Die Weltreise

July 2021 - July 2022
Einmal um den Globus 🌍 🌏🌎 Read more
  • 195footprints
  • 12countries
  • 367days
  • 2.0kphotos
  • 127videos
  • 80.9kkilometers
  • 50.5kkilometers
  • Day 286

    Bye Bye Australia

    May 11, 2022 in Australia ⋅ 🌧 24 °C

    🇩🇪
    Julian:
    Ein paar Wochen nachdem wir Australien verlassen haben, haben wir hier nochmal eine kleine Zusammenfassung erstellt.
    Für uns war es einfach fantastisch dort gewesen zu sein und wir sind unfassbar glücklich, dass wir zum Einen die Route unserer Weltreise so gewählt haben, und zum Anderen, dass Australien auch tatsächlich noch seine Grenzen für uns geöffnet hat. Ich hoffe dieses kurze Video gibt einen kleinen Einblick, wie vielseitig dieser Kontinent ist.
    Die Sonnenbrille, die der Ara auseinander nimmt war übrigens meine ☹️
    🇵🇱
    Julian:
    Kilka tygodni po tym, jak wyjechaliśmy z Australii, przygotowaliśmy tutaj małe podsumowanie.
    Fantastycznie było dla nas tam być i jesteśmy niesamowicie szczęśliwi, że z jednej strony wybraliśmy trasę naszej światowej podróży, a z drugiej, że Australia faktycznie otworzyła przed nami swoje granice. Mam nadzieję, że ten krótki film da trochę wglądu w różnorodność tego kontynentu.
    Swoją drogą okulary przeciwsłoneczne, które rozbiera ara były moje ☹️
    🇬🇧
    Julian:
    A few weeks after we left Australia, we put together a small summary here.
    It was just fantastic for us to have been there and we are incredibly happy that on the one hand we chose the route of our world trip and on the other hand that Australia actually opened its borders to us. I hope this short video gives a little insight into how diverse this continent is.
    By the way, the sunglasses that the macaw takes apart were mine ☹️
    Read more

  • Day 281

    Great Barrier Reef

    May 6, 2022 ⋅ ⛅ 25 °C

    🇩🇪
    Eigentlich sind wir nur wegen dem „Great Barrier Reef“ nach Cairns gegangen. Wir hatten natürlich auf schönes Wetter gehofft in der Karibik von Australien, doch es war karibisch regnerisch. Generell hatten wir uns daran gewöhnt, dass wir dem Regen hinterher reisen, aber Schnorcheln im Regen würde kein Spaß machen. Schließlich erbarmte sich die Sonne und wir nutzten schnell unsere Chance.
    Das „Great Barrier Reef“ ist das größte Korallen Riff der Welt und das ist kein Witz und nicht übertrieben. Man kann dieses Korallenriff sogar vom Weltall aus sehen, es ist 348.700 Quadratkilometer groß. Dazu gibt es in Cairns die JCU, James Cook Universität, die angeblich ebenso das weltgrößte Forschungslabor für Meeresbiologie besitzt, liegt ja auch nahe🤷
    Leider ist das Riff am Ausserben und am Verblassen. Der Klimawandel macht ihm schwer zu schaffen, aber auch der viele Plastikmüll in den Weltmeeren und die Microplastiken aus den schlechten Sonnencremes sind schlecht für das Riff.
    🇵🇱
    Właściwie pojechaliśmy do Cairns tylko ze względu na „Great Barrier Reef”. Oczywiście liczyliśmy na ładną pogodę na Karaibach w Australii, ale było deszczowo jak na Karaibach. Ogólnie rzecz biorąc, byliśmy przyzwyczajeni do podróżowania po deszczu, ale nurkowanie w deszczu nie byłoby zabawne. W końcu słońce zlitowało się i szybko zaryzykowaliśmy.
    „Great Barrier Reef” to największa rafa koralowa na świecie i to nie jest żart ani przesada. Możesz nawet zobaczyć tę rafę koralową z kosmosu, ma ona powierzchnię 348 700 kilometrów kwadratowych. Jest też JCU w Cairns, James Cook University, o którym mówi się, że ma też największe na świecie laboratorium badawcze biologii morskiej, co też jest oczywiste 🤷
    Niestety rafa zanika i zanika. Zmiany klimatyczne utrudniają jej życie, ale ilość odpadów z tworzyw sztucznych w oceanach i mikroplastiku ze złej ochrony przeciwsłonecznej są również szkodliwe dla rafy.
    🇬🇧
    Actually, we only went to Cairns because of the "Great Barrier Reef". Of course we had hoped for nice weather in the Caribbean of Australia, but it was rainy like in the Caribbean. In general, we were used to traveling after the rain, but snorkeling in the rain wouldn't be fun. Finally the sun took pity and we quickly took our chance.
    The "Great Barrier Reef" is the largest coral reef in the world and that's no joke and no exaggeration. You can even see this coral reef from space, it is 348,700 square kilometers in size. There is also JCU in Cairns, James Cook University, which is said to also have the world's largest research laboratory for marine biology, which is also obvious 🤷
    Unfortunately, the reef is dying out and fading. Climate change is giving it a hard time, but the amount of plastic waste in the oceans and the microplastics from bad sunscreen are also bad for the reef.
    Read more

