD ZA osobę za bilet na łódź. Dobrze, że Alex lubi się targować... więc musieliśmy „tylko” zapłacić 16 € ZA osobę. Po około 30 minutach łodzią dotarliśmy do pływającej restauracji, skąd zabrano nas przez las na małej łodzi wiosłowej. Kto myśli, że ta wycieczka była wliczona w cenę. NIE! Ponownie musieliśmy zapłacić 5 USD ZA osobę. Alex wciąż był w stanie negocjować od 1 do 2 dolarów, ale właścicielka była niezadowolona. Podczas rejsu małą łodzią wiosłową mijaliśmy kolejną łódź. Co za PRZYPADEK, w środku wodnego lasu! Na tej łodzi siedziała miejscowa kobieta i sprzedawała rzeczy. Między innymi zeszyty które można podarować dzieciom w wiosce. Kolejna pułapka turystyczna, ponieważ książeczki nigdy nie docierają do dzieci i są sprzedawane ponownie.
    Pod koniec wycieczki pozostają bardzo mieszane uczucia… z jednej strony jest oczywiście bardzo ciekawie zobaczyć taką wioskę i jej mieszkańców na żywo. Ale jesteś również poruszony, smutny i zdenerwowany z powodu wydarzeń i warunków, w których ludzie i dzieci żyją i dorastają. Niestety, jest też irytacja z powodu ciągłego zdzierstwa, które się tutaj dokonuje. Powiedziałbym, że nie jest to obowiązkowa wycieczka, ale wyraźnie pokazuje pretensje w tym kraju.
    🇬🇧
    Our new French friends, Alex and Manon, had suggested a tour to Kampong Phluk Floating Village for the day. We could share the overpriced taxi and the boat tickets won't be that expensive HAHA! A floating village is a village where the houses are built entirely on stilts to avoid being submerged during the rainy season. And yes, in the rainy season, the river really reaches up to the houses, so that the stilts can no longer be seen. The people here are really very poor, they live without electricity and in the rainy season they actually eat rats. In the rainy season, the rats live in trees and not in the garbage on land. In fact, it is also very controversial to do these tours, since the income usually does not go to the residents, but only to the private, overpriced tour operators. In addition, you also feel completely out of place when you observe PEOPLE in their everyday life from the boat, who simply don't own anything like in a zoo. It wasn't quite clear to us beforehand, the tours are offered by accommodation providers and "recommended" by travelers and good vloggers. Since we had apparently repressed the strange feeling in Thailand in the Floating Village, we just went along with the tour.
    Alex and Manon booked through a well-known TukTuk driver and so we got a good price at least for the trip. However, none of us knew how much the boat ticket costs. Well, SURPRISE! It was fucking expensive! $20 PER person for the boat ticket. It's good that Alex likes to negotiate...so we "only" had to pay €16 PER person. After about 30 minutes by boat, we arrived at a floating restaurant, from where we were taken through the forest in a small paddle boat. Anyone who thinks that this trip was included in the price is wrong. Again, we had to pay $5 PER person. Alex was able to negitiate down 1 to 2 dollars, but the owner got very uncomfortable by then. During the trip on the paddle boat we passed another boat. What a COINCIDENCE, in the middle of the water forest! On this boat sat a local woman and sold things. Among other things, exercise books so that they can be donated to the children in the village. Another tourist trap as the booklets never reach the children and are resold.
    At the end of the tour, very mixed feelings remain...on the one hand, it is of course super interesting to see such a village and its inhabitants live. But you are also affected, sad and upset because of the events and the conditions under which people and children live and grow up. In addition, unfortunately, there is also the annoyance about the constant rip-off that is being carried out here. I would say that this is not a must-do trip, but it clearly shows the grievances in this country.
    Läs mer

  • I did it…

    24 januari 2022, Kambodja ⋅ ⛅ 28 °C

    🇩🇪
    Julian:
    Seit ich meine Operationen an den Knien hinter mir habe, spiele ich mit dem Gedanken mir ein Tattoo stechen zu lassen. Irgendetwas mit Symbolcharakter. Etwas das zeigt, was ich alles hinter mir habe und dass dieser Leidensweg jetzt endgültig abgeschlossen ist.
    In den letzten Jahren habe ich immer mal wieder darüber nachgedacht und eine ganz grobe Idee dazu entwickelt. In den Planungen zu unserer Reise ist diese Idee allerdings völlig in den Hintergrund geraten.
    Aber wie das Leben so spielt, sind wir in Kambodscha auf Manon und Alexandre getroffen, ein sehr nettes Pärchen aus Paris, das sich auch auf großer Reise befindet. Alex hat irgendwann so ganz nebenbei erwähnt, dass er Tättowierer ist und wie der Zufall will, trägt er (natürlich 🤣) sein komplettes Equipment mit sich herum.
    Nach ein paar Absprachen stand relativ schnell fest, dass ich diese Gelegenheit nutzen werde.
    Tätowiert auf dem Hotelzimmer. 😅
    Vielen Dank, Alex!
    🇵🇱
    Julian:
    Odkąd przeszedłem operację kolana, zastanawiałem się nad zrobieniem sobie tatuażu. Coś symbolicznego. Coś, co pokazuje, co mam za sobą i że ta męka wreszcie się skończyła.
    W ciągu ostatnich kilku lat ciągle o tym myślałem i miałem bardzo surowy pomysł. Jednak w planowaniu naszej podróży ten pomysł został całkowicie zepchnięty na dalszy plan.
    Ale z biegiem czasu poznaliśmy Manon i Alexandre w Kambodży, bardzo miłą parę z Paryża, którzy również są w długiej podróży. W pewnym momencie Alex od niechcenia wspomniał, że jest tatuatorem i na szczęście (oczywiście 🤣) nosi ze sobą cały swój sprzęt.
    Po kilku dyskusjach szybko stało się jasne, że skorzystam z tej okazji.
    Wytatuowany w pokoju hotelowym. 😅
    Dziękuję Alex!
    🇬🇧
    Julian:
    I've been playing with the idea of ​​getting a tattoo ever since I had my knee surgery. Something symbolic. Something that shows what I have behind me and that this ordeal is now finally over.
    In the last few years I've thought about it again and again and developed a very rough idea. In the planning of our trip, however, this idea was completely pushed into the background.
    But as life goes, we met Manon and Alexandre in Cambodia, a very nice couple from Paris, who are also on a long journey. At some point Alex casually mentioned that he is a tattoo artist and as luck would have it, he (of course 🤣) carries all his equipment around with him.
    After a few discussions, it quickly became clear that I would take this opportunity.
    Tattooed in the hotel room. 😅
    Thank you Alex!
    Läs mer

  • Moskitos

    24 januari 2022, Kambodja ⋅ ⛅ 32 °C

    🇩🇪
    Ich dachte in Thailand wurden wir schon von vielen Moskitos gequält, aber DAS war kein Vergleich zu Kambodscha. Wenn man sich nicht von Kopf bis Fuß mit Mückenspray einsprüht, kann man keine Minute in Ruhe an einem Footprint arbeiten. Man könnte sich auch direkt in den Luftstrom eines Ventilators setzen, aber wer will das schon auf Dauer? Also ich nicht. Innerhalb von Minuten hatte ich 20 Mückenstiche. Das ist echt schrecklich, sag ich euch. Und angeblich sollen die Mücken hier das Zika-Virus verbreiten, angeblich nicht mehr so stark, wie früher, aber so richtig weiß das keiner, bei der schlechten medizinischen Versorgung hier. Naja, da muss man sich wohl untersuchen lassen, wenn man wieder in Deutschland ist🤷
    🇵🇱
    Myślałem, że w Tajlandii dręczy nas już wiele komarów, ale TO nie było do porównania z Kambodżą. Jeśli nie naspryskasz się od stóp do głów sprayem na owady, nie możesz poświęcić minuty na pracę w aplikacji. Możesz także siedzieć bezpośrednio w strumieniu powietrza wentylatora, ale kto tego chce na dłuższą metę? Więc ja nie. W ciągu kilku minut miałam 20 ukąszenia komarów. To jest naprawdę okropne, mówię wam. Mówi się, że tutejsze komary rozprzestrzeniają wirusa Zika, podobno nie tak źle jak wcześniej, ale nikt tak naprawdę nie wie, biorąc pod uwagę słabą opiekę medyczną tutaj. Cóż, po powrocie do Niemiec musisz zostać zbadany🤷
    🇬🇧
    I thought in Thailand we were already tormented by many mosquitoes, but THAT was no comparison to Cambodia. If you don't spray yourself head to toe with bug spray, you can't spend a minute working on a footprint. You could also sit directly in the airflow of a fan, but who wants that in the long run? So not me. Within minutes I had 20 mosquito bites. This is really awful, I tell you. And it is said that the mosquitoes here are said to spread the Zika virus, supposedly not as badly as before, but nobody really knows, given the poor medical care here. Well, you have to be examined when you are back in Germany🤷
    Läs mer

  • Die Lotusblume

    25 januari 2022, Kambodja ⋅ 🌙 30 °C

    🇩🇪
    Die Lotusblüte ist die heilige Blume, die sich aus dem dreckigen Morast erhebt und dem Licht entgegenstrebt. Im Buddhismus ist sie das Symbol für die Reinheit des Herzens, Treue, Schöpferkraft und Erleuchtung.
    Klingt wundervoll, nicht wahr?
    Leider ist die Saison der Lotusblume in Kambodscha schon längst vorbei, aber ich wollte trotzdem so eine Lotusfarm sehen. Auf eigene Faust sind wir mit einem fremden TukTuk-Fahrer losgefahren und der Beschreibung bei Google gefolgt. Tjaaa…Pusteblume statt Lotusblume. Die ach so schöne Lotusblumenfarm mit einem Shop, einem Cafe und einer Manufaktur, war geschlossen. Einige verwirrte Minuten und einen Dollar später fanden wir doch noch eine…Farm…sagen wir einen Ort, wo man noch einige Lotusblumen einsam stehen sah. Weil wir im dazugehörigem Restaurant nicht essen wollten, mussten wir 50 cent Eintritt zahlen, klar. Es war nicht mehr viel zu sehen, nur noch einige wenige Lotusblumen, aber wir waren happy, dass wir wieder in der Natur waren, zwischen Reisfeldern und den Tümpeln der heiligen Blume. Wir testeten den Lotuseffekt der Lotusblumen-Blätter aus, freuten uns wie kleine Kinder und schaukelten in den Sonnenuntergang. Als es dunkel wurde, waren wir sehr glücklich, dass der TukTuk Fahrer, der uns vorher 1 Doller zu viel abgezockt hatte, doch 2 Stunden auf uns gewartet hatte. Zum Abschluss gab er uns noch Lotusblumen-Samen zum probieren, die als Lotusblumen-Frucht bezeichnet werden. Die Samen wachsen im grünen Stempel im Inneren der Blume. Die schmecken eigentlich ganz gut, knackig und frisch, aber pellen nicht vergessen, Julian.
    🇵🇱
    Kwiat lotosu to święty kwiat, który wznosi się z brudnego bagna i dąży do światła. W buddyzmie jest symbolem czystości serca, wierności, kreatywności i oświecenia. Brzmi cudownie, prawda?
    Niestety sezon kwiatów lotosu w Kambodży już dawno się skończył, ale nadal chciałam zobaczyć taką farmę lotosu. Pojechaliśmy sami z kierowcą TukTuka i postępowaliśmy zgodnie z opisem w Google. Cóż...Jakże piękna farma kwiatów lotosu ze sklepem, kawiarnią i fabryką została zamknięta. Kilka zdezorientowanych minut i dolara później w końcu znaleźliśmy... farmę... powiedzmy miejsce, w którym wciąż można było zobaczyć samotnie stojące kwiaty lotosu. Ponieważ nie chcieliśmy jeść w restauracji towarzyszącej, musieliśmy oczywiście zapłacić 50 centów za wstęp. Niewiele zostało do zobaczenia, tylko kilka kwiatów lotosu, ale cieszyliśmy się, że wróciliśmy na łono natury, między polami ryżowymi i sadzawkami świętego kwiatu. Przetestowaliśmy działanie lotosu na liście kwiatu lotosu, byliśmy szczęśliwi jak małe dzieci i huśtaliśmy się na huśtawce do zachodu słońca. Gdy zrobiło się ciemno, byliśmy bardzo szczęśliwi, że kierowca TuckTuck, który wcześniej naliczył nam 1 dolara za dużo, czekał na nas 2 godziny. Na koniec dał nam do spróbowania nasiona kwiatu lotosu, zwane owocami kwiatu lotosu. Nasiona wyrastają w zielonym słupku wewnątrz kwiatu. Smakują całkiem dobrze, rześkie i świeże, ale nie zapomnij obrać, Julian.
    🇬🇧
    The lotus flower is the sacred flower that rises from the filthy morass and strives towards the light. In Buddhism, it is the symbol of purity of heart, faithfulness, creativity and enlightenment. Sounds wonderful doesn't it?
    Unfortunately, the lotus flower season in Cambodia is long over, but I still wanted to see such a lotus farm. We drove off on our own with a strange TukTuk driver and followed the description on Google. Well.…The oh so beautiful lotus flower farm with a shop, a cafe and a factory was closed. A few confused minutes and a dollar later we finally found a...farm...
    let's say a place where you could still see some lotus flowers standing alone. Because we didn't want to eat in the associated restaurant, we had to pay 50 cents for admission, of course. There wasn't much left to see, just a few lotus flowers, but we were happy to be back in nature, between rice fields and the pools of the sacred flower. We tested the lotus effect of the lotus flower leaves, were happy like little children and swung into the sunset. When it got dark, we were very happy that the TukTuk driver, who had previously ripped off 1 dollar too much from us, had waited for us for 2 hours. Finally, he gave us lotus flower seeds, called lotus flower fruit, to try. The seeds grow in the green pistil inside the flower. They actually taste quite good, crisp and fresh, but don't forget to peel, Julian.
    Läs mer

  • Zirkus in Kambodscha

    28 januari 2022, Kambodja ⋅ 🌙 30 °C

    🇩🇪
    Julian:
    Der Zirkus in Siem Reap ist eine sehr angesagte Attraktion, die auch bei den Einheimischen sehr beliebt ist. Wenn nicht gerade Pandemie ist, gibt es an 365 Tagen im Jahr eine Show.
    Alle Darsteller des Zirkus wurden in der kambodschanischen Kunstschule PPSA ausgebildet.
    Die PPSA wurde 1994 von neun jungen kambodschanischen Männern gegründet, die nach dem Fall der Roten Khmer aus einem Flüchtlingslager nach Hause zurückkehrten. Im Lager nahmen sie an Zeichenkursen teil und fanden, dass Kunst ein mächtiges Werkzeug zur Heilung ist. Als sie nach Hause zurückkehrten, begannen sie, Straßenkindern kostenlose Zeichenkurse anzubieten. Bald eröffneten sie eine Schule und boten schließlich eine formelle K-12-Ausbildung und professionelle Kunstausbildung in den Bereichen bildende Kunst, Theater, Musik, Tanz und Zirkus an. Heute besuchen täglich mehr als 1.200 Schüler die öffentliche Schule und 500 besuchen die beruflichen Kunstausbildungsprogramme. Alle Programme werden kostenlos angeboten.
    Im Jahr 2013 gründete die PPSA mit dem Ziel der finanziellen Selbstversorgung, Phare Performing Social Enterprise (PPSE) mit drei Missionen:
    - Schaffung sinnvoller Beschäftigungsmöglichkeiten für kambodschanische Künstler
    - Schaffung von finanziell nachhaltigen Sozialunternehmen, die Phare Ponleu Selpak zuverlässige Einkommensströme bieten
    - Revitalisierung des Kunstsektors in Kambodscha und Förderung der kambodschanischen Kunst lokal und international.
    🇵🇱
    Cyrk w Siem Reap to bardzo modna atrakcja, która jest również bardzo popularna wśród mieszkańców. Kiedy to nie pandemia, jest program 365 dni w roku.
    Wszyscy wykonawcy cyrku zostali przeszkoleni w kambodżańskiej szkole artystycznej PPSA.
    PPSA została założona w 1994 roku przez dziewięciu młodych Kambodżan, którzy wracali do domu z obozu dla uchodźców po upadku Czerwonych Khmerów. Na obozie wzięli lekcje rysunku i odkryli, że sztuka jest potężnym narzędziem leczniczym. Kiedy wrócili do domu, zaczęli oferować darmowe lekcje rysunku dla dzieci ulicy. Wkrótce otworzyli szkołę i ostatecznie zaoferowali formalną edukację K-12 i profesjonalne szkolenie artystyczne w zakresie sztuk wizualnych (ilustracja, malarstwo, projektowanie graficzne i animacja), dramatu, muzyki, tańca i cyrku. Obecnie ponad 1200 uczniów codziennie uczęszcza do szkoły publicznej, a 500 uczestniczy w profesjonalnych programach kształcenia artystycznego. Wszystkie programy oferowane są bezpłatnie.
    W 2013 roku w celu uzyskania samowystarczalności finansowej PPSA założyła Phare Performing Social Enterprise (PPSE) z trzema misjami:
    - Tworzenie znaczących możliwości zatrudnienia dla artystów kambodżańskich
    - Tworzenie zrównoważonych finansowo przedsiębiorstw społecznych, które zapewniają wiarygodne strumienie dochodów Phare Ponleu Selpak
    - Rewitalizacja sektora sztuki w Kambodży i promocja sztuki kambodżańskiej na poziomie lokalnym i międzynarodowym.
    🇬🇧
    The circus in Siem Reap is a very popular attraction, which is also very popular with the locals. If it's not a pandemic, there's a show 365 days a year.
    All actors of the circus were trained in the Cambodian art school PPSA.
    The PPSA was founded in 1994 by nine young Cambodian men who returned home from a refugee camp after the fall of the Khmer Rouge. In the camp, they took part in drawing courses and found that art is a powerful tool for healing. When they returned home, they began to offer free drawing courses to street children. Soon they opened a school and finally offered a formal K-12 education and professional art education in the fields of visual arts (illustration, painting, graphic design and animation), theatre, music, dance and circus. Today, more than 1,200 students attend the public school every day and 500 attend the vocational art education programs. All programs are offered free of charge.
    In 2013, the PPSA founded Phare Performing Social Enterprise (PPSE) with three missions with the aim of financial self-sufficiency:
    - Creation of meaningful employment opportunities for Cambodian artists
    - Creation of financially sustainable social enterprises that provide Phare Ponleu Selpak with reliable income streams
    - Revitalise the art sector in Cambodia and promote Cambodian art locally and internationally.
    Läs mer