  • Day 279

    Kuranda Railway

    May 4, 2022 in Australia ⋅ ⛅ 24 °C

    🇩🇪
    Mit einem historischen Zug durch den Regenwald nach Kuranda. Kuranda ist ein kleines süßes Dörfchen mit jeder Menge Spaß und vielen Tieren zum Bestaunen. Julian ist übrigens DER Tierflüsterer, ich bin da eher n Schisser. Bei all der Tierflüsterei wurde ihm seine Sonnenbrille geklaut…von einem Ara und in alle Einzelteile zerlegt. Tja…ich hab ja gesagt, dass er die Brille, weglassen soll. ABER das allerwichtigste ist: Wir haben einige Koalas gesehen, MIT Koalababy😍JETZT kann ich wieder zurück nach Deutschland. Oh mein Gott, die sind so verdammt lustig und langsam🐨 Koalas schlafen, ähnlich wie Katzen, bis 22 Stunden am Tag. Die kuscheligen Tierchen fressen nur Eukalyptusblätter oder Rinde, diese sind nicht sehr nahrhaft und fasrig, also brauchen sie viel Schlaf zum Verdauen, ist ja auch anstrengend. Wenn Koalas längere Stressphasen haben, wie zum Beispiel Waldbrände und weniger als 18 Stunden schlafen, können sie auf Dauer davon sterben. Ach ja…und NEIN, Koalas sind nicht immer zugedröhnt von den Eukalyptusblättern, das ist ein Irrglaube. Sie sind tatsächlich die einzigen Tiere, die Eukalyptus vertragen, für alle andern ist es pures Gift. Wir haben auch Wombats zu Gesicht bekommen. Die sind auch ziemlich lustig, sie sehen irgendwie kuschelig aus, können aber schlimme Autounfälle verursachen, da ihre Körper extrem fest und stämmig sind. Es gab auch Wallabys, die man füttern konnte, Krokodile, die hier im Norden übrigens auch einfach im Meer schwimmen. Was ich nicht vor die Linse bekommen habe, sind Kakadus. Die gibt es hier üüüberall, einfach überall, doch irgendwie posieren sie nur adrett vor mir, wenn ich die Kamera nicht dabei habe. Tja, so ist das wohl. Ach, echt bezaubernd diese Tierchen und die meisten zum Greifen nahe.
    🇵🇱
    Z zabytkowym pociągiem przez las deszczowy do Kuranda. Kurae to mała słodka wioska z dużą ilością zabawy i wielu zwierząt do podziwiania. Przy okazji, Julian jest zaklinacz zwierząt. Ja to się zawsze boję. Okulary przeciwsłoneczne Juliana zostały skradzione i złamane przez ARA. Cóż… mówiłam że ma zostawić okulary. ALE najważniejsza rzecz: widzieliśmy kilka koali, z malutki koalą 😍 teraz mogę wrócić do Niemiec. O mój Boże, są tak cholernie śmieszne i powolne. Podobne do kotów, Śpią koła do 22 godzin dziennie. Przytulne zwierzęta jedzą tylko liście eukaliptusowe lub kory, nie są to zbyt pożywne i fasciowe, więc potrzebują dużo snu do trawienia, bo to jest wyczerpujące. Jeśli koale mają dłuższe fazy stresu, takie jak pożary lasów i mniej niż 18 godzin snu, mogą umrzeć na dłuższą metę. Aha, to nieprawda że koale nie są zawsze ciągnięte z liści eukaliptusowych, W rzeczywistości są jedynymi zwierzętami tolerujących eukaliptusa, dla wszystkich innych jest to czysta trucizna. Widzieliśmy również wombaty. Są też bardzo zabawne, wyglądają na jakoś przytulnie, ale mogą powodować straszne wypadki samochodowe, ponieważ ich ciała są niezwykle solidne. Były też Wallaby które mogli karmić i krokodyle. Które to na północy po prostu pływają w morzu. Co nie mogłam z fotografować to kakadu. One są wszędzie po prostu wszendzie, ale w jakiś sposób po prostu pozują dla mnie, jeśli nie mam aparatu. No tak to jest. Och, naprawdę czarujący te zwierzęta, które są zawsze bardzo blisko.
    🇬🇧
    With a historic train through the rainforest to Kuranda. Kuranda is a cute little village with lots of fun and animals to admire. By the way, Julian is THE animal whisperer, I, on the other hand, NOT. With all the animal whispering, his sunglasses were stolen...by a macaw and ripped to pieces. Well...I told him to leave his glasses off. BUT the most important thing is: We saw some koalas, WITH Koalababy😍 NOW I can go back to Germany. Oh my god they are so damn funny and slow 🐨 Koalas sleep, similar to cats, up to 22 hours a day. The cuddly little animals only eat eucalyptus leaves or bark, these are not very nutritious and fibrous, so they need a lot of sleep to digest, which is also exhausting. If koalas experience prolonged periods of stress, such as wildfires, and sleep less than 18 hours, they can die over time. Oh yeah...and NO, koalas aren't always stoned from eucalyptus leaves, that's a misconception. They are actually the only animals that can eat eucalyptus, for everyone else it is pure poison. We also saw wombats. They're pretty funny too, they look kind of cuddly, but they can cause bad car accidents as their bodies are extremely solid and stocky. There were also wallabies that you could feed, and crocodiles, which by the way also just swim in the sea here in the north. What I didn't get in front of the lens are cockatoos. They're everywhere here, just everywhere, but somehow they only pose neatly in front of me when I don't have the camera with me. Well, that's how it is. Oh, these little animals are really adorable and close enough to touch.
    Read more

  • Day 273

    Blue Mountains

    April 28, 2022 in Australia ⋅ ☁️ 16 °C

    🇩🇪
    Ungefähr 60 km westlich von Sydney befinden sich die Blue Mountains, also die Blauen Berge. Oh mein Gott! Daher kommt das Lied „ Aus den blauen Bergen kommen wir“, Haha! Den Namen haben die Berge wegen ihrer Eukalyptuswälder. Das ätherische Öl in den Blättern verdunstet und lässt die Wälder bei bestimmtem Tageslicht bläulich schimmern. Also, wir denken, dass wir so einen kleinen Hauch von Blauschimmer gesehen haben…guuut, vielleicht war es nur grau und nicht ganz blau, ach wer weiß das schon😆 die Landschaf ist auf jeden Fall atemberaubend und beruhigend. Auch die Felsen der „drei Schwestern“ sind sehr eindrucksvoll, wenn sie da so zwischen den Wolken stehen.
    🇵🇱
    Góry Błękitne znajdują się około 60 km na zachód od Sydney. O mój Boże! Stąd piosenka „Przybywamy z niebieskich gór”, haha! Góry otrzymały swoją nazwę od lasów eukaliptusowych. Olejek eteryczny z liści odparowuje, nadając drewnu niebieskawy odcień w pewnym świetle dziennym. Cóż, wydaje nam się, że widzieliśmy tę małą nutę niebieskiego… , no dobra, może to było po prostu szare i nie całkiem niebieskie, och kto wie… sceneria jest zdecydowanie oszałamiająca i kojąca. Duże wrażenie robią też skały „trzech sióstr”, kiedy stoją między chmurami.
    🇬🇧
    The Blue Mountains are located about 60 km west of Sydney. Oh my God! That's where the song "we come from the blue mountains" comes from, haha! The mountains got their name because of their eucalyptus forests. The essential oil in the leaves evaporates, giving the woods a bluish tinge in certain daylight. Well, we think we saw that little hint of blue…well, maybe it was just gray and not quite blue, oh who knows😆 the scenery is definitely stunning and soothing. The rocks of the "three sisters" are also very impressive when they stand there between the clouds.
    Read more