  • Proviant/ zaprowiantowanie/ provisionsIm Bus/ W autobusie/ in the bus

    Nachtbus in Kambodscha

    2 februari 2022, Kambodja ⋅ 🌙 28 °C

    🇩🇪
    Eine schräge Nachtbusfahrt quer durch Kambodscha in Bildern.
    Wenn man nicht zu zweit unterwegs ist, muss man mit einer fremden Person in einem Bett schlafen😱das ist kein Witz. Welch ein Glück, dass wir zusammen sind.
    🇵🇱
    Dziwna przejażdżka nocnym autobusem przez Kambodżę na zdjęciach.
    Jeśli nie podróżujesz w parach, musisz spać w łóżku z nieznajomym😱 to nie żart. Jakie szczęście, że jesteśmy razem.
    🇬🇧
    A weird night bus ride across Cambodia in pictures.
    If you're not traveling in pairs, you have to sleep in a bed with a stranger😱 that's no joke. How lucky we are together.
    Läs mer

  • Koh Rong

    3 februari 2022, Kambodja ⋅ ⛅ 28 °C

    🇩🇪
    Julian:
    Koh Rong ist eine der Inseln im Süden vom Kambodscha, die man mit der Fähre von der Hafenstadt, Sihanoukville aus erreicht. Mit Rainer und Marjolein von „Tales of Life“ gemeinsam, sind wir von Siem Reap aus, mit dem Nachtbus, nach Sihanoukville gefahren. Nach neun Stunden Fahrt, viel zu wenig Schlaf und diversen „Pinkel-Pausen“ auf kuriosen Gaststätten, Baustellen in Schutt und Asche, sind wir total übermüdet am dortigen Busbahnhof angekommen.
    Leider hat uns beim Buchen dieses Trips niemand gesagt, ob ein Transfer vom Busbahnhof zum Hafen im Preis enthalten ist oder nicht. Und so kam es, dass wir von diversen TukTuk Fahrern ziemlich penetrant aufgefordert wurden, mit ihnen zu fahren.
    Zum Glück hatten wir noch genug Zeit bis zur Abfahrt der Fähre, um zu überprüfen ob das wirklich notwendig ist.
    Einer der TukTuk Fahrer war so sehr genervt davon, dass er uns kein TukTuk aufdrücken konnte, dass er bei unserer Abfahrt extra noch einmal zu uns kommen musste, um uns zu sagen, dass er ja von Anfang an recht hatte. Er war halt leider nicht der glaubwürdigste „Verkäufer“.
    Naja…ein Frühstückssüppchen, eine Fahrt mit dem Speedboat und NOCH eine spannende, überteuerte Taxi-Fahrt später, sind wir in unserer Unterkunft, dem Coconut-Beach-Resort angekommen. Als wir am Coconut Beach, also am KOKOSNUSSTRAND eine Kokosnuss bestellten, wurde uns gesagt, dass es welche auf den Palmen gibt, aber sie hätten keine! 🤯 Auch die Unterkunft, war nicht das gelbe vom Ei, gut wir wollten ja etwas sparen, aber das Bad war nicht…sah nicht sehr sauber aus. Moni war nicht begeistert.
    ABER das absolute Highlight dieser Insel war das leuchtende Plankton. UNGLAUBLICH! Ihr müsst euch das so vorstellen, dass bei jeder Bewegung im Wasser eine Art „leuchtender Glitzerstaub“ entsteht. Wie in einem Märchen. Biolumineszens ist der Fachbegriff dafür. Ok, wir müssen zugeben, es war nur eine leichte, dezente Art von Biolumineszens. Man sah es wirklich nur, wenn man die Taucherbrille aufsetzte, unter der Wasseroberfläche. Moni hofft vom ganzen Herzen, dass wir es noch nach Costa Rica schaffen, wo man dieses Naturschauspiel viel besser sehen und auch filmen kann. Googlet das mal, es ist der Hammer. Es tut uns so Leid, dass wir das nicht bildlich festhalten konnten. Da es nur unter Wasser zu sehen war, war es zu dunkel für die Kamera.
    🇵🇱
    Julian:
    Koh Rong to jedna z wysp w południowej Kambodży, na którą można dotrzeć promem z portowego miasta Sihanoukville. Razem z Rainerem i Marjolein z „Tales of Life” pojechaliśmy nocnym autobusem z Siem Reap do Sihanoukville. Po dziewięciogodzinnej jeździe, zdecydowanie za mało snu i różnych „przerwach na sikanie” w dziwnych restauracjach, placach budowy w gruzach i popiele, dotarliśmy na tamtejszy dworzec autobusowy, totalnie wykończeni.
    Niestety, kiedy rezerwowaliśmy tę wycieczkę, nikt nie powiedział nam, czy w cenie jest transfer z dworca autobusowego do portu. I tak się złożyło, że różni kierowcy TukTuk prosili nas, abyśmy jeździli z nimi.
    Na szczęście przed odpłynięciem promu mieliśmy jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby sprawdzić, czy jest to naprawdę konieczne dopłacić TukTuka. Jeden z kierowców TukTuk był tak zirytowany, że nie mógł na nas zmusić, że ​​musiał do nas wrócić, kiedy wyjeżdżaliśmy, aby powiedzieć nam, że miał rację od samego początku. Niestety nie był najbardziej wiarygodnym „sprzedawcą”.
    Cóż…zupa z makaronem na śniadanie i przejażdżka łodzią motorową i KOLEJNA ekscytująca, droga taksówką później dotarliśmy do naszego zakwaterowania, Coconut Beach Resort. Kiedy zamówiliśmy kokosa w Coconut Beach, na KOKOSOWEJ PLAŻY powiedziano nam, że jest ich kilka na palmie, ale nie mieli kokosa dla nas 🤯 Również zakwaterowanie nie było najlepsze, no cóż, chcieliśmy coś zaoszczędzić, ale łazienka nie była ... nie wyglądała zbyt czysto. Monika nie była zbyt zadowolona.
    ALE absolutną atrakcją tej wyspy był świecący plankton. NIE DO WIARY! Trzeba to sobie wyobrazić w taki sposób, aby z każdym ruchem w wodzie tworzył się rodzaj „świetlistego, brokatowego pyłu”. Jak w bajce. Terminem technicznym jest bioluminescencja. Ok, trzeba przyznać, to był tylko lekki, subtelny rodzaj bioluminescencji. Tak naprawdę widziałeś to dopiero po założeniu okularów do nurkowania pod powierzchnią wody. Monika ma nadzieję z całego serca, że ​​nadal uda nam się dotrzeć do Kostaryki, gdzie można znacznie lepiej zobaczyć i nakręcić ten naturalny spektakl. Zobacz w Google, to jest niesamowite. Przepraszamy, że nie mogliśmy tego uchwycić, ponieważ było widoczne tylko pod wodą, było zbyt ciemno dla aparatu.
    🇬🇧
    Julian:
    Koh Rong is one of the islands in southern Cambodia that can be reached by ferry from the port city of Sihanoukville. Together with Rainer and Marjolein from "Tales of Life", we took the night bus from Siem Reap to Sihanoukville. After a nine-hour drive, far too little sleep and various "pee breaks" in strange restaurants, construction sites in rubble and ash, we arrived at the bus station there, totally exhausted.
    Unfortunately, when we booked this trip, nobody told us whether or not a transfer from the bus station to the port was included in the price. And so it happened that various TukTuk drivers asked us to drive with them.
    Luckily we still had enough time before the ferry departed to check if this is really necessary.
    One of the TukTuk drivers was so annoyed that he couldn't force a TukTuk on us that he had to come back to us when we left to tell us that he was right from the start. Unfortunately, he wasn't the most credible "salesman".
    Well...a breakfast soup, a ride on the speedboat and ANOTHER exciting, overpriced taxi ride later we arrived at our accommodation, the Coconut Beach Resort. When we ordered a coconut at Coconut Beach, we were told that there were some on the palm tree, but they didn't have any! 🤯 Also the accommodation wasn't the yellow of the egg, well we wanted to save something, but the bathroom wasn't... didn't look very clean. Moni was not enthusiastic.
    BUT the absolute highlight of this island was the glowing plankton. UNBELIEVABLE! You have to imagine it in such a way that with every movement in the water a kind of "luminous glitter dust" is created. As in a fairy tale. Bioluminescence is the technical term for it. Ok, we have to admit, it was just a light, subtle kind of bioluminescence. You really only saw it when you put your diving goggles on, under the surface of the water. Moni hopes with all his heart that we can still make it to Costa Rica, where you can see and film this natural spectacle much better. Google that, it's awesome. We're so sorry we couldn't capture this as it was only visible underwater it was too dark for the camera.
    Läs mer

  • 😍Warum? / Dlaczego? / Why?

    Phnom Penh

    6 februari 2022, Kambodja ⋅ ⛅ 31 °C

    🇩🇪
    Wir waren zurück in Phnom Penh um nach Indonesien zu fliegen. Das klingt viel einfacher als es war und ist eine lange Geschichte. Bereits nach zehn Tagen in Kambodscha haben wir unser Visum für Indonesien beantragt und bezahlt. 3-5 Tage sollte die Überweisung dauern doch leider war es nicht so. Zwei Wochen später ist das Geld immer noch nicht in Indonesien angekommen. Das war sehr ärgerlich denn es handelt sich um sehr viel Geld. Außerdem lief bereits unser Visum in Kambodscha aus. Also mussten wir Kambodscha bald verlassen und durften weder nach Indonesien noch in ein anderes Land, da wir ja kein Visum besaßen. Abgesehen davon ist es in Kambodscha für Touristen unglaublich teuer. Während der Warterei haben wir uns entschlossen auf die Insel Koh Rong zu fahren um das leuchtende Plankton zu sehen. Wenn wir schon so lange warten müssen, wollten wir die Zeit nutzen. Zwischendurch haben wir versucht unseren Flug umzubuchen um mehr Zeit zu gewinnen, damit das Geld und das Visum ankommen können. Doch niemand in Kambodscha wollte uns helfen unseren Flug zu verschieben, weder online noch telefonisch noch die Mitarbeiter am Flughafen waren bereit dazu. Und so kam es, dass wir tatsächlich in Deutschland anrufen mussten und unseren Flug von Kambodscha nach Indonesien verschieben konnten. Aber auch das Telefonieren aus dem Ausland ist etwas kompliziert. Nach zwei Anrufen in Frankfurt und ohne jegliche Bestätigung dass wir ein Guthaben bei der Fluggesellschaft haben konnten wir den Flug um wenige Tage verschieben. Dann entschlossen wir uns das Visum ein zweites Mal zu bezahlen. Diesmal auf eine andere Art und Weise. Zum Glück hat es diesmal innerhalb von wenigen Stunden funktioniert. Mittlerweile haben wir auch das Geld der ersten Überweisung zurückgebucht bekommen. Das Visum erreichte uns direkt am nächsten Abend, als wir auf der Insel waren. Theoretisch hätten wir nun mit dem ersten Flug fliegen können, aber wir hatten keinen PCR Test, weil alles in der Schwebe war. Nun mussten wir nur noch von der Insel runter und in die Hauptstadt fahren. Die Reise von Koh Rong war super nervig. Bei der Abfahrt der Fähre wurden wir diverse Male vertröstet, bis alle einheimischen an Bord waren und dann erst durften wir einsteigen. Mach das mal in Deutschland! Am Busbahnhof hieß es unser Ticket wäre nicht gebucht. Nach viel Geplapper der Besitzerin, war das Ticket auf einmal doch gebucht und wir konnten sogar früher mitfahren. Eine schreckliche Fahrt. Natürlich verspätete sich der Bus in Phnom Penh und wir kamen gerade noch rechtzeitig zum PCR Test. Selbstverständlich konnte man dort nicht mit Visa zahlen und einer von uns musste zum Automaten rennen während der andere sich testen ließ. Zum Glück war die Unterkunft supi sauber und ordentlich. Am nächsten Tag konnten wir haben wir das negative Testergebnis und unsere Wäsche abholen und uns auf den Flug vorbreiten. AM FLUGHAFEN….es sind zu viele böse Worte, die ich jetzt gerne sagen würde…sehr langsame Menschen…jedenfalls wollte man uns nicht in Flugzeug lassen, da wir keinen Rückflug hatten!!! Ein Rückflug war mit unserem Visum nicht nötig!!! Julian war soooo kurz davor auszurasten und ich sagte: „Gebt uns jetzt die Bordkarte!“ Bis der Mann endlich kapierte, das es ein Busines-Visum ist. Und ich frage mich bis heute: „ Was war das für eine verkackte Scheiße? Fuck you und danke!“
    🇵🇱
    Wróciliśmy do Phnom Penh, żeby polecieć do Indonezji. To brzmi o wiele łatwiej niż było i to jest długa historia. Po zaledwie dziesięciu dniach w Kambodży złożyliśmy wniosek i zapłaciliśmy za naszą indonezyjską wizę. Przelew powinien zająć 3-5 dni, ale niestety tak nie było. Dwa tygodnie później pieniądze wciąż nie dotarły do ​​Indonezji. To było bardzo irytujące, bo to było dużo pieniędzy. Ponadto nasza wiza w Kambodży już wygasła. Więc wkrótce musieliśmy opuścić Kambodżę i nie pozwolono nam jechać do Indonezji ani żadnego innego kraju, ponieważ nie mieliśmy wizy. Poza tym w Kambodży jest niesamowicie drogo dla turystów. Międzyczasie postanowiliśmy pojechać na wyspę Koh Rong , aby zobaczyć świecący plankton. Skoro musimy czekać tak długo, chcieliśmy wykorzystać ten czas. Tymczasem próbowaliśmy zmienić rezerwację naszego lotu, aby zyskać więcej czasu, dla wizy. Ale nikt w Kambodży nie chciał nam pomóc w przełożeniu naszego lotu, ani online, ani telefonicznie, ani personel lotniska nie chciał nam pomóc. I tak się złożyło, że faktycznie musieliśmy zadzwonić do Niemiec i udało nam się przełożyć lot z Kambodży do Indonezji. Ale dzwonienie z zagranicy też jest trochę skomplikowane. Po dwóch telefonach we Frankfurcie i bez potwierdzenia, że ​​mamy kredyt w linii lotniczej, udało nam się przesunąć lot o kilka dni. Postanowiliśmy zapłacić za wizę po raz drugi. Tym razem w inny sposób. W międzyczasie otrzymaliśmy również pieniądze z pierwszego przelewu zwrotnego. Na szczęście tym razem zadziałało w ciągu kilku godzin. I wizę dostaliśmy na drugi dzień wieczorem. Teoretycznie byśmy mogli lecieć teraz tym pierwszym lotem ale nie mieliśmy testu PC R bo nic nie było jasne. Teraz wystarczyło zejść z wyspy i pojechać do stolicy Phnom Penh. Podróż z Koh Rong była bardzo denerwująca. Kilka razy byliśmy odkładani, aż wszyscy miejscowi byli na pokładzie i dopiero wtedy mogliśmy wejść na pokład. Zrób to w Niemczech! To jesteś rasistą. Na dworcu autobusowym powiedziano nam że nasz bilet nie jest zarezerwowany. Po wielu gadaniu właścicielki bilet został odnalezione i nawet udało nam się wcześnie wejść. Straszna jazda. Oczywiście autobus w Phnom Penh był spóźniony i dotarliśmy tam w na ostatnią minutę na test PCR. Oczywiście nie można było zapłacić kartą Visa i jeden z nas musiało biec do automatu, podczas gdy drugie był testowany. Na szczęście zakwaterowanie było super czyste i uporządkowane. Następnego dnia mogliśmy odebrać negatywny wynik testu oraz nasze pranie i przygotować się do lotu.
    NA LOTNISKU... jest zbyt wiele złych słów do powiedzenia w tej chwili...powolni ludzie…w każdym razie nie chcieli nas wpuścić do samolotu, bo nie mieliśmy lotu powrotnego!!!
    Z naszą wizą lot powrotny nie był konieczny!!! Julian był bardzo bliski żeby eksplodować a ja powiedziałam: „Teraz daj nam kartę pokładową!” Aż mężczyzna w końcu skapował się, że to wiza biznesowa. I do dziś zadaję sobie pytanie: „Co to kurwa było? Fuck you i dziękuję!”
    🇬🇧
    We were back in Phnom Penh to fly to Indonesia. That sounds a lot easier than it was and is a long story. After just ten days in Cambodia, we already applied for and paid for our Indonesian visa. The bank transfer should have taken 3-5 days but unfortunately it was not like that. Two weeks later, the money still hasn't arrived in Indonesia. That was very annoying because it is a lot of money. In addition, our visa in Cambodia was already expiring. So we soon had to leave Cambodia and were not allowed to go to Indonesia or any other country, since we didn't have a visa. Aside from that, it is incredibly expensive in Cambodia for tourists. During the waiting we decided to go to Koh Rong Island to see the glowing plankton. If we have to wait that long, we wanted to use the time. Hey in between we tried to rebook our flight to gain more time so that the money and the visa can arrive. But no one in Cambodia wanted to help us reschedule our flight, neither online nor by phone, nor were the airport staff. And so it happened that we actually had to call Germany and were able to postpone our flight from Cambodia to Indonesia. But calling from abroad is also a bit complicated. After two phone calls to Frankfurt and without any confirmation that we have any credit with the airline, we were able to postpone the flight by a few days and decided to pay for the visa a second time. This time in a different way. Fortunately, this time it worked within a few hours. In meantime we fortunately received back the money of the first bank transfer. Now all we had to do was get off the island and drive to the capital. The trip from Koh Rong was super annoying. We were put off several times until all the locals were on board and only then were we allowed to board. Try to do that in Germany! At the bus station they said our ticket was not booked. After a lot of chatter from the owner, the ticket was suddenly booked and we were even able to get on early. A terrible ride. Of course the bus in Phnom Penh was late and we got there just in time for the PCR test. Of course, you couldn't pay with Visa and one of us had to run to the machine while the other was being tested. Luckily the accommodation was super clean and tidy. The next day we could pick up the negative test result and our laundry and get ready for the flight. AT THE AIRPORT...there are too many bad words to say right now...wrong…slow people...anyway they didn't want to let us on the plane as we didn't have a return flight!!! A return flight was not necessary with our visa!!! Julian was sooo close to freaking out and I said, "Give us the boarding pass, NOW!" Until the man finally realized that it was a business visa. And I still ask myself to this day: "What the fuck was that? Fuck you and thank you!"
    Läs mer