  • Day 271

    Sydney

    April 26, 2022 in Australia ⋅ ⛅ 21 °C

    🇩🇪
    Natürlich wollten wir auch nach Sydney. Wegen der berühmten Oper und wegen Dorie, natürlich. Mehr wollte Moni auch nicht sehen. Zum Glück ist die schöne Harbour Bridge(Hafenbrücke) direkt daneben. Das Opernhaus von Sydney gehört seid 2007 zum UNESCO-Weltkulturerbe und ist auch auf der Australian National Heritage List. Auch die Harbour Bridge ist seit ihren 75. Geburtstag, 2007, auf der Australian Heritage List. Sie verbindet die Nordküste und die Südküste Sydneys. Von den Einheimischen wird die Hafenbrücke „coat hanger“ (Kleiderbügel) genannt, sie steht für moderne Entwicklung und die strahlende Zukunft Australiens, wie romantisch😆 Sydney ist die Hauptstadt des Staates New South Wales, NICHT von Australien. Das wiederum ist Canberra, von dessen Besichtigung uns alle abgeraten haben, ok. Also Sydney hat ca. 5 Mio. Einwohner auf ca. 12.400 km/2 und ist somit momentan die größte Stadt Australiens. Tatsächlich liefern sich hier Sydney und Melbourne hier immer mal wieder ein Kopf-an-Kopf Rennen und tauschen Platz eins und zwei. Berlin hat, zum Vergleich, ca. 3,8 Mio. Einwohner auf ca. 900 km/2. Nur zur Vorstellung: Sydney hat für ca. 30% mehr Einwohner als Berlin knapp das 14-fache an Fläche zur Verfügung. Kein Wunder, dass die Berliner so gestresst sind Tatsächlich hat die Stadt Sydney auch noch mehr zu bieten als Oper und Hafenbrücke. So gibt es zum Beispiel wunderschöne Wege, die an der Küste, an Klippen und an Stränden entlang führen und zu ausgiebigen Spaziergängen einladen. Sydney gilt als eine der Städte mit der höchsten Lebensqualität weltweit. Im CBD = Central Business District, also im Zentrum ist die Tram übrigens für jeden kostenlos…das ist echt cool.
    🇵🇱
    Oczywiście chcieliśmy też pojechać do Sydney. Ze względu na słynną operę i oczywiście ze względu na Dorie. Moni też nie chciała widzieć więcej. Na szczęście tuż obok znajduje się piękny most Harbour Bridge. Opera w Sydney została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO od 2007 roku i znajduje się również na australijskiej Liście Dziedzictwa Narodowego. Most Harbour znajduje się również na liście dziedzictwa australijskiego od swoich 75. urodzin w 2007 roku. Most łączy północne i południowe wybrzeże Sydney, oprócz tego jest nazywany przez miejscowych "wieszakiem na płaszcze", reprezentuje nowoczesny rozwój i świetlaną przyszłość Australii, jakże romantyczną😆 Sydney jest stolicą stanu Nowa Południowa Walia, NIE Australii. To z kolei Canberra, której wszyscy odradzali odwiedzić, ok.
    Tak więc Sydney ma około 5 milionów mieszkańców na około 12 400 km/2 i jest obecnie największym miastem Australii. W rzeczywistości Sydney i Melbourne od czasu do czasu ścierają się tutaj i zamieniają pierwsze i drugie miejsce. Dla porównania Berlin ma ok. 3,8 mln mieszkańców na ok. 900 km/2. Żeby dać ci wyobrażenie: Sydney ma około 14 razy większą powierzchnię dostępną dla około 30% więcej mieszkańców niż Berlin. Nic dziwnego, że berlińczycy są tak zestresowani. W rzeczywistości miasto Sydney ma do zaoferowania więcej niż opera i most portowy. Na przykład piękne ścieżki, które prowadzą wzdłuż wybrzeża, klifów i plaż, zachęcają do długich spacerów. Sydney jest uważane za jedno z miast o najwyższej jakości życia na świecie. W CBD = Central Business District, czyli w centrum, tramwaj jest bezpłatny dla wszystkich...to naprawdę super.
    🇬🇧
    Of course we also wanted to go to Sydney. Because of the famous opera and because of Dorie, of course. Moni didn't want to see more either. Luckily the beautiful Harbor Bridge is right next to it. The Sydney Opera House has been a UNESCO World Heritage Site since 2007 and is also on the Australian National Heritage List. The Harbor Bridge has also been on the Australian Heritage List since its 75th birthday in 2007. It connects the north coast and the south coast of Sydney. The harbor bridge is called the "coat hanger" by the locals, it represents modern development and the bright future of Australia, how romantic😆 Sydney is the capital of the state of New South Wales, NOT Australia. That in turn is Canberra, which everyone advised against visiting, ok. So Sydney has about 5 million inhabitants on about 12,400 km/2 and is currently the largest city in Australia. In fact, Sydney and Melbourne go head-to-head here from time to time and swap first and second place. For comparison, Berlin has approx. 3.8 million inhabitants on approx. 900 km/2. Just to give you an idea: Sydney has around 14 times the area available for around 30% more inhabitants than Berlin. No wonder Berliners are so stressed out. In fact, the city Sydney has more to offer than the opera and harbor bridge. For example, there are beautiful paths that lead along the coast, cliffs and beaches and invite you to take long walks. Sydney is considered one of the cities with the highest quality of life in the world. In the CBD = Central Business District, i.e. in the center, the tram is free for everyone...that's really cool.
    Read more

  • Day 258

    Parrtjima

    April 13, 2022 in Australia ⋅ ☀️ 33 °C

    🇩🇪
    Oh Mann, da haben wir wieder mal so ein Glück. Auf dem Weg nach Alice Springs haben wir schon von Bartek erfahren und im Internet gelesen, dass genau am Tag unserer Ankunft ein Licht-Festival startet: Parrtjima! Witziger Weise wohnt unser Gastgeber, Cameron , auch noch fußläufig davon entfernt. Also sind wir auch direkt am Eröffnungsabend, nach unserer 21h Busfahrt, mit unseren neuen Mitbewohnern, dort hingestiefelt. Parrtjima ist das einzige authentische Lichterfest der Aborigines seiner Art und zeigt die älteste kontinuierliche Kultur der Erde durch die neueste Technologie – und das alles auf der 300 Millionen Jahre alten natürlichen Leinwand der MacDonnell Berge in Alice Springs. Jedes Jahr feiert diese kostenlose Veranstaltung die Art und Weise, wie sich Künstler entwickeln und mit verschiedenen Stilen und Materialien experimentieren, während sie dem Land und der Kultur treu bleiben. Es ist total spannend zu sehen, wie die Wüste mit neuen Kunstwerken, Lichtshows und einem Programm aus Performances, interaktiven Workshops, Musik, Filmen und Gesprächen zum Leben erwacht und das alles mit der uralten traditionellen Kunst der Aborigines. Das ist sehr faszinierend. Vor allem ist es ein Ort und die Möglichkeit, wo Weiße und Ureinwohner Hand in Hand zusammenarbeiten und einen weiteren Schritt in Richtung „Gemeinsame Zukunft“ leisten. Super Sache.

    ACHTUNG GESCHICHTE, NUR FÜR INTERESSIERTE:
    Zu den Aborigines: „Aborigines“ ist eine verbreitete Sammelbezeichnung für die indigenen Völker Australiens. Ihre Vorfahren besiedelten vor etwa 50.000 Jahren den Kontinent. Sie sind kein einheitliches Volk, sondern bestehen aus vielen Völkern, Stämmen oder Clans mit oft höchst unterschiedlichen Gebräuchen und Sprachen. Vor der Ankunft der Briten gab es mehrere hundert verschiedene Stämme der Aborigines, die vorwiegend als Jäger und Sammler lebten. Mit der Ankunft der Europäer ab 1788 sank ihre Zahl der Ureinwohnern innerhalb von ca. 130 Jahren um ein vielfaches von geschätzten mehreren hundert tausend Einwohnern auf ca. 60.000. Hauptsächlich wegen eingeschleppter Krankheiten, aber auch durch gewaltsame Konflikte mit den Siedlern um Landrechte. Sehr grausam. Etwa drei Viertel der heute rund 464.000 Aborigines leben in Städten und haben sich weitgehend der modernen Lebensweise (mehr oder weniger) angepasst, da die Behörden in Australien jahrzehntelang eine, oft gewaltsame, Assimilationspolitik betrieben. Am ehesten sind die Traditionen der Aborigines im Northern Territory erhalten geblieben, wie in Alice Springs oder Darwin, wo die Europäer erst spät siedelten. In den 70-ger Jahren wurde zum Beispiel gewaltsam eine ganze Generation Kinder den Aborigines weggenommen um sie zwangs umzuerziehen und ihre Gene mit den weißen so zu durchmischen, damit von ihnen möglichst nichts mehr übrig bleibt. Das ist äußerst dramatisch und überaus grausam. Diese Generation kämpft immer noch mit den Folgen. Dieser Krieg zwischen den Ureinwohnern und den Einsiedlern war lang, blutig und endete vor gar nicht all zu langer Zeit. Es ist jedoch schwer diese Narben von jetzt auf gleich zu heilen. Die Wunden sind tief und doch gibt man sich heutzutage viel Mühe Wiedergutmachung zu leisten. Leider aus unserer Sicht in solch einem überkompensierendem Maße, dass es fast übers Ziel hinausschießt. Viele Aborigines bekommen Geld vom Staat, einfach so, weil es ihr Land ist, sowas wie bedingungsloses Einkommen, was wirklich schön ist, wenn man was draus macht. Leider haben wir auch viele Aborigines erlebt, die etwas verloren scheinen zwischen der modernen Welt, den alten Wunden und dem Leben, von denen die Alten erzählen. Sie leben auf der Straße, saufen, pöbeln, klauen und bedrohen und wissen nichts mit sich anzufangen. Wir fanden das ehrlich gesagt sehr unangenehm. Es ist natürlich sehr schade und traurig, dass die gebotenen Möglichkeiten wie Schule und Bildung nicht wahrgenommen werden, vor allem bei Kindern und Jugendlichen. Es ist ein kompliziertes und schwieriges Thema, wie wir finden, wenn man zwischen zwei Welten lebt und sich nicht entscheiden kann, in welcher man leben möchte, bei all den Dingen, die die moderne Welt bietet. Und so hat jedes Land sein eigenes Problem, seinen eigenen Krieg, der erst noch überwunden werden muss. Dennoch hat uns das „Nord Territorium“ sehr fasziniert und bleibt in unseren Herzen, mit magischen Erlebnissen.
    Read more