  • Und Tschüss Kambodscha

    7 februari 2022, Kambodja ⋅ ⛅ 31 °C

    🇩🇪
    Oh Mann, Kambodscha, wir hätten echt Freunde werden können. Als ich dich kennenlernte, wollte ich dich umarmen, fest am mich drücken und sagen, dass alles gut wird. Und dann hast du mich in die Schulter gebissen, mir einen Tritt ins Schienbein verpasst und eine Kopfnuss, sodass ich dich am liebsten mit voller Kraft und beiden Armen in dem roten Straßenstaub geschubst hätte. Das ist aber auch irgendwie kein Wunder, bei so einem jungen Land. Kambodscha hat einen Altersdurchschnitt von ca. 25 Jahren. Im Vergleich hat Deutschland einen Altersdurchschnitt von 45 Jahren.
    Und nun kommen wir nicht mehr drumherum. Um Kambodscha zu verstehen, muss man von den Roten Khmer gehört haben. In erster Linie haben wir gelernt, das heißt „Khmer“ einfach nur „kambodschanisch“ oder „Kambodschaner“ heißt. Rote Khmer sind Rote Kambodschaner. Soweit klar? Prima. Und nun zum Bürgerkrieg. Kambodscha wurde damals, in den 70-gern in den Vietnamkrieg hineingezogen, davon beeinflusst und teilweise von Vietnamesen besetzt, Nach einigen Jahren kamen die Roten Khmer an die Macht, worüber man sich Anfangs sogar gefreut hat, da man auf ein Ende der Bürgerkriege hoffte. Die Bewegung der Roten Khmer wollte ein besseres Kambodscha erschaffen, indem sie das Städtische zerstören und einen neuen Bauernkommunismus erschaffen wollte. Das Ziel war es, Kambodscha durch landwirtschaftliche Exporte in eine glorreiche Zukunft zu führen. Die Menschen wurden aus der Großstadt Phnom Penh vertrieben und zu Zwangsarbeit auf den Feldern genötigt. Bereits die Vertreibung forderte viele Opfer. Auch bestimmte Berufsgruppen wie Gelehrte, Ärzte und Wissenschaftler wurden einfach getötet, da man im Fortschritt und Technologie das Böse sah. Unter anderem wurden Bücher verbrannt, die Infrastruktur zerstört und jegliche Art von Individualismus unterdrückt. Ein wirklich dummer Plan. Das Land wurde zu einem riesigen Arbeits- und Gefangenenlager. Es kam zu vielen vielen Massenmorden. Einfach alle, die nicht exakt in die Vorstellung des Regimes der Roten Khmer passten, sich wehrten, aus der Reihe tanzten oder einer Minderheit angehörten wurden getötet, etwa um die 2 Million Menschen. Das Land war von riesigen Massengräbern übersäht, den „Killingfields“, die man heute besichtigen kann. Nahezu eine ganze Generation wurde ausgelöscht, bis 4 Jahre später Vietnam erneut die Macht übernahm. Die Roten Khmer agierten trotzdem im Untergrund weiter, bis 1998, so bestialisch verrückt!!!
    DIE FOLGE DES GANZEN IST, dass keiner mehr da war, der etwas von Generation zu Generation weitergegeben konnte…keine wichtigen Erfahrungen, keine guten Werte, keine Traditionen. Kambodscha musste sich, wie ein kleines Straßenkind selbst erziehen und durch das Leben schlagen. Leider fühlte es sich auch das so an. NATÜRLICH haben wir hier auch wundervolle und gütige Menschen kennengelernt und eine Freundschaft mit Sarun gewonnen. Es gibt auch viele Menschen aus anderen Ländern, die sich hier niederlassen und einzelne Khmer und Gemeinschaften an die Hand nehmen um Ihnen zu zeigen, wie man Dinge angeht. Doch sind wir auch oft geschockt gewesen, wie perfide und gemein man behandelt werden kann. TROTZDEM können wir feststellen, dass Kambodscha sich momentan mitten in seiner Entwicklung befindet und man leider gar nicht weiß, wo man zuerst anfangen soll: Landminen entfernen, Bildung und Erziehung, Müll und Umwelt, Tourismus damit Geld reinkommt, Infrastruktur wieder aufbauen… Viele Baustellen - sowohl sinnbildlich als auch wortwörtlich - aber es bewegt sich etwas. Wir sind sehr gespannt, wie sich das Land in den kommenden Jahren entwickelt. KLAR, das Problem haben viele Länder, aber wir waren eben hier und wünschen diesem Land und diesen Menschen vom Herzen alles Gute, viel Kraft, viel Erkenntnis, Frieden und Liebe. Auf Wiedersehen kleine Göre, irgendwie bist du doch in unserem Herzen.
    Und während wir diese Worte schreiben, wurde bereits eine neuer Krieg begonnen, bei dem wieder Menschen sterben. Aus der Ferne bin sehr froh und gerührt, dass es so viele Länder und Menschen gibt, die die Möglichkeit haben, so viele Dinge zu unternehmen um die Ukraine zu unterstützen. Meine Gedanken sind aber auch bei meiner Familie in Polen, die nahe am Geschehen leben und hoffentlich weiterhin in Sicherheit bleibt. Ich hab euch lieb.
    🇵🇱
    O rany, Kambodża, naprawdę mogliśmy być przyjaciółmi. Kiedy cię spotkałam, chciałem cię przytulić, mocno przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. A potem ugryzłaś mnie w ramię, kopnęłaś w goleń i uderzyłaś mnie w głowę, więc chciałem wepchnąć Cię z całej siły i obiema rękami w czerwony pył drogi. Ale to nic dziwnego w tak młodym kraju. Kambodża ma średni wiek około 25 lat. Dla porównania Niemcy mają średni wiek 45 lat.
    A teraz nie możemy już tego obejść. Aby zrozumieć Kambodżę, trzeba było słyszeć o Czerwonych Khmerach. Przede wszystkim dowiedzieliśmy się, że „khmer” oznacza po prostu „kambodżański”. Czerwoni Khmerzy to Czerwoni Kambodżanie. Do tej pory jasne? W porządku. A teraz do wojny domowej. W latach 70. Kambodża została wciągnięta w wojnę wietnamską pod jej wpływem i częściowo zajęta przez Wietnamczyków. Po kilku latach do władzy doszli Czerwoni Khmerzy, z czego ludzie początkowo byli nawet zadowoleni, liczyli na koniec wojen domowych. Ruch Czerwonych Khmerów chciał stworzyć lepszą Kambodżę, niszcząc miasto i tworząc nowy komunizm chłopski. Celem było skierowanie Kambodży ku chwalebnej przyszłości poprzez eksport produktów rolnych. Ludzie zostali wypędzeni z wielkiego miasta Phnom Penh i zmuszeni do pracy przymusowej na polach. Już samo wydalenie pochłonęło wiele ofiar. Niektóre grupy zawodowe, takie jak uczeni, lekarze i naukowcy, zostały po prostu zabite, ponieważ postęp i technologię postrzegano jako zło. Między innymi spalono książki, zniszczono infrastrukturę i stłumiono wszelkiego rodzaju indywidualizm. Naprawdę głupi plan. Kraj stał się ogromnym obozem pracy i więzienia. Było wiele, wiele masowych morderstw. Prawie każdy, kto nie pasował do obrazu reżimu Czerwonych Khmerów, który stawiał opór, który przekroczył linię lub należał do mniejszości, został zabity, około 2 milionów ludzi. Kraj pokryty był ogromnymi masowymi grobami, „Polami Śmierci”, które można dziś zwiedzać. Wyginęło prawie całe pokolenie, aż 4 lata później Wietnam ponownie przejął władzę. Czerwoni Khmerzy nadal działali w podziemiu do 1998 roku, tak szalone!!!
    KONSEKWENCJĄ WSZYSTKIEGO JEST to, że nie pozostał nikt, kto mógłby przekazać cokolwiek z pokolenia na pokolenie… żadnych ważnych doświadczeń, żadnych dobrych wartości, żadnych tradycji. Kambodża musiała kształcić się jak małe dziecko ulicy i walczyć przez życie. Niestety tak to też odczuwaliśmy. Oczywiście spotkaliśmy tu także wspaniałych i życzliwych ludzi i zaprzyjaźniliśmy się z Sarunem. Jest też wielu ludzi z innych krajów, którzy osiedlają się tutaj i biorą za rękę poszczególnych Khmerów i społeczności, aby pokazać jak żyć. Ale też często byliśmy zszokowani tym, jak perfidnie i złośliwie można być traktowanym. NADAL możemy stwierdzić, że Kambodża jest obecnie w połowie swojego rozwoju i niestety nie wiadomo od czego zacząć najpierw: usuwanie min, edukacja i szkolenia, odpady i środowisko, turystyka, aby zarabiać pieniądze, odbudowa infrastruktury... Wiele place budowy – w przenośni i dosłownie – ale coś się rusza. Jesteśmy bardzo ciekawi tym, jak kraj będzie się rozwijał w nadchodzących latach. JASNE, wiele krajów mają problemy ale my właśnie tu byliśmy i życzymy temu krajowi, tym ludziom wszystkiego najlepszego, dużo siły, dużo wiedzy, pokoju i miłości. Żegnaj mały bachorze, jakoś jesteś w naszych sercach.
    I kiedy piszemy te słowa, rozpoczęła się już nowa wojna, w której ludzie znów umierają. Z daleka jestem bardzo szczęśliwy i wzruszony, że jest tak wiele krajów i ludzi, którzy mają okazję zrobić tak wiele, aby wesprzeć Ukrainę. Moje myśli są również z moją rodziną w Polsce, która mieszka blisko akcji i mam nadzieję, że pozostanie bezpieczna. Kocham was.
    🇬🇧
    Oh man, Cambodia, we really could have been friends. When I met you, I wanted to hug you, hold you tight and say everything will be fine. And then you bit me on the shoulder, kicked me in the shin, and punched me in the head so I wanted to shove you with all my might and both arms in the red dust of the road. But that's no wonder, in such a young country. Cambodia has an average age of about 25 years. In comparison, Germany has an average age of 45 years.
    And now we can't get around it anymore. To understand Cambodia, one must have heard of the Khmer Rouge. First and foremost, we learned that "Khmer" simply means "Cambodian". Khmer Rouge are Red Cambodians. So far clear? Fine. And now for the civil war. Back then, in the 1970s, Cambodia was drawn into the Vietnam War, influenced by it and partly occupied by the Vietnamese. After a few years, the Khmer Rouge came to power, which people were even happy about at first, as they hoped for an end of the civil wars. The Khmer Rouge movement wanted to create a better Cambodia by destroying the urban and creating a new peasant communism. The aim was to propel Cambodia towards a glorious future through agricultural exports. The people were expelled out of the big city of Phnom Penh and forced to do labor in the fields. Already the expulsion claimed many victims. Certain professional groups such as scholars, doctors and scientists were simply killed because progress and technology were viewed as evil. Among other things, books were burned, the infrastructure destroyed and any kind of individualism suppressed. A really stupid plan. The country became a huge labor and prison camp. There were many, many mass murders. Just about everyone who didn't exactly fit the image of the Khmer Rouge regime, who resisted, who stepped out of line or who belonged to a minority was killed, around 2 million people. The country was covered with huge mass graves, the "Killingfields", which can be visited today. Almost a whole generation was wiped out until 4 years later Vietnam took power again. The Khmer Rouge continued to operate underground until 1998, so beastly crazy!!!
    THE CONSEQUENCY OF ALL IS that there was almost no one left to pass anything on from generation to generation... no important experiences, no good values, no traditions. Cambodia had to educate itself like a little street kid and struggle through life. Unfortunately, that's how it felt. OF COURSE, we also met wonderful and kind people here and became friends with Sarun. There are also many people from other countries who settle here and take individual Khmer and communities by the hand to show you how to do things. But we have also often been shocked at how perfidiously and meanly one can be treated. STILL, we can state that Cambodia is currently in the middle of its development and unfortunately one does not know where to start first: removing landmines, education and training, waste and the environment, tourism to bring in money, rebuilding infrastructure... Many construction sites - both figuratively and literally - but something is moving. We are very excited to see how the country will develop in the coming years. CLEAR, many countries have that problem, but we were just here and wish this country and these people all the best, a lot of strength, a lot of knowledge, peace and love. Goodbye little brat, somehow you are in our hearts.
    And as we write these words, a new war has already begun, in which people are dying again. From a distance I am very happy and touched that there are so many countries and people who have the opportunity to do so many things to support Ukraine. My thoughts are also with my family in Poland, who live close to the action and hopefully remain safe. I like you.
    Läs mer

  • Singapur Flughafen

    7 februari 2022, Singapore ⋅ ⛅ 28 °C

    🇩🇪
    Soooo...Zwischenlandung: Singapur! Leider darf man als Tourist noch nicht in Singapur einreisen. Aber man kann eine Zwischenlandung machen. Am Flughafen ist es etwas ausgestorben und natürlich überteuert, aber egal, wir durften nach vielen vielen Hindernissen Kambodscha verlassen und sind auf dem Weg nach Indonesien. Ein teures Visum und 5 Tage Quarantäne geben uns die Berechtigung dazu👍 Indinesien zu bereisen.
    Also chillen wir jetzt 4 Stunden am Flughafen, essen überteuerte Nudeln und Schokolade und warten auf den Flug nach Jakarta, auf der Insel Java.
    🇵🇱
    Taaaaaak... przystanek: Singapur! Niestety jako turysta nie możesz jeszcze wjechać do Singapuru. Ale możesz zrobić sobie postój. Na lotnisku jest trochę pusto i oczywiście drogie, ale nieważne, po wielu przeszkodach pozwolono nam opuścić Kambodżę i lecieć do Indonezji. Drogie wizy i 5 dni kwarantanny dają nam do tego prawo 👍
    Więc teraz odpoczywamy przez 4 godziny jedząc drogie makarony i czekoladę i czekając na lot do Dżakarty.
    🇬🇧
    Soooo... stopover: Singapore! Unfortunately, as a tourist, you are not yet allowed to enter Singapore. But you can make a stopover. It's a bit deserted at the airport and of course overpriced, but no matter, after many many obstacles we were allowed to leave Cambodia and are on our way to Indonesia. An expensive visa and 5 days of quarantine give us the right to do so 👍
    So now we chill for 4 hours eating overpriced noodles and chocolate and waiting for the flight to Jakarta.
    Läs mer

  • Hello Indonesien & Quarantäne

    7 februari 2022, Indonesien ⋅ 🌧 27 °C

    🇩🇪
    Da sind wir nun, in Indonesien. Generell ist Indonesien der größte Inselstaat der Welt. Die Insel Java ist zwischen Sumatra und Bali das geografische und wirtschaftliche Zentrum Indonesiens. Soweit wir erfahren haben, leben mehr als die Hälfte der Menschen des ganzen Landes auf dieser Insel. Ok, die Insel ist schon sehr groß, aber in Jakarta, der größten Stadt und Hauptstadt der Insel Java ist es schon sehr eng. Auch Indonesien hat für uns nicht gerade den roten Teppich ausgebreitet. Nach all dem Stress mit Visum und Bezahlung mussten wir nun also in unsere erste Quarantäne. Am Flughafen angekommen waren wir froh, dass alles wieder seinen Lauf nahm. PCR-Test lief relativ schnell und glatt, wir waren happy…bis wir zur Passkontrolle kamen. Unbegreiflich…überall saßen Mitarbeiter des Flughafens, ABER nur 3 haben die Pässe kontrolliert. Hunderte von Menschen wollten ins Land und man müsste glauben, dass man nach 2 Jahren froh ist, dass wieder Touristen da sind. Irgendwie nö. Die 3 Mitarbeiter, die hunderte von Pässen, PCR-Tests, Business-Visa und all die Papiere kontrollieren mussten, verließen auch manchmal ihren Schalter, also waren es dann nur 2 Mitarbeiter, oder teilweise auch nur einer🤬😱😵‍💫🤯 unbegreiflich, einfach unbegreiflich…nach 10min bei der großen PCR-Testung standen wir nun geschlagene 90 min an der Passkontrolle!!! Als wir endlich dran waren stellte man mir komische Fragen um mich aus der Reserve zu locken, wegen des Business-Visums, jaa, das hat es auch geschafft, ich war völlig fix und fertig. Es war heiß, dunkel und wir mit den Nerven am Ende und nun ab in die Quarantäne. Also 5 Tage das Zimmer nicht verlassen. Es gab schlechtes Essen, Fenster, die man nicht öffnen kann, wie es so ist in großen Hotels, nur Klimaanlage. Ich musste mich manchmal schon etwas konzentrieren, ruhig zu bleiben, war schon etwas nervig. Zum Glück haben wir am Flughafen genug Wasser gekauft, war nämlich knapp eingeteilt.
    🇵🇱
    Oto jesteśmy w Indonezji. Ogólnie rzecz biorąc, Indonezja jest największym wyspiarskim krajem na świecie. Pomiędzy Sumatrą a Bali wyspa Jawa jest geograficznym i gospodarczym centrum Indonezji. O ile nam wiadomo, na tej wyspie mieszka ponad połowa mieszkańców całego kraju. Ok, wyspa jest już bardzo duża, ale w Dżakarcie, największym mieście i stolicy wyspy Jawy, jest bardzo ciasno. Indonezja też nie rozwinęła dla nas czerwonego dywanu. Po całym stresie związanym z wizą i płatnością musieliśmy teraz przejść na kwarantannę.
    Kiedy dotarliśmy na lotnisko, cieszyliśmy się, że wszystko wróciło do normy. Test PCR przebiegł stosunkowo szybko i sprawnie, byliśmy zadowoleni...do czasu kontroli paszportowej. Niewiarygodne...wszędzie byli pracownicy lotniska, ALE tylko 3 sprawdzało paszporty. Setki ludzi chcą wyjechać do kraju i można by pomyśleć, że po 2 latach będą szczęśliwy, że turyści wrócili. Niby nie. 3 pracowników, którzy musieli sprawdzić setki paszportów, testy PCR, wizy biznesowe i też wszystkie inne papiery, czasami wychodziły z lady, więc było tylko 2 pracowników, a czasami tylko jeden🤬😱😵‍💫 🤯 niezrozumiałe, po prostu niezrozumiałe... po 10 minutach wielkiego testu PCR staliśmy przy kontroli paszportowej aż 90 minut!!! Kiedy w końcu nadeszła nasza kolej, zadano mi dziwne pytania, które miały mnie wyrwać z rezerwy, o wizę biznesową, i tak mu się udało, byłem kompletnie zdruzgotana. Było gorąco, ciemno i byliśmy na skraju nerwów, a teraz szliśmy na kwarantannę. Więc nie wychodziłem z pokoju przez 5 dni. Było złe jedzenie, okna, które nie otwierają się tak, jak w dużych hotelach, tylko klimatyzacja. Czasami musiałam się trochę skoncentrować, żeby zachować spokój.To było trochę denerwujące, Czasami musiałem się trochę skoncentrować, żeby zachować spokój.
    To było trochę denerwujące. Na szczęście na lotnisku kupiliśmy wystarczającą ilość wody, bo nie było jej wiele.
    🇬🇧
    Here we are, in Indonesia. In general, Indonesia is the largest island nation in the world. Between Sumatra and Bali, the island of Java is the geographic and economic center of Indonesia. As far as we know, more than half of the people of the whole country live on this island. Ok, the island is already very big, but in Jakarta, the largest city and capital of the island of Java, it is very narrow. Indonesia didn't exactly roll out the red carpet for us either. After all the stress with the visa and payment, we now had to go into our first quarantine. Arriving at the airport, we were glad that everything took its course again. PCR test went relatively quickly and smoothly, we were happy...until we got to passport control. Unbelievable... there were airport employees everywhere, BUT only 3 checked the passports. Hundreds of people wanted to go into the country and you would have to believe that after 2 years they are happy that tourists are back. Kind of nope. The 3 employees who had to check hundreds of passports, PCR tests, business visas and all the papers also sometimes left their counter, so there were only 2 employees, or sometimes just one🤬😱😵‍💫 🤯 incomprehensible, simply incomprehensible... after 10 minutes in the big PCR test, we now stood at passport control for a whopping 90 minutes!!! When it was finally our turn, I was asked strange questions to get me out of my shell, about the business visa, yes, that did it, I was completely shattered. It was hot, dark and we were at the end of our nerves and now off to quarantine. So not able to leave the room for 5 days. There was bad food, windows that don't open like they do in big hotels, only air conditioning. Sometimes I had to concentrate a bit to stay calm which was a bit annoying. Luckily we bought enough water at the airport, because it was tightly scheduled.
    Läs mer

  • Jakarta

    11 februari 2022, Indonesien ⋅ ☁️ 31 °C

    🇩🇪
    Bevor wir auf die Nachbarinsel Bali fliegen, müssen wir noch einige Dinge erledigen. Indonesisches Geld anheben. Eine indonesische Sim-Karte besorgen. Neue Turnschuhe kaufen, da unsere Schuhe schon durchgelatscht sind. Socken kaufen, da Kambodscha unsere Wäsche total versaut hat. Dinge des alltäglichen Bedarfs kaufen und ESSEN. Also rein ins Taxi und auf ins Einkaufszentrum. Offensichtlich gibt es hier kaum Verkehrsregeln im Straßenverkehr, da alle, wirklich alle unentwegt hupen! Super nervig. Am Einkaufszentrum angekommen, durften wir nicht einfach so rein…nee. Wir mussten uns eine App herunterladen und unsere Impflebens- und Reisegeschichte eintragen…was nicht möglich war, da wir ja kein Internet hatten. Zur Erinnerung, wir waren auf dem Weg eine Sim zu kaufen, aber wir durften nicht rein, weil wir kein Internet hatten!!! Der Security legte uns einen Hotspot und wir versuchten es wirklich uns anzumelden, aber es ging und ging nicht. Immer wieder wurden wir aus dem Netz geschmissen und immer wieder ging ich zu diesem Mann zurück. Nach den letzten Wochen und Ereignissen hatte ich echt eine kurze Zündschnur. Fassungslos und den Tränen sehr nahe stand ich auf und sagte sehr energisch: „ Sir, wir müssen da rein um Internet zu kaufen, aber ich habe kein Internet um mich anzumelden, es funktioniert einfach nicht, was soll ich denn jetzt machen? Bitte!“ Und er: „Oh, sind Sie geimpft?“ Ich: „Jaa! Hier!“ Er schaute sich das Impfzertifikat an und ließ uns rein. Waaaas? So einfach? Warum denn nicht gleich so? OK, so weit so gut. In einer Mall/ Einkaufszentrum fühlen wir uns sicher, da wirken die Gesetze gleich, dachten wir. Aber nicht hier. Denn in Indonesien sind Preise nicht immer die endgültigen Preise. Hier sind die Steuern nicht immer mit eingerechnet und so erlebt man das eine oder andere Mal eine Überraschung an der Kasse. So kostet ein Cookie nicht 2,5 sondern fast 4 Euro zum Beispiel. Richtig blöd, denn das begleitet uns nun die ganze Zeit. Mal sind die Steuern drin, mal nicht, Überraschung, Überraschung. Aber wir bekamen eine günstige SIM für ca. 2,50 Euro. Gute Skechers Schuhe im Angebot, Socken und lecker Essen. Ab in in unser Hotelzimmer OHNE Fenster für eine Nacht und dann gehts nach Bali.
    🇵🇱
    Zanim odlecimy na sąsiednią wyspę Bali, mamy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Pobrać indonezyjskie pieniądze. Zdobądź indonezyjską kartę Sim. Kupić nowe trampki, bo nasze buty są już zużyte. Kupić nowe skarpetki, bo Kambodża totalnie zniszczyłam nam pranie. Kupić artykuły codziennego użytku i Musimy coś zjeść. Więc wsiadamy do taksówki I jedziemy do centrum handlowego. Najwyraźniej w ruchu drogowym nie ma prawie żadnych przepisów ruchu drogowego, ponieważ wszyscy naprawdę wszyscy, nieustannie trąbią klaksonami! Super irytujące. Przybyliśmy do centrum handlowego, nie wpuszczono nas... nie. Musieliśmy zameldować się na aplikację i wypełnić naszą historię szczepień i historię podróży… co nie było możliwe, ponieważ nie mieliśmy internetu. Przypominamy, że przyjechaliśmy kupić sim, ale nie wpuszczono nas, bo nie mieliśmy internetu!!! Ochrona ustawiła nam hotspot i naprawdę próbowaliśmy się zalogować, ale to nie działało i nie działało. Raz za razem wyrzucano nas z sieci. Po ostatnich tygodniach i wydarzeniach naprawdę miałam krótki bezpiecznik. Oszołomiony i bardzo bliski łez, wstałam i powiedziałem bardzo dobitnie: „Proszę pana, musimy tam wejść, żeby kupić internet, ale nie mam internetu, żeby się zarejestrować, to po prostu nie działa, co mam zrobić teraz?" Proszę!” A on: „Och, jesteś zaszczepiony?” Ja: „Tak! Tutaj!” Spojrzał na kartę szczepień i wpuścił nas. Cooo? Tak łatwo? Dlaczego nie od razu w ten sposób? OK, jak dotąd tak dobrze. Czujemy się bezpiecznie w centrum handlowym, ponieważ tam przepisy mają taki sam skutek, myśleliśmy. Ale nie tutaj. Bo w Indonezji ceny nie są zawsze ceny finałowe. Tutaj podatki nie zawsze są wliczone w cenę, więc jeden lub drugi doświadcza niespodzianki przy kasie. Na przykład ciastko kosztuje nie 2,5, tylko prawie 4 euro. Naprawdę głupie, bo to nam teraz cały czas towarzyszy. Czasami podatki są wliczone, czasami nie, niespodzianka, niespodzianka. Ale dostaliśmy tanią kartę SIM za około 2,50 euro. Dobre buty Skechers na wyprzedaży, skarpetki i pyszne jedzenie. Wróciliśmy do naszego pokoju hotelowego BEZ okien na jedną noc, a potem lecimy na Bali.
    🇬🇧
    Before we fly to the neighboring island of Bali, we still have a few things to do. Get Indonesian money. Get an Indonesian Sim card. Buying new sneakers because our shoes are already worn out. Buy socks because Cambodia totally messed up our laundry. Buy everyday necessities and EAT. So get in the taxi and off to the mall. Apparently there are not any traffic rules here, because everyone, really everyone, is constantly honking their horns! Super annoying. Arrived at the shopping center, we weren't just allowed to go in... no. We had to download an app and fill in our vaccination history and travel history...which wasn't possible as we didn't have internet. As a reminder, we were on our way to buy a sim but we weren't allowed because we didn't have internet!!! The security set us a hotspot and we really tried to log in, but it didn't work and didn't work. Again and again we were thrown off the net and I kept going back to this man. After the last few weeks and events, I really had a short fuse. Stunned and very close to tears, I stood up and said very emphatically, "Sir, we need to go in there to buy internet, but I don't have internet to sign up, it just doesn't work, what should I do now? Please!” And he: “Oh, are you vaccinated?” Me: “Yeah! Here!” He looked at the vaccination certificate and let us in. Whaaaat? That easy? Why not like that? OK, so far so good. We feel safe in a mall/shopping center because the laws have the same effect there, we thought. But not here. Because in Indonesia prices are not just prices. Here the taxes are not always included and so one or the other we experienced a surprise at the checkout. For example, a cookie does not cost 2.5 but almost 4 euros. Really stupid, because that accompanies us all the time now. Sometimes the taxes are included, sometimes not, surprise, surprise. But we got a cheap SIM for about 2.50 euros. Good Skechers shoes on sale, socks and delicious food. So off to our hotel room WITHOUT windows for one night and then off to Bali.
    Läs mer

  • Der Weg nach Bali

    12 februari 2022, Indonesien ⋅ 🌧 29 °C

    🇩🇪
    Wer glaubt ein Inlandflug von Java zur Nachbarinsel Bali wäre stressfrei, der irrt sich gewaltig! 2 Stunden vor Abflug müssten ja reichen, dachten wir….doch fast hätten wir den Flug verpasst. Zuerst waren wir in einem völlig, aber auch völlig falschem Terminal. Oh Gott…ich bekomme schon einen Kloß im Hals, wenn ich an diese Situation denke. So einen unorganisierten Flughafen haben wir noch nie gesehen. Es war riesig, wir waren am falschen Ort, mussten noch 15 min mit dem Shuttle Bus fahren…der blaue? nein nix blau…ok nicht der blaue…doch der blaue, aber nicht dieser hier😱😱 Ok, noch haben wir Zeit, dachten wir. Nach 15 min Fahrt, die sich ewig anfühlten, müsste es ja schnell gehen, haha! Dann wurden einfach diverse Check-In Schalter geschlossen, während hunderte von Menschen ins Flugzeug wollen. Auf der ganzen Reise wollte man NIE eine Flugbestätigung bzw. Ticket von uns sehen UND NUN, wo ist Ihre Flugbestätigung🤬 und der PCR-Test? PCR-Test? Es war doch nur ein Inlandflug, zum Heulen, aber den hatten wir zum Glück noch von der Quarantäne. Ok, jetzt nur noch die Sicherheitskontrolle….nur? Ich dachte, ich implodiere auf der Stelle, eine mega lange Schlange, wo die Menschen, unkontrolliert, wie eine Tierherde versuchten durch die Sicherheitskontrolle zu kommen…..wir haben nicht begriffen, was da abging. Wir glotzten uns beide an, waren fassungslos. Wirklich…die Menschen wussten einfach nicht, wie so etwas abläuft. Einer hat bestimmt zehn Anläufe gebraucht. „Den Flug schaffen wir nicht“, sagte ich, völlig resigniert. Und Julian…Julian musste mal…natürlich, warum auch nicht, die Schlange war ja noch lang genug. Irgendwie schafften wir es dann doch durch diese Kontrolle und eilten weiter zum Gate. Dort brüllte man uns entgegen: „Bali Bali, schnell schnell“ Ist doch nicht euer verkackter Ernst? An UNS lag es nicht! Und als wir dachten, wir steigen jetzt endlich in Flugzeug, stiegen wir erneut in einen Bus und fuhren NOCHMAL zu einem anderen Gate. Ok. Zumindest waren wir mit den anderen Passagieren zusammen, die auch nach Bali wollten. Auf Bali angekommen, wurden wir von den Taxifahrern mit überteuerten Angeboten überrannt. Es war ein Spießrutenlauf. Julian ist fast ausgerastet: „Nein lassen Sie uns in Ruhe biiitte, akzeptieren Sie ein Nein, biiitte. Der absolute Wahnsinn! Vollgepackt irrten wir durch die kleinen, engen Straßen Balis, um einem ruhigen Ort zu finden, um ins Taxi zu steigen. Währenddessen glotzten die Einheimischen uns an, als wären wir zwei Einhörner, da wir seit 2 Jahren zu den ersten Touristen zählten. Puuuuh….
    🇵🇱
    Jeśli myślisz, że lot krajowy z Jawy na sąsiednią wyspę Bali byłby bezstresowy, to bardzo się mylisz! Pomyśleliśmy, że 2 godziny przed odlotem powinny wystarczyć... ale prawie spóźniliśmy się na lot. Najpierw znaleźliśmy się w całkowicie złym terminalu. O Boże... na samą myśl o tej sytuacji ściska mi gardło. Nigdy nie widzieliśmy tak zdezorganizowanego lotniska. Był ogromny, byliśmy w złym miejscu, musieliśmy jechać autobusem wahadłowym przez kolejne 15 minut. . . niebieski? nie nic niebieskiego...ok nie niebieskiego...tak niebieskiego, ale nie tego😱😱 Ok, jeszcze mamy czas, pomyśleliśmy. Po 15 minutach jazdy, która wydawała się wiecznością, powinno być szybko, haha! Potem po prostu ponownie zamknięto różne przełączniki, a setki ludzi chciały wejść na pokład samolotu. Podczas całej podróży NIGDY nie chcieli zobaczyć od nas potwierdzenia lotu A TERAZ, gdzie jest twoje potwierdzenie lotu🤬 i test PCR? Test PCR? To był tylko lot krajowy, cholera. Ok, teraz tylko kontrola bezpieczeństwa….Tylko? Myślałem, że imploduję na miejscu, mega długa kolejka, w której ludzie, niekontrolowani, jak stado zwierząt, próbowali dostać się w bezpieczne miejsce… nie rozumieliśmy, co się dzieje. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie oszołomieni. – Nie możemy odlecieć – powiedziałem całkowicie zrezygnowany. A Julian… Julian musiał… oczywiście, czemu nie? Jakoś przeszliśmy przez tę kontrolę i pospieszyliśmy do bramy. Tam na nas krzyczeli: „Bali Bali, pospiesz się, pospiesz się!” Nie jesteś kurwa poważny? I właśnie wtedy, gdy myśleliśmy, że w końcu wsiadamy do samolotu, znów wsiedliśmy do autobusu i ZNOWU pojechaliśmy do kolejnej bramki. OK. Przynajmniej byliśmy z innymi pasażerami, którzy również chcieli jechać na Bali. Przybywszy na Bali, zostaliśmy napadnięci przez taksówkarzy z zawyżonymi ofertami. To była rękawica. Julian omal nie spanikował: „Nie, proszę zostaw nas w spokoju, zaakceptuj nie, proszę. Absolutne szaleństwo! Pełni, przechadzaliśmy się małymi, wąskimi uliczkami Bali, aby znaleźć spokojne miejsce na wsiadanie do taksówki. Tymczasem miejscowi patrzą na nas jak na jednorożca, bo przez 2 lata byliśmy jednymi z pierwszych turystów. Puuuu….
    🇬🇧
    If you think a domestic flight from Java to the neighboring island of Bali would be stress-free, you are very wrong! 2 hours before departure should be enough, we thought... but we almost missed the flight. First we were in a completely wrong terminal. Oh god...I get a lump in my throat just thinking about this situation. We have never seen such a disorganised airport. It was huge, we were in the wrong place, had to take the shuttle bus for another 15 minutes...the blue one? no nothing blue...ok not the blue one...yes the blue one, but not this one😱😱 Ok, we still have time, we thought. After 15 minutes of driving, which felt like forever, it should be quick, haha! Then various check-in counters were simply closed while hundreds of people wanted to board the plane. During our whole trip they NEVER wanted to see a flight confirmation or ticket from us AND NOW, where is your flight confirmation🤬 and the PCR test? PCR test? It was only a domestic flight, to cry, but luckily we still had it from the quarantine. Ok, now just the security check….only? I thought I'd implode on the spot, a mega long line where people, uncontrolled, were trying to get through security like a herd of animals....we didn't understand what was going on. We both stared at each other, stunned. Really...people just didn't know how it worked. One of them must have taken ten attempts. "We can't make the flight," I said, completely resigned. And Julian...Julian had to go to toilet...of course, why not, luckily the queue was still long enough. Somehow we made it through this check and hurried on to the gate. There they yelled at us: "Bali Bali, hurry, hurry!" Are you fucking serious? It wasn't up to us! And just when we thought we were finally getting on a plane, we got on a bus again and went to another gate AGAIN. OK. At least we were with the other passengers who also wanted to go to Bali. Arrived in Bali, we were overrun by the taxi drivers with overpriced offers. It was a gauntlet run. Julian almost freaked out: “No, please leave us alone, accept a no, please. Absolute madness! Packed full, we wandered through the small, narrow streets of Bali to find a quiet place to get into a taxi. Meanwhile the locals stared at us like we were two unicorns as we were among the first tourists for 2 years. Puuuuh….
    Läs mer