  • Day 256

    Outback of Australia

    April 11, 2022 in Australia ⋅ ☀️ 30 °C

    🇩🇪
    Es ist so viel zu bestaunen und viel zu wenig Zeit. Ein Jahr ist definitiv viel zu wenig um die Orte in Ruhe zu bestaunen. Wie im Uluru-Kata-Tjuta-Nationalpark. Es ist das rote Zentrum Australiens, das „Dead Heart“, weil es einfach mal nur Wüste ist. Der Uluru ist um die 600 Millionen Jahre alt. Er ist nur 348 m hoch, aber es sind trotzdem schon Menschen dabei gestorben, während sie versuchten ihn zu besteigen, wegen der Hitze. Der Ayers Rock (Uluru) gilt als heilig bei den Ureinwohnern und darf auch nicht bestiegen werden. Wir sahen den Uluru bei Sonnenaufgang und Sonnenuntergang. Es ist unvorstellbar faszinierend, wie er seine Farbe verändert, wenn die Sonne untergeht, wunderschön. Wenn die Sonne dann verschwunden ist und man glaubt, jetzt ist es vorbei, glüht er noch mal kurz auf, einfach der Hammer. Es ist nur ein Sandsteinmonolith, ich bin ja bei sowas nicht leicht zu begeistern, aber DAS war wirklich cool. Diese Farben, obwohl es schon längst dunkel war, mega! Wir sahen auch die Felsformation Kata Tjuta (viele Köpfe), die nur 30 km vom Uluru entfernt ist. Sie besteht aus 36 Felskuppeln. Die höchste von ihnen heißt Mount Olga und ist 1069 m hoch. Hier waren die lange Wege bereits geschlossen, das es brühend heiß war. Zwischen den Felsspalten zu laufen ist auch sehr faszinierend. Auf dem Rückweg nach Alice Springs sind wir noch einen Umweg zum Kings Canyon gefahren, der im einem anderen Nationalpark liegt. Der Umweg kommt zustande, da es in dieser Wüste nur eine einzige Straße gibt. Naja, was kost die Welt. Der Kings Canyon besteht aus verschiedenfarbigen Felswänden und sieht sehr idyllisch aus, wenn es nich so brüllend heiß wäre. Es war unendlich heiß als wir dort ankamen und der lange Wanderweg war bereits geschlossen, wie auch am Kata Tjuta, weil es einfach viel zu heiß war. Wie bei Kata Tjuta machten wir nur den kleinen Spaziergang und ich war völlig durch!!! Aufgebläht und überhitzt eilte ich so gut es ging zum Wasser und ins Auto, währen Julian noch Vögel fotografierte. Ich weiß nicht, wie er das aushalten kann? Und doch ist auch dieser Ort wundervoll und unglaublich schön. All diese Orte hier im Outback, denen wir nur mal kurz „Hallo“ gesagt haben, sind unglaublich wundervoll, können aber auch tödlich sein. Immer wieder wurden wir gewarnt: „Nehmt genug Wasser mit, Wasser, Wasser, Wasser, das ist wichtig!“ Und immer tanken, wenn es geht. Überall waren Warnschilder, dass man genug essen soll, genug trinken soll, dass man immer eine Kopfbedeckung haben soll und vernünftige Schuhe UUUND immer, einfach immer mit Sonnencreme einschmieren. Ab 11 Uhr sollte man auch keine lange Strecke beginnen, da es gesundheitsgefährdend wäre, diese bis zum Schluss zu laufen. Das klingt so simpel, aber es sind bereits über 35 Menschen bei Aufstiegen und Wanderungen im Outback gestorben, weil sie die Regeln nicht befolgt und sich überschätzt haben. Unter anderem auch einige Deutsche, tja, was soll ich sagen? Außer der Hitze gab es noch eine Herausforderung: Die Fliegen, ja richtig gelesen, die Millionen von Fliegen, die einem in Nase, Mund und Ohren kriechen, so ekelhaft, echt ekelig und nervig. Es war trotzdem wunderschön und überwältigend, vielleicht mehr als ich mit Worten gerade beschreiben kann. Fantastisch! Und ich war Campen, das erste Mal im Leben und das gleich mit einem australischen Swag. So aufregend und cool.
    🇵🇱
    Jest tak wiele do podziwiania i zdecydowanie za mało czasu. Rok to zdecydowanie za mało, by w spokoju podziwiać te miejsca. Jak w Parku Narodowym Uluru-Kata Tjuta. To czerwone centrum Australii, „martwe serce”, bo to po prostu pustynia. Uluru ma około 600 milionów lat. Ma tylko 348 m wysokości, ale ludzie zginęli, próbując się na nią wspiąć z powodu upału. Ayers Rock (Uluru) jest uważana przez tubylców za świętą i nie można się na nią wspinać. Uluru widzieliśmy o wschodzie i zachodzie słońca. To niewyobrażalnie hipnotyzujące, jak zmienia kolor, gdy zachodzi słońce, piękne. Kiedy słońce zaszło i myślisz, że to już koniec, znów świeci na krótko, po prostu niesamowicie. To tylko monolit z piaskowca, nie jest mi łatwo ekscytować się takimi rzeczami, ale TO było naprawdę fajne. Te kolory, mimo że było już ciemno, mega! Widzieliśmy formację skalną Kata Tjuta (wiele głów), składa się z 36 skalnych kopuł. Najwyższy z nich nazywa się górą Olga i ma 1069 m wysokości. Również bardzo fascynujące. W drodze powrotnej pojechaliśmy objazdem do Kings Canyon, który znajduje się w innym parku narodowym. Objazd pojawia się, ponieważ na tej pustyni jest tylko jedna droga. Cóż, ile kosztuje cały świat. Kanion Królewski składa się z różnokolorowych ścian skalnych i wygląda bardzo idyllicznie. Kiedy tam dotarliśmy, było niesamowicie gorąco, a długi szlak turystyczny był już zamknięty, tak jak w Kata Tjuta, bo było po prostu zbyt gorąco. Podobnie jak w przypadku Kata Tjuta, po prostu zrobiliśmy mały spacer i byłam zmęczona! ! ! Nadęta i przegrzana, po spieszyłam się do wody i do samochodu najszybciej jak mogłam. Podczas gdy Julian wciąż fotografował ptaki. Nie wiem, jak on to znosi? A jednak to miejsce jest też cudowne i niesamowicie piękne. Wszystkie te miejsca, które przed chwilą przywitaliśmy, są niesamowicie piękne, ale mogą też być zabójcze. Wciąż nas ostrzegano: „Weź ze sobą wystarczającą ilość wody, woda, woda, woda, to ważne!” I zawsze Tanku j i samochód, jeśli możesz. Wszędzie były znaki ostrzegawcze, że należy wystarczająco dużo jeść, wystarczająco dużo pić, że zawsze należy nosić kapelusz i porządne buty iiii zawsze smarować siebie kremem z filtrem przeciwsłonecznym. Nie należy też rozpoczynać długiej trasy po godzinie 11:00, gdyż przejście jej do końca byłoby niebezpieczne dla zdrowia. Brzmi to tak prosto, ale ponad 35 osób zginęło już podczas wspinaczki i wędrówek na odludziu, ponieważ nie przestrzegali zasad i przecenili siebie. Między innymi trochę Niemców, no cóż mogę powiedzieć. Oprócz upału było jeszcze jedno wyzwanie: muchy, tak, dobrze przeczytałeś, miliony much wpełzających ci do nosa, ust i uszu, tak obrzydliwe, naprawdę obrzydliwe i denerwujące. To wciąż było piękne i fascynujące, może więcej niż potrafię wyrazić słowami. Fantastyczny! I byłam na kemping po raz pierwszy z australijskim Łóżkiem kempingowym. Tak ekscytujące i fajne.
    🇬🇧
    There is so much to admire and far too little time. A year is definitely not enough to admire the places. Like in Uluru-Kata Tjuta National Park. It's the red center of Australia, the "dead heart" because it's just desert. Uluru is around 600 million years old. It's only 348m high, but people have died trying to climb it because of the heat. Ayers Rock (Uluru) is considered sacred by the natives and may not be climbed. We saw Uluru at sunrise and sunset. It is unimaginably mesmerizing how it changes color as the sun goes down, beautiful. When the sun has gone and you think it's over, it glows again briefly, just awesome. It's just a sandstone monolith, I'm not easy to get excited about stuff like that, but THAT was really cool. These colors, even though it was already dark, mega! We also saw the rock formation Kata Tjuta (many heads), it consists of 36 rock domes. The highest of them is called Mount Olga and is 1069 m high. Also very fascinating. On the way back we drove a detour to Kings Canyon, which is located in the other national park. The detour comes about because there is only one road in this desert. Well, what's the cost of the world. The Kings Canyon consists of different colored rock walls and looks very idyllic. It was incredibly hot when we got there and the long hiking trail was already closed, as was the case at Kata Tjuta, because it was just way too hot. As with Kata Tjuta, we just did the little walk and I was blown away!!! Bloated and overheated, I rushed to the water and into the car as best I could while Julian was still photographing birds. I don't know how he can stand it? And yet this place is also wonderful and incredibly beautiful. All those places we just said hello to are incredibly beautiful, but they can also be deadly. We were warned again and again: "Take enough water with you, water, water, water, that's important!" And always fill up fuel if you can. There were warning signs everywhere that you should eat enough, drink enough, that you should always wear a hat and good shoes AAAND smear yourself with sunscreen. You should also not start a long route after 11 a.m., as it would be hazardous to your health to walk it to the end. It sounds so simple, but more than 35 people have already died climbing and hiking in the outback because they didn't follow the rules and overestimated themselves. Among others, some Germans, well, what can I say. Besides the heat, there was another challenge: the flies, yes, you read that right, the millions of flies crawling into your nose, mouth and ears, so disgusting, really disgusting and annoying. It was still beautiful and overwhelming, maybe more than I can put into words. Fantastic! And I went camping, first time, with an Aussie swag. So exciting and cool.
    Read more

  • Day 254

    Alice Springs

    April 9, 2022 in Australia ⋅ ☀️ 35 °C

    Auf der Strecke veränderte sich langsam die Landschaft und es wurde immer mehr zu Hinterland und Wüste…hunderte von Kilometern nichts als Hinterland. 21 lange Stunden von Adelaide bis nach Alice Springs. Puh….Alice Springs….eine kleine Stadt im Nirgendwo, einfach mitten in der Wüste. Ok, es ist nicht die Sahara-Wüste, es gibt schon ein paar Büsche, aber weit und breit die tödliche WÜSTE und mittendrin Alice Springs. Jeder Tourist will in diese Stadt, da jeder zum Ayers Rock will, dem Uluru, dem berühmtesten Felsen Australiens. Natürlich auch wir. Ich sagte zu Julian: Wir müssen nicht alles sehen, ABER den Uluru und einen Koala MÜSSEN WIR SEHEN, vorher fahre ich nicht zurück. Da die Unterkünfte an der „Great Ocean Road“ überragend teuer waren, ab 80 Euro die Nacht (die günstigsten), mussten wir etwas umdenken und sind auf „Couchsurfing“ umgestiegen. Wer „Couchsurfing“ nicht kenn: Es ist eine App, bei der man kostenlos bei Einheimischen übernachten kann. Einfach so. Man weiß nie so richtig bei wem man landet und ob es sauber ist und so weiter, ABER es ist kostenlos und man lernt die einheimischen Leute kennen. Prima Sache.
    Also unser erster „Couchsurfing“-Gastgeber, Cameron, war unfassbar nett und hilfsbereit, genauso wie seine Freundin Veronica und seine Mitbewohner. Übrigens sind sie alle Krankenschwestern, außer Cameron selbst. Da der Uluru noch 450 km entfernt war, hatten wir immer noch eine Herausforderung. Durch Ostern gab es keine Autos zu mieten und natürlich fuhr der GreyHound Bus nicht dort hin, nur ein Shuttelbus für 120 Euro pro Person, pro Weg. Aber wie die Australier so sind…einfach unfassbar…sie gaben uns ihr Auto, ihr komplettes Camping- Equipment und sagten:“Enjoy and have fun“. Danach verlängerten wir unseren Aufenthalt bei Cam um ein paar Tage. Da wir aber üüüüberhaupt keine Lust hatten die nächsten Tage im Bus zu verbringen, buchten wir einen Flug zum nächsten Ziel. Auch Flüge von und nach Alice Springs sind überragend teuer, einfach doppelt so teuer! Warum? Weil sie es können. Der günstigste Flug ging also von Yulara, der kleinen Stadt direkt am Uluru, also 450 km entfernt. Als wir Cam fragten, ob er jemanden kennt, der über Ostern Campen fährt und uns mitnehmen könnte, hat er kurzerhand gesagt, dass er uns fährt und so kam es, dass wir zusammen mit Cam und Vroni noch einmal eine Nacht campen waren um am nächsten Tag rechtzeitig unseren Flug zu erwischen. Zwischendurch haben wir auch Bekanntschaft mit Bartek gemacht, ein Freund meiner Cousine Martyna. Ein großartiger junger Mann, der vor fast 5 Jahren nach einer Reise durch Australien, aus Polen hierher ausgewandert ist und sehr fleißig hier für seinen Traum arbeitet. Er zeigte uns den wundervollen Ort Simpsons Gap und einen heiligen Stein von den Aboriginals, den sie einem Arzt der Gemeinschaft geschenkt hatten. Puuuh…es wäre noch so viel zu erzählen, wie wir zum Beispiel bei fast 40 Grad vom einkaufen eine Stunde nach Hause laufen wollten, oder wie wir Wäsche gemacht haben, aber das erzählen wir euch, wenn wieder zurück sind. Einfach unfassbar.
    🇵🇱
    Po drodze krajobraz powoli się zmieniał i stawało się coraz bardziej pustynią... Setki kilometrów tylko pustynia. 21 długich godzin od Adelaide do Alice Springs. Uff….Alice Springs….Małe miasteczko w szczerym polu, po prostu na środku pustyni. Ok, to nie Sahara, jest tam kilka krzaków, ale daleko i szeroko śmiertelna PUSTYNIA i pośrodku Alice Springs. Każdy turysta chce pojechać do tego miasta, ponieważ każdy chce zobaczyć Ayers Rock, Uluru, najsłynniejszą skałę Australii. Oczywiście my też. Powiedziałam do Julian że nie musimy wszystkiego widzieć, ALE MUSIMY ZOBACZYĆ Uluru i koalę, nie wrócę wcześniej. Ponieważ noclegi na "Great Ocean Road" były bardzo drogie, od 80 euro za noc (najtańsze), musieliśmy coś przemyśleć i przerzuciliśmy się na "couchsurfing". Jeśli nie znasz „Couchsurfing”: jest to aplikacja, która umożliwia bezpłatne przebywanie z mieszkańcami. Tak po prostu. Nigdy tak naprawdę nie wiesz, jak tam będzie i czy jest czysto, ALE to nic nie kosztuje i możesz poznać miejscowych ludzi. Wspaniała rzecz. Cóż, nasz pierwszy gospodarz Couchsurfingu, Cameron, był niesamowicie miły i pomocny, podobnie jak jego dziewczyna Veronica i jego współlokatorzy. Nawiasem mówiąc, wszystkie są pielęgniarkami, z wyjątkiem samego Camerona, a ponieważ Uluru jest oddalone o 450 km, wciąż mieliśmy wyzwanie. Nie było samochodów do wynajęcia przez Wielkanoc i oczywiście autobus GreyHound tam nie jeździł, tylko autobus wahadłowy za 120 euro za osobę w jedną stronę. Ale jacy Australijczycy są… po prostu niewiarygodni… dali nam swój samochód, cały sprzęt kempingowy i powiedzieli: „Ciesz się i baw się dobrze”. Potem przedłużyliśmy nasz pobyt u Camerona o kilka dni. Ale ponieważ naprawdę nie mieliśmy ochoty spędzać następnych kilku dni w autobusie, zarezerwowaliśmy lot do następnego miejsca docelowego. Loty do iz Alice Springs są również wyjątkowo drogie, z łatwością dwa razy droższe! Czemu? Ponieważ mogą. Najtańszy lot był więc z Yulara, małego miasteczka tuż obok Uluru, 450 km dalej. Gdy spytaliśmy Cameron, czy zna kogoś, kto pojechał pod namiot na Wielkanoc i mógłby nas ze sobą zabrać, szybko powiedział, że nas podwiezie i tak się złożyło, że jednej nocy pojechaliśmy na kemping razem z Cameron i Veronica, a następnej złapaliśmy nasz samolot czas. W międzyczasie poznaliśmy też Bartka, przyjaciela mojej kuzynki Martyny. Wspaniały młody człowiek, który wyemigrował tu z Polski prawie 5 lat temu z podróży po Australii i bardzo pilnie pracuje tutaj na swoje marzenie. Pokazał nam piękne miejsce i święty kamień podarowany przez Aborygenów lekarzowi społeczności. Puuuh... jest jeszcze tyle do opowiedzenia, na przykład jak chcieliśmy iść godzinę do domu z zakupów, kiedy było prawie 40 stopni, albo jak robiliśmy pranie, powiemy ci, kiedy wrócimy. Po prostu niewiarygodne.
    🇬🇧
    On the way the landscape slowly changed and it became more and more outback and desert...hundreds of kilometers nothing but outback. 21 long hours from Adelaide to Alice Springs. Phew….Alice Springs….a little town in the middle of nowhere, just in the middle of the desert. Ok, it's not the Sahara desert, there are a few bushes, but far and wide the deadly DESERT and in the middle Alice Springs. Every tourist wants to go to this city, as everyone wants to see Ayers Rock, Uluru, Australia's most famous rock. Of course we do too. I said to Julian we don't need to see everything, BUT WE MUST SEE Uluru and a koala, I'm not going back before then. Since the accommodations on the "Great Ocean Road" were extremely expensive, from 80 euros a night (the cheapest), we had to rethink something and switched to "couch surfing". If you don't know "Couchsurfing": It's an app that lets you stay with the locals for free. Simply that way. You never really know who you’ll end up with and if it's clean BUT it's free and you get to meet the local people. Great thing. Well, our first Couchsurfing host, Cameron, was incredibly nice and helpful, as was his girlfriend Veronica and his roommates. By the way, they are all nurses, except for Cameron himself. With Uluru still 450 km away, we still had a challenge. There were no cars to hire through Easter and of course the GreyHound bus didn't go there, just a shuttle bus for 120 euros per person, each way. But how Australians are...just unbelievable...they gave us their car, all their camping equipment and said: "Enjoy and have fun". After that we extended our stay at Cam's by a few days. But since we really didn't feel like spending the next few days on the bus, we booked a flight to the next destination. Flights to and from Alice Springs are also exceptionally expensive, easily twice as expensive! Why? Because they can. So the cheapest flight was from Yulara, the small town right next to Uluru, 450 km away. When we asked Cam if he knew someone who went camping over Easter and could take us with him, he quickly said that he would drive us and so it happened that we went camping together with Cam and Vroni one night and the next day catch our flight on time. In between we also got to know Bartek, a friend of my cousin Martyna. A great young man who emigrated here from Poland almost 5 years ago of a trip through Australia and is working very diligently here for his dream. He showed us a beautiful place and a sacred stone given by the Aboriginal people to a community doctor. Puuuh... there's still so much to tell, for example how we wanted to walk an hour home from shopping when it was almost 40 degrees, or how we did the laundry, we'll tell you when we get back. Simply unbelievable.
    Read more