  • Seminyak

    14 februari 2022, Indonesien ⋅ 🌧 27 °C

    🇩🇪
    Die letzten nervenaufreibenden Wochen gingen an uns nicht spurlos vorbei. In den ersten Tagen auf Bali wurde ich etwas kränklich, erkältet. Zum Glück blieb Julian gesund, aber wir beide brauchten Zeit um wieder klarzukommen. Trotzdem versuchten wir die Gegend zu erkunden. Ein bißchen durch die Stadt laufen schaffen wir doch, haha! Wie damals in Thailand waren auch hier das Städtchen ausgestorben. Viele Restaurants und Geschäfte waren geschlossen, obwohl Seminyak ein bekanntes Touristenviertel ist. Es war manchmal nicht einfach einen netten Ort zum Verweilen zu finden. Hinzu kam, dass hier auf Bali Regenzeit ist. Es war sehr heiß, sehr schwül und weit und breit kein angenehmes Restaurant, welches nicht zu teuer und nicht zu abgefahren war. Wir irrten herum bis es einfach nicht mehr ging. Ich weiß nicht wie Julian diese Hitze aushalten kann? Ich war noch ziemlich angeschlagen und war bereit mich auf der Stelle einfach auf den Boden zu legen, im Schatten natürlich. „Ich will nicht mehr!“, sagte ich weinerlich. Ich suchte noch verzweifelt einen Platz im Schatten und war sehr niedergeschlagen. „Julian, ich kann nicht mehr!“ Mir tat alles weh und ich hatte das Gefühl, dass ich mich gleich auflöse. „Soll ich uns ein Taxi rufen?“ fragte Julian. „Mhjaaa…“ sagte ich und mir kamen die Tränen. „Ich will nach Hause, Julian, ich will nach Hause, bitte, ich will einfach nach Hause…“ Während ich das aussprach, wurde mir klar, dass wir gar kein Zuhause mehr haben. Unsere alte Wohnung, die wir uns immer wieder als Zuhause vorstellten, existiert so nicht mehr. Es war alles zu viel. Kambodscha war zu viel. Die Einreise nach Indonesien war zu viel. Die Reise nach Bali war zu viel…und hätte mich eine Fee in dem Moment gefragt, ob ich zurück will, hätte ich mir Julian geschnappt und hätte ja gesagt. Aber es war keine Fee da, ABER Julian. Julian war da und sagte: „Ich rufe uns jetzt ein Taxi.“ Das tat er und ich beruhigte mich wieder. Nach einem unbrauchbaren Einkaufszentrum mehr, fanden wir ein kleines süßes, klimatisiertes Café. Wir buchten eine Unterkunft bei den Reisfeldern in Ubud, wo es ruhiger war und hofften erneut auf bessere Tage. Schön, dass wir uns haben😘
    🇵🇱
    Ostatnie nerwowe tygodnie pozostawiły na nas ślad. W pierwszych dniach na Bali trochę się rozchorowałam i przeziębiłam. Na szczęście Julian pozostał zdrowy, ale oboje potrzebowaliśmy czasu, aby znów dojść do siebie. Mimo to staraliśmy się zbadać okolicę. Obejrzeć miasto nie wydawało nam się trudne, haha! Podobnie jak wtedy w Tajlandii, tutejsze miasteczka również wymarły. Wiele restauracji i sklepów zostało zamkniętych, mimo że Seminyak jest dobrze znanym obszarem turystycznym. Czasami nie było łatwo znaleźć miłego miejsca na obiad. Poza tym na Bali panuje pora deszczowa. Było gorąco i duszno i nie mogliśmy znaleźć jednej restauracji, która nie była zbyt droga. Włóczyliśmy się, aż już nie mogliśmy. Nie wiem, jak Julian może znieść ten upał? Nadal byłam dość poobita i byłam gotówa od razu położyć się na ziemi, oczywiście w cieniu. „Nie chcę więcej!” Powiedziałam ze łzami w oczach. Wciąż desperacko szukałem miejsca w cieniu i byłam bardzo przygnębiona. „Julian, już tego nie zniosę!” Wszystko bolało i miałam wrażenie, że natychmiast się rozpłynę. „Mam zawołać taksówkę?“, Julian się spytał. „Taaak…” powiedziałam i łzy napłynęły mi do oczu. „Chcę iść do domu… ​Julian, chcę iść do domu, proszę, chcę tylko do domu…” Kiedy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę, że nie mamy już domu. Nasze stare mieszkanie, które wyobrażaliśmy sobie jako dom, już nie istnieje i zaczęłam płakać. To wszystko było za dużo. Kambodża to za dużo. Wjazd do Indonezji był za dużo. Podróż na Bali to było za dużo… i gdyby wróżka zapytała mnie w tym momencie, czy chcę wrócić, złapałabym Juliana i powiedziałam tak. Ale nie było wróżki ALE Julian. Julian był i powiedział: „Zadzwonię teraz po taksówkę”. Zrobił to a ja uspokoiłam się. Po kolejnym bezużytecznym centrum handlowym znaleźliśmy uroczą małą klimatyzowaną kawiarnię. Zarezerwowaliśmy nocleg w pobliżu pól ryżowych w Ubud, gdzie było spokojniej i liczyliśmy na lepsze dni. Fajnie, że się mamy 😘
    🇬🇧
    The last nerve-wracking weeks have left their mark on us. In the first days in Bali I got a little sick and caught a cold. Luckily Julian stayed healthy, but we both needed time to get along again. Nevertheless, we tried to explore the area. We can walk a bit through the city we thought, haha! Like back then in Thailand, the small towns here were also extinct. Many restaurants and shops were closed even though Seminyak is a well-known tourist area. Sometimes it wasn't easy to find a nice place to stay. In addition, it is the rainy season here in Bali. It was very hot, very humid, and not a pleasant restaurant to be found anywhere that wasn't too expensive and not too funky. We wandered around until we just couldn't do it anymore. I don't know how Julian can endure this heat? I was still pretty battered and was ready to lie down on the ground right away, in the shade of course. "I don't want any more!" I said tearfully. I was still desperately looking for a place in the shade and was very depressed. "Julian, I can't take it anymore!" Everything hurt and I felt like I was about to dissolve. "Shall I call us a cab?" asked Julian. "Mhjaaa..." I said and tears came to my eyes. "I want to go home...Julian, I want to go home, please, I just want to go home..." As I said this, I realized that we don't have a home anymore. Our old apartment, which we kept imagining as home, no longer exists and I started to cry. It was all too much. Cambodia was too much. Entering Indonesia was too much. The trip to Bali was too much...and if a fairy had asked me at that moment if I wanted to go back, I would have grabbed Julian and said yes. But there was no fairy BUT Julian. Julian was there and said, "I'll call us a cab now."
    He did and I calmed down. After one more useless mall, we found a cute little air conditioned cafe. We booked accommodation near the rice fields in Ubud, where it was quieter and hoped for better days again. Nice that we have each other 😘
    Läs mer

  • Vulkan Batur

    18 februari 2022, Indonesien ⋅ ⛅ 19 °C

    🇩🇪
    An meinem Geburtstag auf einem Vulkan sitzen und den Sonnenaufgang beobachten, das klang wunderschön. Gesagt, getan und das Abenteurer gebucht. Julian macht immer wieder Sport, aber ich habe seit Monaten…seit Berlin keinen Sport gemacht, also wird es sicher etwas anstrengend. Aber ich bin ja noch jung und knackig. Also ruff uff den Vulkan. Der Batur ist immer noch aktiv und mit einer Höhe von 1.717 m der kleinste Vulkan auf Bali. Die Aktivität sieht man am heißem, aufsteigenden Schwefelrauch. Oben angekommen haben wir einen warmen Tee, ein Banana-Sandwich und Eier zum Frühstück bekommen. Plötzlich war eine Horde Affen um uns herum, die unser Frühstück haben wollten. Zum Glück war unser Bergführer sofort zur Stelle und verscheuchte die Affen. Auf dem Video ist sogar zu sehen, wie ein Affe angerannt kommt, weil Julian mir ein Ei als Handwärmer in die Hand gab. Es war schon aufregend und sehr beeindruckend. Obwohl es oben an der Spitze erst kalt war und Julian mich die ganze Zeit beim Aufstieg veräppelt hat, AN MEINEM GEBURTSTAG, war es eines der schönsten Erlebnisse die wir auf der Reise hatten🥰
    🇵🇱
    Siedzenie na wulkanie w moje urodziny i oglądanie wschodu słońca brzmiało pięknie. Ledwie powiedziano, zarezerwowaliśmy przygodę. Julian dalej uprawia sport ale ja od miesięcy... od Berlina nie uprawiam żadnego sportu, więc jestem pewna, że będzie to trochę męczące. Ale wciąż jestem młoda i rześka. Więc idziemy na wulkan. Wciąż aktywny Mount Batur jest najmniejszym wulkanem na Bali o wysokości 1717m. Aktywność można zobaczyć z gorącego, unoszącego się dymu siarki. Na górze dostaliśmy ciepłą herbatę, kanapkę z bananem i jajka na śniadanie. Nagle wokół nas pojawiła się horda małp, które chciały naszego śniadania. Na szczęście nasz przewodnik górski był tam natychmiast i odstraszył małpy. Film pokazuje nawet biegającą małpę, ponieważ Julian dał mi jajko, żeby ogrzać ręce. To było ekscytujące i bardzo imponujące. Mimo że na szczycie było zimno, i Julian cały czas sobie żartował podczas wspinaczki, W MOJE URODZINY było to jedno z najlepszych doświadczeń, jakie mieliśmy na wycieczce🥰
    🇬🇧
    Sitting on a volcano on my birthday and watching the sunrise sounded wonderful. No sooner said than done and the adventurer booked. Julian keeps exercising, but I haven't exercised in months...since we left Berlin, so I'm sure it's going to be a little tiring. But I'm still young and crisp. So let’s go on the the volcano. Still active, Mount Batur is the smallest volcano in Bali at 1,717m. The activity can be seen from the hot, rising sulfur smoke. At the top we got warm tea, a banana sandwich and eggs for breakfast. Suddenly there was a horde of monkeys around us who wanted our breakfast. Luckily our mountain guide was there immediately and scared away the monkeys. The video even shows a monkey running because Julian gave me an egg to warm my hands. It was exciting and very impressive. Even though it was cold at the top and Julian was kidding me all the time while climbing, ON MY BIRTHDAY it was one of the best experiences we had on the trip🥰
    Läs mer

  • Happy Birthday 🥳

    18 februari 2022, Indonesien ⋅ 🌧 30 °C

    🇩🇪
    Julian
    Mein Engel hat Geburtstag. Für mich bedeutet das immer Planung und Vorbereitung.
    Für die Reise hatten wir ausgemacht, dass wir uns nichts schenken, sondern uns lieber zusammen etwas gönnen.
    Trotzdem wollte ich ihr zumindest das Gefühl geben, dass heute ihr Geburtstag ist.
    Also bin ich am Tag davor los spaziert und habe ein paar Dinge besorgt.
    Zum Glück habe ich an den Tagen zuvor, in der Nähe unserer Unterkunft, einen Geburtstagsshop entdeckt.
    Eine Geburtstagsgirlande, Luftballons, eine kleine Torte, Kerzen, Blumen und eine Krone habe ich ergattert.
    Nachdem wir ja am Morgen bzw. mitten in der Nacht aufgestanden sind, um auf den Vulkan Batur zu klettern, habe ich alle „Feierlichkeiten“ auf den Nachmittag, nach einem Mittagsschläfchen, geschoben. Direkt nach dem Vulkan waren wir noch auf einer Obstfarm. Dort gab es unter anderem Maracuja-, Kakao- und Kaffeefrüchte. Hier haben wir gelernt, was Luwak-Kaffee ist - auf jeden Fall der teuerste Kaffee der Welt. Also wirklich…nicht nur weil es für uns zu teuer war 😅Der Luwak ist ein Tier, auf Deutsch: Fleckenmusang. Das Tier frisst die Kaffeekirschen. Aufgrund seines guten Geruchsinns sucht er sich wirklich nur die Früchte aus, die wirklich perfekt reif sind. Ihr ahnt es sicher schon…im Anschluss werden die Kerne, also die Kaffeebohnen aus den Ausscheidungen heraus gesammelt, gereinigt, geröstet und gemahlen.
    Wir haben den Kaffee nicht probiert, weil wir bereits genug Kaffee probiert hatten und er uns auch ehrlich gesagt zu teuer war. Irgendwann werden wir ihn probieren, aber das war nicht der richtige Moment.
    Nach unserem Mittagsschlaf und unseren Feierlichkeiten, hatte ich für uns beide im Spa das „Honeymoon“ Paket bestellt. Das war suuuper und nach dem Vulkan genau das Richtige. Gut, dass ich beim Reservieren erwähnt habe, dass Moni Geburtstag hat. Sie hat dort auch ein Stück Kuchen und zwei Armbänder geschenkt bekommen.
    Nach dem Spa waren wir noch schön Essen und haben den Abend gaaaanz ruhig ausklingen lassen.
    🇵🇱
    Julian
    To urodziny mojego anioła. Dla mnie zawsze oznacza to planowanie i przygotowanie.
    Na wyjazd ustaliliśmy, że nic sobie nie damy, tylko zafundujemy sobie coś razem.
    Mimo to chciałem przynajmniej dać jej poczucie, że dzisiaj są jej urodziny.
    Więc poszedłem na spacer dzień wcześniej i dostałem kilka rzeczy.
    Na szczęście kilka dni wcześniej odkryłem sklep urodzinowy w pobliżu naszego zakwaterowania.
    Dostałam urodzinową girlandę, balony, tort, świeczki, kwiaty i koronę.
    Po tym, jak wstaliśmy rano lub w środku nocy, aby wspiąć się na wulkan Batur, przełożyłem wszystkie „świętowanie” na popołudnie, po drzemce. Bezpośrednio za wulkanem byliśmy jeszcze na farmie owoców. Były między innymi owoce marakui, kakao i kawy. Tutaj dowiedzieliśmy się, czym jest kawa Luwak – zdecydowanie najdroższa kawa na świecie. Więc naprawdę… nie tylko dlatego, że było dla nas za drogie Luwak to zwierzę, po niemiecku: musang. Zwierzę zjada wiśnie kawowe. Ze względu na dobry węch tak naprawdę zbiera tylko te owoce, które są naprawdę idealnie dojrzałe. Pewnie już się domyśliłeś… rdzenie, czyli ziarna kawy, są następnie zbierane z ekskrementów, oczyszczane, prażone i mielone.
    Nie spróbowaliśmy kawy, ponieważ wypróbowaliśmy już wystarczająco dużo kawy i szczerze mówiąc, była dla nas za droga. W pewnym momencie spróbujemy, ale to nie był właściwy moment.
    Po naszej popołudniowej drzemce i uroczystościach zamówiłem pakiet „Miesiąc miodowy” dla nas obu w spa. To było super i zaraz po wulkanie. Dobrze, że podczas rezerwacji wspomniałem, że to urodziny Moni. Tam też dostała kawałek ciasta i dwie bransoletki.
    Po spa zjedliśmy miły posiłek i bardzo spokojnie zakończyliśmy wieczór.
    🇬🇧
    Julian
    It's my angel's birthday. For me, that always means planning and preparation.
    For the trip we had agreed that we would not give each other anything but rather treat ourselves to something together.
    Still, I wanted to at least give her the feeling that today is her birthday.
    So I went for a walk the day before and got a few things.
    Luckily I discovered a birthday shop near our accommodation the days before.
    I got hold of a birthday garland, balloons, a small cake, candles, flowers and a crown.
    After we got up in the morning or in the middle of the night to climb the Batur volcano, I postponed all "celebrations" until the afternoon, after a nap. Directly after the volcano we visited a fruit farm. There were, among other things, passion fruit, cocoa and coffee fruits. Here we learned what Luwak coffee is - the most expensive coffee in the world. So really...not just because it was too expensive for us 😅The luwak is an animal, in German: musang. The animal eats the coffee cherries. Due to his good sense of smell, he only picks the fruits that are really perfectly ripe. You probably already guessed it... the cores, i.e. the coffee beans, are then collected from the excrement, were cleaned, roasted and ground.
    We didn't try the coffee because we had already tried enough coffee and honestly it was too expensive for us. At some point we will try it, but it wasn't the right moment.
    After our afternoon nap and our celebrations, I ordered the "Honeymoon" package for both of us at the spa. That was super and just right after the volcano. It's good that I mentioned - when I made the reservation - that it was Moni's birthday. She was also given a piece of cake and two bracelets there.
    After the spa we had a nice dinner and ended the evening very calmly.
    Läs mer