  • Day 251

    Zwischenstopp Adeleide…

    April 6, 2022 in Australia ⋅ ⛅ 21 °C

    -Julian-
    Zwischenstopp Adelaide. Adelaide ist für ihre deutschen Einwanderer bekannt. Nur mal so am Rande. Nach Melbourne und der „Great Ocean Road“ haben wir uns soooo viele Gedanken gemacht, wie wir mit möglichst wenig Geld möglichst viel von Australien erkunden können. Da fiel unsere Wahl auf Busreisen. Der Greyhound Bus fährt viele Ortschaften der östlichen Hälfte Australiens an, mit einem Art Hop-On Hopp-Off System. Mit einem entsprechendem Ticket kann man Bus fahren und ein- und aussteigen so oft man will, man muss sich nur vorher eintragen. Leider gibt es bei Greyhound aber keine Verbindung zwischen Melbourne und Adelaide, also mussten wir hierfür einen anderen Anbieter auswählen. Das war aber völlig ok. Der Preis war in Ordnung, der Fahrer, Karl, war super-cool und es war noch jede Menge Platz im Bus. In Australien sind die Distanzen kein Bisschen mit Europa zu vergleichen. Die 9 Stunden Fahrt nach Adelaide waren nahezu lächerlich im Vergleich zu der nächsten Fahrt. In Adelaide angekommen verbrachten wir eine Nacht in einer coolen Saloon-Unterkunft. Den Tag haben wir genutzt um zum Markt zu gehen und am Queen Victoria Square zu chillen, um am Abend, um 18:00 Uhr, wieder in den Bus zu steigen. Die nächste Busfahrt war mit Greyhound, 21 Stunden lang und über Nacht…puuuuh….das hat sich echt gezogen. Jeder, dem wir im Nachhinein davon erzählt haben, hat uns einfach nur ausgelacht. Ich werde mich in Deutschland niemals wieder darüber beschweren, dass irgendetwas zu weit weg ist.
    Immer wieder kamen uns auf der Strecke diese supercoolen Road Trucks entgegen, mit mindestens zwei oder drei Anhängern. Laut unserem Fahrer sind die auch teilweise mit vier Anhängern unterwegs, das haben wir aber leider nicht gesehen. Diese Trucks sind wirklich beeindruckend. Wie Optimus Prime😊In Alice Springs angekommen, haben wir noch 1,5 Stunden gewartet, bis uns unser Gastgeber abholen konnte…dazu erzählen wir im nächsten Footprint.
    🇵🇱
    Postój w Adelajdzie. Po Melbourne i „Great Ocean Road” baaardzo dużo myśleliśmy o tym, jak moglibyśmy zwiedzić jak najwięcej Australii za jak najmniejszą sumę pieniędzy. Więc wybraliśmy podróż autobusem. Greyhound Bus obsługuje wiele miast we wschodniej części Australii w systemie hop-on hop-off. Z odpowiednim biletem możesz jeździć autobusem i wsiadać i wysiadać tak często, jak chcesz, wystarczy się wcześniej zarejestrować. Niestety Greyhound nie łączy Melbourne z Adelaide, więc musieliśmy wybrać do tego inny autobus. Ale to było w porządku. Cena była odpowiednia, kierowca, Karl, był super fajny, a w autobusie wciąż było dużo miejsca. W Australii odległości nie są ani trochę porównywalne z Europą. 9-godzinna jazda do Adeleide była prawie śmieszna w porównaniu z następną jazdą. Przybywszy do Adelajdy, spędziliśmy noc w fajnym salonie. Dzień wykorzystaliśmy na wyjście na targ i odpoczynek na Queen Victoria Square, aby wieczorem wrócić do autobusu o 18:00. Następna przejażdżka autobusem była z Greyhoundem, 21 godzin przez noc... puuuuh... to naprawdę przeciągnęło się. Wszyscy, którym później o tym opowiadaliśmy, po prostu się z nas śmiali. W Niemczech już nigdy nie będę narzekać, że coś jest za daleko. Raz za razem te super fajne ciężarówki pociągowe podjeżdżały do ​​nas na trasie, z co najmniej dwiema lub trzema przyczepami. Według naszego kierowcy czasami są w drodze z czterema przyczepami, ale niestety tego nie widzieliśmy. Te ciężarówki są naprawdę imponujące, jak Optimus Prime 😊 Przybywszy do Alice Springs, czekaliśmy kolejne 1,5 godziny, aż nasz pierwszy gospodarz mógł nas odebrać… powiemy Wam o tym w następnym śladzie.
    🇬🇧
    Stopover Adelaide. After Melbourne and the "Great Ocean Road" we thought sooooo much about how we could explore as much of Australia as possible with as little money as possible. So we chose bus travel. The Greyhound Bus serves many towns in the eastern half of Australia on a hop-on hop-off system. With a corresponding ticket you can drive the bus and get on and off as often as you want, you just have to register beforehand. Unfortunately, Greyhound does not connect Melbourne to Adelaide, so we had to choose another provider for this. But that was totally fine. The price was right, the driver, Karl, was super cool, and there was still plenty of room on the bus. In Australia, the distances are not a bit comparable to Europe. The 9 hour drive to Adeleide was almost ridiculous compared to the next drive. Arrived in Adelaide we spent a night in a cool saloon accommodation. We used the day to go to the market and to chill at Queen Victoria Square to get back on the bus in the evening at 6:00 p.m. The next bus ride was with Greyhound, 21 hours long and overnight...puuuuh...that really dragged on. Everyone we told about it afterwards just laughed at us. In Germany I will never again complain that anything is too far away. Again and again these super cool road trains came towards us on the route, with at least two or three trailers. According to our driver, they are sometimes on the road with four trailers, but unfortunately we didn't see that. These trucks are really impressive like Optimus Prime 😊 Arrived in Alice Springs, we waited another 1.5 hours until our host could pick us up...we'll tell you about that in the next footprint.
    Read more