  • Reisfelder, mein Lieblingsort

    22 februari 2022, Indonesien ⋅ ☁️ 27 °C

    🇩🇪
    Ich wollte schon immer mal so ein Reisfeld sehen, daran vorbei gehen und die Menschen mit Strohhüten Reis pflanzen sehen. Ich weiß nicht warum, wahrscheinlich, war es eines von diesen Dingen, die so weit weg von meinem Leben waren, dass ich es für unglaublich hielt dies zu erleben. Julian konnte meine Begeisterung für Reisfelder nicht begreifen. Immer wieder ging ich an ihnen spazieren oder stand einfach nur da und schaute den Menschen zu, wie sie knietief im Schlamm standen und kleine Reispflänzchen in akkuraten Linien pflanzten. Einmal wollte ich schon fragen, ob ich auch mitpflanzen darf, aber ich habe mich nicht getraut und irgendwie hat es zeitlich auch nicht gepasst. Es ist so beruhigend dazwischen zu stehen und von dem saftigem Grün umgeben zu sein. Vielleicht habe ich in einem anderen Leben auch selbst Reis gepflanzt und fühle mich deshalb hier so wohl. Auf Bali gibt es das Subak Bewässerungssystem, welches zum UNESCO- Weltkulturerbe und zu den weltbesten Anbauarten gehört. Die Subak ist eine Organisation, die sich darum kümmert, dass jedes Reisfeld Anschluss zu dieser ausgeklügelten Bewässerung hat, damit der Nassreisanbau gut funktioniert. Ein imposantes System aus Bächen, Flüssen und Rohren, welches das Wasser aus den Bergen zu den Feldern leitet. Beim Pflanzen werden zuerst kleine Reisgräser auf kleiner Fläche hochgezogen und dann werden sie in Reih’ und Glied auf dem Schlammfeld gepflanzt. Ein Reisfeld kann bis zu 4 Mal in Jahr bepflanzt und geerntet werden und das ist auch gut so, denn auf Bali braucht mal sehr viel Reis. Auf der Insel isst man 3 Mal täglich Reis, 7 Tage die Woche. Reis ist wichtig und es wird nicht ein Korn davon verschwendet oder weggeschmissen. Reis ist die Speise der Götter und wird mit Respekt behandelt. Hmm…vielleicht sind diese Reisfelder deshalb so magisch anziehend für mich. Es ist einfach so beruhigend, ich liebe es und bin traurig, dass ich nicht alle Reisfelder von Bali gesehen habe. Viele viele Reisfelder!
    🇵🇱
    Zawsze chciałam zobaczyć takie pole ryżowe, przejść obok niego i zobaczyć ludzi w słomkowych kapeluszach sadzących ryż. Nie wiem dlaczego, prawdopodobnie była to jedna z tych rzeczy, które były tak odległe od mojego życia, że ​​nie mogłam tego doświadczyć. Julian nie mógł zrozumieć mojego entuzjazmu dla pól ryżowych. Często spacerowałam wzdłuż nich lub po prostu stałam i patrzyłem, jak ludzie po kolana w błocie sadzą małe sadzonki ryżu w równych liniach. Kiedyś chciałam zapytać, czy mógłabym też sadzić, ale się nie odważyłem i jakoś nie wyszło mi też na czas.
    Tak uspokajająco jest stać pomiędzy i być otoczonym przez bujną zieleń. Może w innym życiu sama posadziłem ryż i dlatego tak dobrze się tu czuję. Bali posiada system nawadniania Subak, który jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i jest jedną z najlepszych upraw na świecie. Subak to organizacja, która zapewnia, że ​​każde pole ryżowe jest podłączone do tego wyrafinowanego systemu nawadniania, dzięki czemu uprawa ryżu na mokro działa dobrze. Imponujący system strumieni, rzek i rur, który prowadzi wodę z gór na pola. Podczas sadzenia małe trawy ryżowe są najpierw hodowane na niewielkim obszarze, a następnie sadzi się je w rzędach na polu błotnym. Pole ryżowe można sadzić i zbierać nawet 4 razy w roku i to dobrze, bo Bali potrzebuje dużo ryżu. Na wyspie ryż je się 3 razy dziennie, 7 dni w tygodniu. Ryż jest ważny i ani jego ziarno nie jest marnowane ani wyrzucane. Ryż jest pokarmem bogów i jest traktowany z szacunkiem. Hmm... może dlatego te pola ryżowe są dla mnie tak magicznie atrakcyjne. To takie uspokajające, uwielbiam to i jest mi smutno, że nie widziałam wszystkich pól ryżowych na Bali. Wiele, wiele pól ryżowych!
    🇬🇧
    I always wanted to see a rice field like this, walk through it and see the people in straw hats planting rice. I don't know why, probably it was one of those things that were so far away from my life that I found it incredible to experience. Julian couldn't understand my enthusiasm for rice fields. Again and again I walked along them or just stood and watched the people standing knee-deep in the mud and planting small rice saplings in neat lines. Once I wanted to ask if I could also plant, but I didn't dare and somehow the timing didn't work out either. It's so calming to stand in between and be surrounded by the lush greenery. Maybe in another life I planted rice myself and that's why I feel so comfortable here. Bali has the Subak Irrigation System, which is a UNESCO World Heritage Site and one of the world's best crops. Subak is an organization that ensures that every rice field is connected to this sophisticated irrigation system so that wet rice cultivation works well. An imposing system of streams, rivers and pipes, which leads the water from the mountains to the fields. When planting, small rice grasses are first raised in a small area and then they are planted in rows on the mud field. A rice field can be planted and harvested up to 4 times a year and that's a good thing, because Bali needs a lot of rice. On the island, rice is eaten 3 times a day, 7 days a week. Rice is important and not a grain of it is wasted or thrown away. Rice is the food of the gods and is treated with respect. Hmm...maybe that's why these rice fields are so magically attractive to me. It's just so calming, I love it and I'm sad I didn't see all of Bali's rice fields. Many many rice fields!
    Läs mer

  • Hier und da um Ubud

    22 februari 2022, Indonesien ⋅ ☁️ 27 °C

    🇩🇪
    Es gibt echt viel Wasserfälle auf dieser Welt und irgendwie ist manchmal alles das gleiche, aber doch anders als zuvor🤷 Und manchmal gibt es auch etwas Kultur. Schon mal von dem Duft Lavender Mist gehört? Und so sind wir hier und da und nirgendwo 🤣
    🇵🇱
    Na tym świecie jest dużo wodospadów i jakoś czasem wszystko jest takie samo, ale inne niż wcześniej🤷 A czasem jest też trochę kultury./ A więc jesteśmy tu i tam i nigdzie 🤣
    🇬🇧
    There are a lot of waterfalls in this world and somehow sometimes everything is the same, but different 🤷 And sometimes there is also some culture. And so we are here and there and nowhere 🤣
    Läs mer

  • Monkey Forest Sanctury

    23 februari 2022, Indonesien ⋅ 🌧 28 °C

    🇩🇪
    Der Affenwald von Ubud ist das grüne Herzstück der Stadt und basiert auf einer Lebensphilosophie, die im Hinduismus verwurzelt ist, dem Tri Hita Karana. Tri Hita Karna bedeutet übersetzt Drei, Glück und Ursprung…und steht damit für die drei Wege der körperlichen und spirituellen Erleuchtung. Ich hoffte ja wirklich auf eine Erleuchtung auf dieser Reise, aber irgendwie…passierte nix. Nun ja, jedenfalls ist die Mission des Affenwaldes den Menschen in Einklang mit der Umwelt, mit den Menschen untereinander und mit der höheren Macht zu bringen. Dieser Wald vermag das zu tun? Na prima, denn ich hatte in Thailand schlechte Erfahrungen mit Affen gemacht. Also hatte ich…etwas…Angst. Natürlich wurden wir unzählige Male gewarnt, dass die Affen alles klauen und ihr Diebesgut gegen Essen tauschen wollen und dass wir vorsichtig sein sollen. Na super! Zu all dem hat es auch noch geregnet. Also…mit der Kamera bewaffnet, Tasche unter der Regenjacke versteckt, sind wir in den verregneten Park…äh Wald marschiert. Wooow, es waren viele Affen, Langschwanzmakaken, 900 von ihnen leben im Monkey Forest von Ubud, die in 7 Gruppen unterteilt sind. Natürlich sind Konflikte unter den Gruppen bei so vielen Affen unvermeidlich, das kennen wir ja auch aus Berlin…und das war auch nicht zu überhören. Jedes mal wenn wir an einem Affen vorbeigingen und sie sich schnell bewegten, also ständig, zuckte ich zusammen. Doch nach einer Weile entspannte ich mich tatsächlich, da die Affen wirklich friedlich waren und überaus lustig. Und dann…ihr werdet es nicht glauben…haben wir die Affen sogar gefüttert und auf dem Schoß gehabt Das war so unglaublich cool für mich. Vielleicht vermag dieser Affenwald tatsächlich Harmonie zwischen dem Menschen und seiner Umwelt zu verbreiten. Voller Freude dachte ich alle Affen auf Bali sind so freudlich und lieb, aber unser Fahrer belehrte uns gleich eines Besseren und sagte:“ Nein, das ist nur hier in Ubud so.“ Also ist der Wald vielleicht doch magisch….?
    🇵🇱
    Małpi Las w Ubud to zielone serce miasta i opiera się na filozofii życia zakorzenionej w hinduizmie, Tri Hita Karana. Tri Hita Karna przekłada się na trzy, szczęście i pochodzenie... i tym samym oznacza trzy ścieżki fizycznego i duchowego oświecenia. Naprawdę liczyłem na oświecenie w tej podróży, ale jakoś... nic. Cóż, w każdym razie misją małpiego lasu jest doprowadzenie ludzi do harmonii z otoczeniem, ze sobą iz wyższą siłą. Ten las może to zrobić? Świetnie, bo miałem złe doświadczenia z małpami w Tajlandii. Więc…trochę... bałam się. Oczywiście wielokrotnie ostrzegano nas, że małpy ukradną wszystko i będą chciały zamienić skradzione towary na jedzenie i że powinniśmy być ostrożni. No świetnie! Na dodatek padało. Więc...uzbrojeni w aparat, torbę ukrytą pod kurtką przeciwdeszczową, pomaszerowaliśmy do deszczowego lasu. Wooow, było dużo małp. W Małpim Lesie w Ubud żyje 900 małp, podzielonych na 7 grup. Oczywiście konflikty między grupami są nieuniknione przy tak wielu małpach, wiemy to też z Berlina…i tego też nie można zignorować. Za każdym razem, gdy mijaliśmy małpę, która poruszała się szybko, więc przez cały czas, przestraszyłam się. Ale po po jakimś czasie właściwie się odprężyłam, bo małpy były naprawdę spokojne i bardzo zabawne.
    A potem... nie uwierzę w to... nawet karmiliśmy małpy i mieliśmy je na kolanach. To było dla mnie niesamowicie fajne. Być może ten małpi las może rzeczywiście szerzyć harmonię między ludźmi a ich środowiskiem. Ja szczęśliwie myślałem, że wszystkie małpy na Bali są takie przyjazne i słodkie, ale nasz kierowca mówił, że się myliliśmy i powiedział: „Nie, to tylko tutaj w Ubud małpy są takie miłe.” Więc może las jest jednak magiczny…?
    🇬🇧
    Ubud's Monkey Forest is the green heart of the city and is based on a philosophy of life rooted in Hinduism, the Tri Hita Karana. Tri Hita Karna translates to three, happiness and origin...and thus stands for the three paths of physical and spiritual enlightenment. I was really hoping for enlightenment on this journey, but somehow... nothing happened. Well, anyway, the mission of the monkey forest is to bring people into harmony with the environment, with each other and with the higher power. This forest can do that? Great, because I had bad experiences with monkeys in Thailand. So I was...a little...scared. Of course we have been warned countless times that the monkeys will steal everything and want to trade their stolen goods for food and that we should be careful. Great! On top of all that, it was raining. So...armed with the camera, bag hidden under the rain jacket, we marched into the rainy forest. Wooow, there were a lot of monkeys. 900 monkeys live in Ubud's Monkey Forest, divided into 7 groups. Of course, conflicts among the groups are unavoidable with so many monkeys, we know that from Berlin too... and that couldn't be ignored either. Every time we passed a monkey and they were moving fast, like all the time, I winced. But after a while I actually relaxed as the monkeys were really peaceful and very funny. And then...I won't believe it...we even fed the monkeys and had them on our laps. That was so incredibly cool for me. Perhaps this monkey forest can actually spread harmony between humans and their environment. I happily thought all monkeys in Bali are so friendly and sweet, but our driver proved us wrong and said: "No, that's only here in Ubud." So maybe the forest is magical after all....?
    Läs mer

  • Märkte, Früchte, Pflanzen

    24 februari 2022, Indonesien ⋅ ☁️ 26 °C
  • Kochkurs auf Bali

    25 februari 2022, Indonesien ⋅ ⛅ 25 °C

    🇩🇪
    Kochkurs auf Bali. Die balinesische Küche unterscheidet sich wohl sehr von der indonesischen Küche an sich, wurde uns gesagt. Generell sind wir nicht so begeistert vom Essen hier, aber wir hoffen, wenn wir einen Kochkurs machen, überzeugt uns das viel mehr. Hm…zum einen ist wieder alles scharf, das kann ich ja gar nicht leiden. Zum anderen gibt es viele kleine Schritte beim Kochen zu bedenken, die uns leider im Kurs abgenommen wurden, das macht alles ein bißchen kompliziert und nimmt den Spaß. Wir haben versucht so gut mitzumachen, wie wir durften und ich habe versucht das zu essen, was nicht scharf war, das war nicht so viel. Doch das eine oder andere könnte gut schmecken, wenn wir es nach unserem Belieben verändern. Aber die kleinen grünen Bällchen mit Kokosblütenzucker sind super lecker, die werden wir versuchen nachzumachen. Ich spreche es mal aus: Das beste Essen, das wir auf der Reise hatten war in Istanbul und in Thailand, Punkt aus.
    🇵🇱
    Lekcje gotowania na Bali. Powiedziano nam, że kuchnia balijska bardzo różni się od kuchni indonezyjskiej. Generalnie nie jesteśmy tak entuzjastycznie nastawieni do jedzenia tutaj, ale mamy nadzieję, że jeśli zrobimy lekcję gotowania, przekona nas to o wiele bardziej. Hmm...z jednej strony wszystko jest znowu ostre, zupełnie nie mogę tego znieść. Z drugiej strony podczas gotowania należy wziąć pod uwagę wiele drobnych kroków, które niestety zostały nam podjęte w trakcie kursu, co nieco komplikuje i odbiera radość. Staraliśmy się brać w niej udział najlepiej, jak się dało, a ja próbowałem jeść to, co nie było ostre, to nie było tak dużo. Ale jeden lub drugi może dobrze smakować, jeśli zmienimy go według naszych upodobań. Ale małe zielone kuleczki z cukrem kokosowym są super smaczne, postaramy się je naśladować. Powiem to głośno: najlepsze jedzenie, jakie mieliśmy podczas podróży, było w Stambule i Tajlandii.
    🇬🇧
    Cooking class in Bali. Balinese cuisine is very different from Indonesian cuisine, we were told. In general, we're not that enthusiastic, but we hope that if we do a cooking class, it will convince us a lot more. Hmm...on the one hand, everything is sharp again, I can't stand that at all. On the other hand, there are many small steps to consider, which unfortunately were taken from us in the course, which makes everything a bit complicated and takes the fun out of it. We tried to participate as well as we could and I tried to eat what wasn't spicy, it wasn't that much. But one or the other could taste good if we change it to our liking. But the little green balls with coconut blossom sugar are super tasty, we'll try to imitate them. Let me say it out loud: The best food we had on the trip was in Istanbul and Thailand.
    Läs mer

  • Keine Ahnung wer die sind/ nie mam pojęcia kim oni są/ I have no idea who they areJulian & PinkladysAffe ist auch dabeiOgoh Ogoh