  • Day 249

    Phillip Island

    April 4, 2022 in Australia ⋅ ⛅ 17 °C

    🇩🇪
    Auf Phillip Island ist ein weiteres Wunder zu bestaunen. Hier lebt eine Kolonie der blauen Zwerg-Pinguine, sie sind mit ca.35-40 cm die kleinste Pinguin Art weltweit. Sie leben hier seit vielen vielen Jahren, eigentlich schon immer. Dieses Gebiet ist zum Schutzgebiet erklärt. Die Pinguine werden geschützt und medizinisch überwacht, damit der Artenschutz gewährleistet ist. Die blauen Pinguine sind nicht gefährdet, aber einige Populationen sind bedroht. Generell haben die Pinguine keine natürlichen Fressfeinde, da sich sich im Wasser durch ihre blaue Farbe sehr gut tarnen können. Jedoch gibt es einige Einflüsse durch den Menschen, wie Öl im Meer oder Plastikmüll und deshalb versuchen die Ranger die „little wonder“ (kleine Wunder) wie sie sie nennen, zu schützen, wenn sie nach Hause kommen. Jeden Abend kommen die Pinguine aus den Meer, formieren sich zu einer Gruppe und watscheln gemeinsam über den Strand, die Dünen, die Büsche zurück nach Hause zu ihrem Schlafplatz. Sie teilen das Futter, dass sie erbeutet haben, mit denen die zu Hause geblieben sind und alle sind happy. Sie tun das jeden Tag seit jeher und damit man dieses Wunder bestaunen darf, aber die kleinen Tierchen keine Angst bekommen darf man keine Fotos machen, da der Blitz die Tiere verschreckt. Aber man darf sich Bilder von der Internetseite runterladen, naja ist eben so. Es ist schon sehr erstaunlich wie einfach hunderte von diesen kleinen Pinguinen plötzlich aus dem Wasser auftauchen. Sie warten brav auf den Rest der Gruppe und dann erst ziehen sie gemeinsam los vorbei an Gänsen, Wallabys, Mohrhühnern und anderen Tieren. Es ist viel Geschnatter, Geröhre und Gekreische zu hören, während sie so vor sich hinwatscheln und stolpern. Einfach erstaunlich und einzigartig. Man nennt es die Pinguin-Parade.
    🇵🇱
    Kolejny cud jest na Phillip Island. Żyje tu kolonia niebieskich pingwinów karłowatych, które mierząc około 35-40 cm są najmniejszym gatunkiem pingwina na świecie. Mieszkają tu od wielu, wielu lat, właściwie od zawsze. Obszar ten został uznany za obszar chroniony. Pingwiny są chronione i monitorowane medycznie w celu zapewnienia ochrony gatunkowej. Niebieskie pingwiny nie są zagrożone, ale niektóre populacje są zagrożone. Generalnie pingwiny nie mają naturalnych drapieżników, ponieważ ich niebieski kolor pozwala im bardzo dobrze maskować się w wodzie. Jednak istnieją pewne wpływy ludzkie, takie jak ropa w morzu lub odpady plastikowe, więc strażnicy starają się chronić to, co nazywają „małymi cudami”, kiedy wracają do domu. Każdego wieczoru pingwiny wychodzą z morza, formują się w grupę i człapią razem po plaży, wydmach, krzakach i wracają do swoich miejsc do spania. Zrabowanym jedzeniem dzielą się z tymi, którzy zostali w domu i wszyscy są szczęśliwi. Robią to codziennie od niepamiętnych czasów, abyś mógł podziwiać ten cud, ale nie strasz małych zwierzątek, nie powinieneś robić zdjęć, ponieważ błyskawica przeraża zwierzęta. Ale zdjęcia można pobrać ze strony internetowej, no cóż, tak to jest. To zdumiewające, jak łatwo setki tych małych pingwinów nagle wynurzają się z wody. Czekają posłusznie na resztę grupy i dopiero wtedy razem wyruszają obok gęsi, wallabies, głuszców i innych zwierząt. Jest dużo gadania, ryków i skrzeków, gdy tkwią i potykają się. Po prostu niesamowite i niepowtarzalne. To nazywa się Parada Pingwinów.
    🇬🇧
    Another wonder is on Phillip Island. A colony of blue pygmy penguins lives here. At around 35-40 cm, they are the smallest penguin species in the world. They have lived here for many, many years, actually always. This area has been declared a protected area. The penguins are protected and medically monitored to ensure species protection. The blue penguins are not endangered, but some populations are threatened. In general, the penguins have no natural predators, since their blue color allows them to camouflage themselves very well in the water. However, there are some human influences such as oil in the sea or plastic waste and so the rangers try to protect what they call "little wonders" when they come home. Every evening the penguins come out of the sea, form a group and waddle together over the beach, the dunes, the bushes back home to their sleeping place. They share the food they looted with those who stayed at home and everyone is happy. They have been doing this every day since time immemorial and so that you can marvel at this wonder, but don't scare the little animals, you shouldn't take photos because the lightning scares the animals. But you can download pictures from the website, well that's how it is. It's amazing how easily hundreds of these little penguins suddenly appear out of the water. They wait obediently for the rest of the group and only then do they set off together past geese, wallabies, grouse and other animals. There's a lot of chatter, roaring and screeching as they waddle and stumble along. Simply amazing and unique. It's called the Penguin Parade.
    Read more