    Kremation

    26 februari 2022, Indonesien ⋅ ⛅ 29 °C

    🇩🇪
    Woow, was für ein Glück 😃 also mein herzlichstes Beileid, aber was für eine große Ehre mit dabei zu sein, bei einer hinduistischen Kremation, Feuerbestattung. Ein Mitglied der königlichen Familie ist vor 2 Wochen gestorben und heute findet eine riesige Feier statt. Unsere Gastgeber haben uns mit Saron und Schleife ausgestattet und schon ging es in der sengenden Mittagshitze zur Feier. Im Stadtzentrum angekommen, dachten wir, alles wäre schon vorbei gewesen, da bereits ein schwarzer Bulle aus Holz und Pappmaschee verbrannt wurde. Ich fragte mich selbst und auch Julian, wie wohl die Leiche in diesen Bullen passt. Natürlich wusste er genau so wenig wie ich. Doch dies war Fehlalarm, das war nicht die Kremation, viel zu klein, wie wir später erfahren durften. Nun…überall standen Kartons in denen sich Wasser befand und vor uns, in der Platzmitte stand ein Podest mit einem Dach, zu dem eine Treppe führte. Hier und da sah man viele Opfergaben, aber sonst war nicht viel los. „Hmm…keine Ahnung, sagte ich“, und zuckte mit den Schultern. „Ich auch nicht“, sagte Julian. Wir setzten uns unwissend auf eine Mauer im Schatten und machten nichts ahnend erstmal eine Pause. Doch weit gefehlt, die Party hatte noch gar nicht begonnen. Der Platz füllte sich immer mehr mit Menschen. Wir hatten nix verpasst. Plötzlich fing der Krach an…ich meine die Musik, die traditionelle Musik und ein ganze Parade zog durch die Straße. Das ganze Dorf feierte mit und das großartige dabei, dass niemand tottraurig war, sondern, dass es eher einem Karneval glich. Frauen in traditionellen Gewändern trugen die Opfergaben, Tänzer tanzten und es wurde laute Musik gespielt. Ein riesiges Getümmel, der Platz war voller Menschen, immer mehr Menschen saßen nun bei uns auf der Mauer UND wir hatten eine super mega gute Sicht auf alles. Zuerst wurde die riesige Ogoh Ogoh-Figur auf den Platz getragen. Der Ogoh Ogoh, hat eigentlich seinen eigenen Tag, aber dazu mehr im anderen Footprint. Dann wurde ein riesiger Turm reingetragen, darin befand sich der Sarg. Und dann…da war er, ein riesiger weißer Bulle aus Pappmaschee. Dieser wurde erst vor dem Podest platziert und es dauerte gefühlt ewig, bis die Männer den Bullen vom eigenen Podest trennten und auf dem Podest in der Platzmitte aufstellten. Dabei muss man anmerken, dass ALLES einfach ALLES auf riesigen Bambusstäben mit bloßer Körperkraft getragen wurden und nicht gefahren. DANN war es soweit! Der weiße Bulle wurde aufgeschnitten mit Tüchern und Gaben gefüllt UND mit der Leiche, die im Sarg vom Turm über die Treppe hinunter getragen wurde. Sie haben tatsächlich die Leiche aus dem Sarg geholt und in diesen Bullen gelegt, ok sie war in ein Tuch gewickelt, aber für einen kleinen Augenblick kam es mir doch etwas komisch vor. Aber gut, so ist das. Es wurden noch mehr Opfergaben, Haare und Tücher zu Leiche gelegt und man verabschiedete sich von der Frau, die gestorben war. Währenddessen war es drumherum sehr feierlich, es wurden traditionelle Leckereien verkauft und Eis, unglaublich interessant. Schließlich wurde dieser Bulle wieder geschlossen und anschließend verbrannt. Als das Pappmaschee verbrannt war sah man noch die Leiche lodern. Hmm…auch etwas komisch, aber ebenfalls wahnsinnig interessant. Die ganze Feierlichkeit dauerte sage und schreibe 4 Stunden. Deshalb die Kartons mit Wasser, damit keiner verdurstet. Langsam leerte sich der Platz und auch wir verließen müde dieses fantastische Ereignis. Die meisten Menschen auf Bali sind hindu, aber nicht jeder kann sich so eine Kremation leisten. Eine normale Einzelkremation kostet um die 70 Mio. Indonesische Rupien, das sind um die 4400 Euro. Viel Geld, ich denke in Deutschland kostet eine Bestattung auch ungefähr so viel. Doch für die Menschen hier sind das utopische Summen, die sich kaum einer leisten kann. Deshalb werden die meisten an einem örtlichen Friedhof begraben (z.B. im Affenwald von Ubud) und alle 3 oder 5 Jahre bei einer Massenkremation verbrannt. Im Hinduismus ist Verbrennung die einzig anerkannte Art der Bestattung. Eine Kremation dieser Art, wie wir sie heute erleben durften war wortwörtlich eine königliche Kremation und kostet um ein vielfaches mehr, unser Taxifahrer sagte etwas von 1 Milliarde Indonesische Rupien. Wie gesagt: was für ein großes Glück dabei gewesen zu sein.
    🇵🇱
    Wow, co za szczęście 😃 więc moje najszczersze kondolencje, ale jaki to wielki zaszczyt być częścią hinduskiej kremacji. Członek rodziny królewskiej zmarł 2 tygodnie temu, a dziś odbywa się wielka uroczystość. Nasi gospodarze wyposażyli nas w saron i wstążkę i ruszyliśmy świętować w południowy upał. Przybywając do centrum miasta, myśleliśmy, że to już koniec uroczystości, bo byk z czarnego drewna i papier-mache został już spalony. Zapytałam siebie i Juliana, jak zwłoki pasowałyby do tego byka. Oczywiście wiedział tak samo mało jak ja. Ale to był fałszywy alarm, to nie była ta kremacja, o wiele za mała, jak się później dowiedzieliśmy. No cóż… wszędzie były skrzynki z wodą, a przed nami na środku placu był cokół z daszkiem, do którego prowadziły schody. Tu i tam było wiele ofiar, ale poza tym niewiele się działo. – Hmm… nie wiem – powiedziałem i wzruszyłem ramionami. – Ja też nie – powiedział Julian. Nieświadomie usiedliśmy na murku w cieniu i niczego nie podejrzewając, zrobiliśmy sobie przerwę. Ale nie…impreza jeszcze się jeszcze nie zaczęła. Plac zapełniał się coraz większą liczbą ludzi. Niczego nie przegapiliśmy. Nagle zaczął się hałas...To znaczy muzyka, tradycyjna muzyka i cała parada przeszła przez ulicę. Cała wioska świętowała i najlepsze było to, że nikt nie był śmiertelnie smutny, to było bardziej jak karnawał. Kobiety w tradycyjnych szatach niosły ofiary, tańczyły tancerze i grała głośna muzyka. Ogromny zgiełk, plac był pełen ludzi, coraz więcej ludzi siedziało z nami na murku I mieliśmy super mega dobry widok na wszystko. Najpierw na plac wniesiono gigantyczną figurę Ogoh Ogoh. Ogoh Ogoh faktycznie ma swój własny dzień, ale więcej o tym w innym śladzie. Następnie wniesiono ogromną wieżę, w której znajdowała się trumna. A potem...oto on, gigantyczny biały byk z papier-mache. Został on umieszczony tylko przed podium i wydawało się, że trwa wieczność, dopóki mężczyźni oddzielili byka od własnego podium i umieścili go na podium na środku placu. Należy zauważyć, że WSZYSTKO było niesione na ogromnych bambusowych kijach z czystą siłą fizyczną, a nie na wózkach. Potem nadszedł czas! Biały byk został otwarty i wypełniony chustkami i ofiarami ORAZ ciało zniesione w trumnie z wieży na dół. Właściwie wyciągnęli ciało z trumny i włożyli do tego byka. Ok, zwłoki były owinięte w dużą chustę, ale przez chwilę wydawało mi się to trochę dziwne. Otóż ​​tak jest, kolejne ofiary, włosy i duże chustki zostały złożone na zwłokach i ludzie pożegnali się z martwą kobietą. Tymczasem dookoła było bardzo uroczyście, sprzedawano tradycyjne smakołyki i lody, niesamowicie interesujące. Ostatecznie ten byk został ponownie zamknięty, a następnie spalony. Kiedy papier-mache został spalony, nadal można było zobaczyć, jak zwłoki płoną. Hmm... też trochę dziwne, ale też niesamowicie interesujące. Cała uroczystość trwała aż 4 godziny. Dlatego skrzynki z wodą, aby nikt nie umarł z pragnienia. Miejsce powoli opustoszało, a my również opuściliśmy tę fantastyczną imprezę zmęczeni. Większość mieszkańców Bali to Hindusi, ale nie każdego stać na taką kremację. Normalna jednorazowa kremacja kosztuje około 70 milionów rupii indonezyjskich, czyli około 4400 euro. Dużo pieniędzy, myślę, że pogrzeb kosztuje mniej więcej tyle samo w Niemczech. Ale dla ludzi tutaj są to utopijne sumy, na które mało kto może sobie pozwolić. Dlatego większość jest chowana na miejscowym cmentarzu (np. w Małpim Lesie w Ubud) i kremowana w masowej kremacji co 3 lub 5 lat. W hinduizmie kremacja jest jedyną uznaną formą pochówku. Tego rodzaju kremacja, jak nam dziś wolno było doświadczyć, była dosłownie kremacją królewską i kosztowała wielokrotnie więcej, nasz taksówkarz powiedział około 1 miliarda indonezyjskich rupii. Jak powiedziałam: jakie szczęście, że tam byliśmy.
    🇬🇧
    Wow, what luck 😃 so my condolences, but what a great honor to be part of a Hindu cremation. A member of the royal family passed away 2 weeks ago and today there is a huge celebration. Our hosts equipped us with a saron and a ribbon and off we went to celebrate in the scorching midday heat. Arriving in the city center we thought it was all over as a black wood and paper-mâché bull had already been burned. I asked myself and Julian how the corpse would fit in that cop. Of course, he knew just as little as I did. But this was a false alarm, it wasn't the cremation, much too small, as we later found out. Well… there were boxes with water everywhere and in front of us, in the middle of the square there was a pedestal with a roof, to which a staircase led. There were many offerings here and there, but except that there was not much going on. "Hmm...I don't know," I said, and shrugged. "Neither do I," Julian said. Unknowingly we sat down on a wall in the shade and unsuspectingly took a break. But far from it, the party hadn't even started yet. The square filled up with more and more people. We hadn't missed anything. Suddenly the noise started...I mean the music, the traditional music and a whole parade went through the street. The whole village celebrated and the great thing about it was that nobody was dead sad, it was more like a carnival. Women in traditional robes carried the offerings, dancers danced, and loud music was played. A huge tumult, the square was full of people, more and more people were now sitting on the wall with us AND we had a super mega good view of everything. First, the giant Ogoh Ogoh figure was carried into the square. The Ogoh Ogoh actually has its own day, but more on that in the other footprint. Then a huge tower was carried in, inside was the coffin. And then...there he was, a giant white papier-mâché bull. This was only placed in front of the podium and it felt like forever until the men separated the bull from his own podium and placed it on the podium in the middle of the square. It should be noted that EVERYTHING was carried on huge bamboo sticks with sheer physical strength and not driven. Then the time came! The white bull was cut open and filled with cloths and offerings AND the body carried in the coffin from the tower down the stairs. They actually took the body out of the coffin and put it in this cop, ok it was wrapped in a cloth, but for a little moment it felt a little weird to me. Well, that's how it is. More offerings, hair and cloths were laid on the corpse and the woman who had died said goodbye. Meanwhile, it was very festive all around, selling traditional goodies and ice cream, incredibly interesting. After that this bull was closed again and then burned. When the paper-mâché was burned, you could still see the corpse blazing. Hmm...a little weird too, but also incredibly interesting. The whole celebration lasted a whopping 4 hours. That's why the boxes with water, so that nobody dies of thirst. The place slowly emptied and we also left this fantastic event tired. Most people in Bali are Hindu, but not everyone can afford such a cremation. A normal single cremation costs around 70 million Indonesian rupees, which is around 4400 euros. A lot of money, I think a funeral costs about the same in Germany. But for the people here, these are utopian sums that hardly anyone can afford. Therefore, most are buried in a local cemetery (e.g. in the Ubud Monkey Forest) and cremated in a mass cremation every 3 or 5 years. In Hinduism, cremation is the only recognized form of burial. A cremation of this kind, as we were allowed to experience today, was literally a royal cremation and costs many times more, our taxi driver said something like 1 billion rupees. As I said: how lucky to have been there.
    Läs mer

  • Vulkan Agung

    28 februari 2022, Indonesien ⋅ ☁️ 19 °C

    🇩🇪
    Julian
    Der Agung ist der höchste aktive Schichtvulkan auf der indonesischen Insel Bali, er ist 3031m hoch und seine letzte Eruption war 2019, gar nicht so lange her. Ich weiß nicht, was mit meiner Moni los ist 😅 Scheinbar hat sie Freude daran, irgendwo hinaufzuklettern 🙈 Schon bei der Info: „Der höchste Vulkan von Bali…“ sagte sie: „Da will ich rauf!“
    Ich konnte es nicht glauben. Ich habe mehrmals eindringlich nachgefragt: „Bist Du Dir wirklich sicher, dass Du das willst?“ „Ja klar…ich will da hoch!“ „Na gut…dann lass es uns tun!“ Wir waren zwar bereits auf dem Batur, aber der ist ja winzig im Vergleich zu dem was wir jetzt vor hatten. Natürlich ahnte Moni, dass der Aufstieg nicht einfach wird. Allein schon die Anzahl der Stunden war das dreifache von dem was wir bist jetzt gewandert und geklettert sind. Es hieß, dass man um die 6-7 Stunden benötigt um den Vulkan zu besteigen und um die 5-6 Stunden um wieder runter zu kommen. Wir beide hatten wirklich Respekt vor dem Aufstieg, hin und wieder zweifelte Moni etwas an ihrer Idee, aber sie wollte da hinauf…dieser Vulkan sollte also von uns erklommen werden! Irgendwie auch gut, dass wir nicht wirklich das ganze Ausmaß des Ganzen vorher wussten. Natürlich begann alles wieder in der Nacht. Also hatte ich kaum Schlaf und Moni gar nicht. Keine super gute Voraussetzung, aber es gab kein Zurück mehr. Um 22 Uhr (Balizeit) wurden wir abgeholt und komischerweise schlief Moni im Auto ein, sie kann überall schlafen🤦‍♂️ Das Abenteuer beginnt…0:15h sind wir gestartet und es ging nur steil hoch…zuerst duch enge Graswege, so dass kaum unser Fuß reinpasste, durch rutschige Schotter-wege, auf dem sich jeder Stein bewegte und schließlich über riesengroße Felsen und Felsspalten. Zwischendurch hatten wir eine tolle Aussicht auf Bali und die Sterne. Wir haben ein Gewitter gesehen, was sehr beeidruckend war und wir mussten einen Teil im Regen klettern. Teilweise ist es uns unbegreiflich, wie wir da hochgekommen sind, teilweise auch etwas gefährlich. Irgendwann nach 6 Stunden war Moni etwas am Verzweifeln, legte ihren Kopf auf einen riesigen Felsen und sagte:“ Ich will nicht mehr.“ Doch irgendwann, nach 7 Stunden nur bergauf, mit genügend Pausen haben wir es tatsächlich geschafft. Oben angekommen war es inzwischen fast hell und die Landschaft sah sehr weit weg aus, wie aus einem Flugzeug, FAST gar nicht so sehr besonders ABER dass man selbst so hoch geklettert ist, war wahnsinnig beeindruckend und überwältigend. Moni kamen die Tränen, vor Glück…oder Erschöpfung, wahrscheinlich war es die Erleichterung, FÜRS ERSTE. Der Blick in den Vulkankrater war schon der absolute Hammer. Aber es war sehr kaaalt🥶 Zum Glück hat uns oben der Guide einen heißen Tee und ein Sandwich zubereitet. Nach ca. einer Stunde sind wir den Rückweg angetreten. Dieser hat sich als die wahre Herausforderung herausgestellt. Nachdem wir zu Beginn noch die wundervolle Aussicht genossen, fingen nach ca. 2-3 Stunden unsere Muskeln an zu zittern. Der Guide sagte uns, dass wir noch eine Stunde brauchen. Entweder wollte er uns motivieren oder sein Englisch war einfach nicht gut genug. Uns hat es eher frustriert und scheinbar haben wir beide den Aufstieg komplett verdrängt, sodass wir ihm das geglaubt haben. Aus einer Stunde wurden mehr als drei Stunden 😵‍💫 über Stock und Stein, Schotter und Matsch als Untergrund mussten wir zwingend fokussiert bleiben, um nicht auf dem Hintern zu landen. An dieser Stelle sei bemerkt, dass unser Guide, bis auf zwei Ausnahmen, ausschließlich mit Händen in der Jackentasche, wie eine Bergziege herumgesprungen ist, während wir beide, wie zwei Kriechtiere versucht haben voranzukommen. Sehr frustrierend. Die letzten zwei Stunden waren wir im Tunnel…einfach einen Fuß vor den anderen setzen…nicht aufhören und nicht nachdenken, keine Pause machen. Wenn einer eine Pause brauchte, haben wir uns gegenseitig gepusht und einer ist immer vorangegangen. Es war das extremste und anstrengendste Erlebnis, das wir je in der Natur hatten, aber trotzdem eine überragende und großartige Erfahrung. Um 13:15 waren wir, nach kurzen fünf Stunden, zurück. Wir waren sogar im regulären Zeitrahmen, aber es kam uns viel viel länger vor. Während des ganzen Auf- und Abstiegs hat Moni nur vier mal gesagt, dass sie nicht mehr weiter will, dafür wollte sie zweimal Sterben. Vier bis fünf Tage lang hatten wir Muskelkater, aber wir sind froh, dass wir überlebt haben. Erstaunlicherweise waren wir am nächsten Tag sogar ziemlich fit. Was für ein Abenteuer.
    🇵🇱
    Julian
    Mount Agung jest najwyższym aktywnym stratowulkanem na indonezyjskiej wyspie Bali, ma 3031 m wysokości, a jego ostatnia erupcja była w 2019 roku, nie tak dawno temu. Nie wiem co się dzieje z moją Moni 😅 Podobno lubi się gdzieś wspinać 🙈 Jak tylko powiedziano jej: "Najwyższy wulkan na Bali..." powiedziała: "Chcę tam wejść!" Nie mogłem w to uwierzyć. Pytałem kilka razy pilnie: „Czy na pewno tego chcesz?” „Tak, oczywiście… chcę tam wejść!” „No cóż… zróbmy to!” Oczywiście Moni podejrzewała, że ​​droga na górę nie będzie łatwy. Sama liczba godzin była trzykrotnie większa niż do tej pory. Mówiono, że wejście na wulkan zajmuje około 6-7 godzin, a zejście w dół około 5-6 godzin. Oboje bardzo mieliśmy respekt przed tą drogą, od czasu do czasu Moni trochę wątpiła w swój pomysł, ale chciała tam wejść... więc na ten wulkan powinniśmy się wspiąć! To także dobra rzecz, że tak naprawdę nie znaliśmy wcześniej pełnego zakresu całej sprawy. Oczywiście wszystko zaczęło się od nowa w nocy. Więc prawie nie spałem, a Moni wcale. Niezbyt dobry warunek wstępny, ale nie było odwrotu. Odebrano nas o 22.00 (czasu balijskiego) i o dziwo Moni zasnęła w aucie, może spać gdziekolwiek🤦‍♂️ Przygoda zaczyna się...zaczęliśmy o 0:15 i tylko stromo szło w górę.. .najpierw wąskimi trawiastymi ścieżkami, tak że prawie nasza Stopa nie pasowała, śliskimi żwirowymi ścieżkami po których poruszał się każdy kamień i wreszcie po ogromnych skałach i szczelinach. W międzyczasie mieliśmy wspaniały widok na Bali i gwiazdy. Widzieliśmy burzę, która była bardzo imponująca i musieliśmy wspiąć się na jej część w deszczu. Czasem jest dla nas niezrozumiałe, jak się tam dostałyśmy, czasem było trochę niebezpieczne. W pewnym momencie po 6 godzinach Moni była trochę zdesperowana, położyła głowę na wielkim kamieniu i powiedziała: „Już nie chcę”. Ale w pewnym momencie, po 7 godziny tylko pod górę, i dużo przerw, udało nam się. Na szczycie było prawie jasno, a krajobraz wyglądał bardzo daleko, jak z samolotu, PRAWIE nie tak wyjątkowy, ALE wspinanie się tak wysoko było niesamowicie imponujące i przytłaczające. Moni miała łzy w oczach z szczęścia... albo wyczerpanie, prawdopodobnie była to ulga. Widok na krater wulkaniczny był absolutnie niesamowity. Ale było bardzo zimno🥶 Na szczęście przewodnik przygotował dla nas gorącą herbatę i kanapkę na górze. Po około godzinie ruszyliśmy w drogę powrotną. To okazało się prawdziwym wyzwaniem. Po rozkoszowaniu się cudownym widokiem na początku, nasze mięśnie zaczęły drżeć po około 2-3 godzinach. Przewodnik powiedział nam, że potrzebujemy jeszcze godziny. Albo chciał nas zmotywować, albo jego angielski nie był wystarczająco dobry. Jedna godzina zamieniła się w ponad trzy godziny, to było dla nas bardziej frustrujące. Nad wzgórzami i doliną, żwirem i błotem pod ziemią musieliśmy być skupieni, żeby nie wylądować na tyłkach. W tym miejscu należy zauważyć, że nasz przewodnik, z dwoma wyjątkami, skakał jak kozioł z rękoma w kieszeni , podczas gdy my obaj próbowaliśmy iść do przodu jak dwa zwierzaki. Bardzo frustrujące. Myśleliśmy prostu postaw jedną nogę przed drugą... nie zatrzymuj się, nie myśl, nie rób sobie przerwy. Jeśli ktoś potrzebował przerwy, popychaliśmy się mentalnie nawzajem. To było najbardziej ekstremalne i wyczerpujące doświadczenie, jakie kiedykolwiek mieliśmy na łonie natury, ale wciąż niesamowite i wspaniałe. O 13:15, po krótkich pięciu godzinach, wróciliśmy. Byliśmy nawet w normalnych ramach czasowych, ale wydawało nam się to znacznie, znacznie dłużej. Podczas całego wejścia i zejścia Moni powiedziała tylko cztery razy, że nie chce już iść dalej, chciała umrzeć za to dwa razy. Od czterech do pięciu dni bolały nas mięśnie, ale cieszymy się, że przeżyliśmy. Co zaskakujące, następnego dnia byliśmy całkiem sprawni. Co za przygoda.
    🇬🇧
    Julian
    Mount Agung is the highest active stratovolcano on the Indonesian island of Bali, it is 3031m high and its last eruption was in 2019, not so long ago. I don't know what's going on with my Moni 😅 Apparently she enjoys climbing up somewhere 🙈 As soon as she was told: "The highest volcano in Bali..." she said: "I want to go up there!"
    I could not believe it. I asked several times urgently: "Are you really sure that you want that?" "Yes, of course...I want to go up there!" "Well then...let's do it!" We have already gone up the volcano Batur, but that is tiny compared to what we had in front of ourselves now. Of course, Moni suspected that the rise would not be easy. The number of hours alone was three times what we have hiked and climbed so far. It was said that it takes around 6-7 hours to climb the volcano and around 5-6 hours to come back down. We both had real respect for the climb, every now and then Moni doubted her idea a bit, but she wanted to go up there...so this volcano should be climbed by us! It's also kind of a good thing that we didn't really know the full extent of the whole thing beforehand. Of course it all started again at night. So I had hardly any sleep and Moni not at all. Not a super good prerequisite, but there was no turning back. We were picked up at 10 p.m. (Bali time) and strangely enough, Moni fell asleep in the car, she can sleep anywhere🤦‍♂️ The adventure begins...we started at 0:15 a.m. and it only went up steeply...first through narrow grassy paths, so that hardly our feet fit in, through slippery gravel paths on which every stone moved and finally over huge rocks and crevices. In between we had a great view of Bali and the stars. We saw a thunderstorm which was very impressive and we had to climb part of it in the rain. Sometimes it's incomprehensible to us how we got up there, sometimes it was a bit dangerous. At some point after 6 hours, Moni was a little desperate, put her head on a huge rock and said: "I don't want to anymore." Another time she hit her head on a rock, but at some point, after 7 hours only uphill, with enough breaks we actually made it. At the top sunrise was almost over and the landscape looked very far away, like from an airplane, ALMOST not so very special BUT that you climbed so high yourself was incredibly impressive and overwhelming. Moni cried, happiness...or exhaustion, probably it was relief, FOR FIRST. The view into the volcanic crater was absolutely awesome. But it was very old🥶 Luckily the guide prepared hot tea and a sandwich for us at the top. After about an hour we started our way back. This turned out to be the real challenge. After enjoying the wonderful view at the beginning, our muscles started to tremble after about 2-3 hours. Then the guide told us that we still need an hour. Either he wanted to motivate us or his English just wasn't good enough. It was more frustrating for us and it seems like we both completely pushed the remember of the ascent aside, so we believed him. One hour turned into more than three hours 😵‍💫 over hill and dale, gravel and mud as the ground, we had to stay focused in order not to land on our butts. At this point it should be noted that our guide, with two exceptions, only jumped around like a mountain goat with his hands in his jacket pocket, while we both tried to move forward like two critters. Very frustrating. We've been in the tunnel for the past two hours...just put one foot in front of the other...don't stop, don't think, don't take a break. If someone needed a break, we pushed each other and one always led the way. It was the most extreme and exhausting experience we have ever had in nature, but still an outstanding and great experience. At 1:15 p.m., after a short five hours, we were back. We were even in the regular time frame, but it felt much, much longer to us. During the whole ascent and descent, Moni only said four times that she didn't want to go on anymore, she wanted to die twice for that. We had sore muscles for four to five days, but we're glad we survived. Surprisingly, we were actually quite fit the next day. What an adventure.
    Läs mer

  • DER balinesische Kalender
    Nicht auf den Boden stellen / Don't put on the floor15-Tage CanangSchnipp-Schnapp, Knick, Falt...Kadek, meine Canang LehrerinBalinesische Tänzerin und ichWunderbare Kadek bei der täglichen ZeremonieOgoh Ogoh🤷🤷🤷

    Balinesischer Kalender

    2 mars 2022, Indonesien ⋅ 🌧 30 °C

    🇩🇪
    Die Insel der Götter. Auf Bali richten sich die Menschen und das ganze Leben nach dem balinesischen Kalender. Einfach alles wird danach ausgerichtet, selbst die Arbeit. Die Menschen hier feiern sehr viele Zeremonien und verteilen täglich viele viele Opferkörbchen im ganzen Anwesen und auf der Straße. Die Opferkörbchen nennt man Canang und die Frauen stellen sie natürlich selbst her. Wer sonst. Auch um die Zeremonien kümmern sich die Frauen. Es gibt die täglichen kleinen Zeremonien, bei denen die Canang überall im Haus verteilt werden und Segnungen mit Weihwasser und Räucherstäbchen vollzogen werden. Das alleine finde ich schon sehr anmutig und magisch anzusehen. Unsere Freundin Iluh aus Pemuteran benötigt 37 Canangs täglich. Unfassbar, was die Frauen hier leisten. Dann gibt es noch die 15-Tage-Zeremonie, die auch wichtig ist. Da fallen die Canang etwas größer aus, mit Metallschale. Ich hatte die Ehre, dass uns unsere Gastgeberin Kadek in Ubud gezeigt hat, wie man die Canang herstellt. Die Körbchen werden mit Blumen, Reis, Süßigkeiten und Geld gefüllt um die Götter zu besänftigen. Man darf sie auch erst auf den Boden oder auf den Schoß legen, wenn die Zeremonie gemacht wurde, vorher gehören sie auf den Korb, sonst entweiht man sie. Es gibt noch viele weitere Zeremonien wie zum Beispiel die Vollmond-Zeremonie, die Neumond-Zeremonie und die Halbmond-Zeremonie und die Galungan und Kuningan alles 6 Monate. Eine Zeremonie finde ich besonders interessant, die 3 Monats-Zeremonie…diese feiert man, wenn das Neugeborene 3 Monate alt wird und die Frau nun das Haus verlassen kann, was schrecklich klingt, dass man 3 Monate zu Hause sein muss. ABER in den 3 Monaten hat sich der Mann um den Haushalt zu kümmern, damit sich die Frau um das Kind kümmern kann, was super ist. Aber ob das gut geht? Nun ja. Alle Zeremonien, Sternkonstellationen und Feiertage stehen natürlich in dem besagten balinesischen Kalender. Der sagt einem auch, ob die Sterne gerade günstig stehen für bestimmte Aktivitäten, wie Hausbau, Hochzeiten oder eben viele anderen Dinge des alltäglichen Lebens. Der Nyepi- Tag ist besonders wichtig. Nyepi, das ist der Tag der Stille. Oh Mann wir haben wieder so viel Glück dabei zu sein. Nyepi ist das balinesische Neujahr und wird in totaler Stille verbracht. Keine Arbeit, kein Kochen, kein Strom, kein Internet und nicht sprechen. Denn an diesem Tag kommen die bösen Geister auf die Insel und sie dürfen nicht merken, dass jemand da ist. Verhält man sich still und leise, gehen die Geister wieder weg. Völlig logisch. Alles ist an dem Tag geschlossen und man darf sein Haus nicht verlassen außer die Tempel-Polizisten, die überwachen, das niemand auf die Straße geht. Einen Tag davor ist der große Ogoh Ogoh Tag. Es wird gefeiert und die riesigen selbstgebauten Ogoh Ogoh Figuren werden in einer großen Parade durch die Straßen getragen. Am Ende werden die Figuren verbrannt und mit ihnen die Sünden und alle bösen Geister der Gemeinde. Durch Corona durfte die Parade nicht stattfinden, AABER da eine Wochen vorher eine riesige Kremation in Ubud stattfand, wurde der Ogoh Ogoh bereits an diesem Tag durch die Straßen getragen und verbrannt, wie schon im anderen Footprint erwähnt. Doch trotzdem haben alle Familien in der Straße versucht am Ogoh Ogoh Tag selbst, so viel Krach wie möglich zu machen um die bösen Geister zu verschrecken, fantastisch mit anzusehen, einfach fantastisch.
    🇵🇱
    Wyspa bogów. Na Bali ludzie i całe życie oparte są na balijskim kalendarzu. Wszystko jest do tego nastawione, nawet praca. Tutejsi ludzie celebrują wiele ceremonii i każdego dnia rozdają wiele koszyków ofiarnych po całym osiedlu i na ulicy. Kosze ofiarne nazywane są canang i oczywiście kobiety robią je same. No a kto. Kobiety zajmują się również ceremoniami. Codziennie odbywają się małe ceremonie rozprowadzania canangu po całym domu oraz błogosławieństwa wodą święconą i kadzidłami. To uważam za bardzo pełne wdzięku i magiczne. Nasza przyjaciółka Iluh z Pemuteranu potrzebuje 37 canangów dziennie. Niewiarygodne, co osiągają tutaj kobiety. Potem jest 15-dniowa ceremonia, która również jest ważna. Ponieważ Canangi są nieco większe, z metalową miseczka. Byłem zaszczycony, że nasz gospodynią Kadek pokazała mi, jak zrobić canang w Ubud. Kosze wypełnione są kwiatami, ryżem, słodyczami i pieniędzmi, aby przebłagać bogów. Nie możesz ich położyć na ziemi lub na kolanach, dopóki nie odbędzie się ceremonia, wcześniej należą do kosza, w przeciwnym razie zostaną zbezczeszczone. Istnieje wiele innych ceremonii, takich jak Ceremonia Pełni Księżyca, Ceremonia Nowiu i Ceremonia Półksiężyca oraz Galungan i Kuningan przez wszystkie 6 miesięcy. Jedną z ceremonii, którą uważam za szczególnie interesującą, jest ceremonia 3 miesięcy… jest obchodzona, gdy noworodek kończy 3 miesiące, a żona może teraz opuścić dom, co brzmi okropnie, że musisz być w domu przez 3 miesiące. ALE w ciągu 3 miesięcy mężczyzna musi zająć się domem, aby kobieta mogła zająć się dzieckiem, co jest świetne. Ale czy to pójdzie dobrze? No cóż. Wszystkie ceremonie, konstelacje gwiazd i święta są oczywiście we wspomnianym balijskim kalendarzu. Informuje również, czy gwiazdy sprzyjają pewnym czynnościom, takim jak budowa domu, śluby lub wiele innych rzeczy w życiu codziennym. Szczególnie ważny jest Dzień Nyepi. Nyepi, to jest dzień ciszy. O rany, mamy szczęście, że znów tam jesteśmy. Nyepi to balijski Nowy Rok i spędza się go w całkowitej ciszy. Bez pracy, bez gotowania, bez prądu, bez internetu i bez rozmów. Bo w tym dniu na wyspę przybywają złe duchy i nie mogą zauważyć, że ktoś tam jest. Jeśli będziesz spokojnie i cicho, duchy odejdą. Całkowicie logiczne. Tego dnia wszystko jest zamknięte i nie wolno ci wychodzić z domu, z wyjątkiem funkcjonariuszy policji świątynnej, którzy pilnują, aby nikt nie wychodził na ulicę. Dzień wcześniej jest wielki dzień Ogoh Ogoh. Jest obchodzony, a ogromne, własnoręcznie wykonane figurki Ogoh Ogoh są noszone przez ulice w wielkiej paradzie. Na koniec figury zostają spalone, a wraz z nimi grzechy i wszystkie złe duchy społeczności. Z powodu Corona parada nie mogła się odbyć, ALE ponieważ tydzień wcześniej w Ubud miała miejsce ogromna kremacja, Ogoh Ogoh został przeniesiony ulicami i tego dnia spalony, jak już wspomniano w innym śladzie. Jednak w samym dniu Ogoh Ogoh wszystkie rodziny na ulicy starały się robić jak najwięcej hałasu, aby odstraszyć złe duchy, fantastycznie oglądać, po prostu fantastycznie.
    🇬🇧
    The island of the gods. In Bali, the people and the whole life are based on the Balinese calendar. Everything is geared towards it, even work. The people here celebrate many ceremonies and distribute many many offering baskets throughout the estate and on the street every day. The sacrificial baskets are called canang and of course the women make them themselves. Who else? The women also take care of the ceremonies. There are the daily small ceremonies of spreading the canang all over the house and blessings with holy water and incense sticks. That alone I find very graceful and magical to look at. Our friend Iluh from Pemuteran needs 37 canangs daily. Unbelievable what the women achieve here. Then there's the 15-day ceremony, which is also important. These Canang are a bit larger, with a metal bowl. I was honored to have our host Kadek show me how to make the canang in Ubud. The baskets are filled with flowers, rice, sweets and money to appease the gods. You can't put them on the ground or on your lap until after the ceremony has taken place, they belong on the basket beforehand, otherwise they will be desecrated. There are many other ceremonies such as the Full Moon Ceremony, the New Moon Ceremony and the Half Moon Ceremony and the Galungan and Kuningan all 6 months. One ceremony I find particularly interesting is the 3 month ceremony...this is celebrated when the newborn turns 3 months old and the wife is now able to leave the house, which sounds awful that you have to be home for 3 months. BUT in the 3 months the man has to take care of the household so that the woman can take care of the child, which is great. But will that go well? Oh well. All ceremonies, star constellations and holidays are of course in the said Balinese calendar. It also tells you whether the stars are favorable for certain activities, such as building a house, weddings or many other things in everyday life. Nyepi Day is particularly important. Nyepi, this is the day of silence. Oh man we are so lucky to be there again. Nyepi is the Balinese New Year and is spent in total silence. No work, no cooking, no electricity, no internet and no talking. Because on this day the evil spirits come to the island and they must not notice that someone is there. If you stay still and quiet, the ghosts will go away. Totally logical. Everything is closed that day and you are not allowed to leave your house except for the temple police officers who monitor that nobody goes out on the street. One day before that is the big Ogoh Ogoh day. It is celebrated and the huge self-made Ogoh Ogoh figures are carried through the streets in a big parade. In the end the figures are burned and with them the sins and all the evil spirits of the community. Due to Corona, the parade was not allowed to take place, BUT since a huge cremation took place in Ubud a week before, the Ogoh Ogoh was carried through the streets and burned that day, as already mentioned in the other footprint. However, on the Ogoh Ogoh day itself, all the families in the street tried to make as much noise as possible to scare away the evil spirits, fantastic to watch, just fantastic.
    Läs mer

  • Munduk

    7 mars 2022, Indonesien ⋅ ⛅ 23 °C

    🇩🇪
    Wir haben Manon und Alex tatsächlich auf Bali wiedergesehen und sind mit ihnen wieder auf Tour gegangen. 4 Stunden zu Wasserfällen gewandert. Spinnen unterwegs getroffen. Einen See bereist. Tempel, Tempel und einen sehr berühmten Tempel gesehen und viel interessante Menschen. UND…eine Hochzeit gecrasht und einen Polterabend…hihihi😂
    🇵🇱
    Właściwie zobaczyliśmy Manon i Alexa ponownie na Bali i ponownie wyruszyliśmy z nimi w trasę. 4 godzinna wędrówka do wodospadów. Po drodze spotkałem pająki. Podróżowałem po jeziorze. Widziałem świątynie, świątynie i bardzo słynną świątynię i wielu ciekawych ludzi. I... odwiedziliśmy wesele i wieczór panieński...hihihi😂
    🇬🇧
    We actually saw Manon and Alex again in Bali and went on tour with them again. 4 hour hike to waterfalls. Met spiders on the way. Traveled a lake. Seen temples, temples and a very famous temple and a lot of interesting people. AND... crashed a wedding and a bachelorette party...hihihi😂
    Läs mer